poniedziałek, 6 maja 2013

Notka.



Hej ;)
Tak podczas "przygotowania" do matury wpadłam na nowy pomysł na opowiadanie :D
Tak pewnie macie już tego dość bo to 6 mój blog, ups!
Na razie jest tylko prolog i bohaterowie ;)


Zapraszam: 

Gra uczuć! 


Ps.

Mam nadzieje że będziecie za mnie trzymać od jutra kciuki :P
Kocham Was ;***

czwartek, 18 kwietnia 2013

Epilog.



Życie płata nam figle.
Nie zawsze jest kolorowo.
Ale dzięki jednemu okresowi w nim można dowiedzieć się czym jest miłość.
Pierwsza, niezapomniana miłość.
Która będzie w naszych sercach do końca.
Może kiedyś stanie się tak że wróci.
Że wszystko będzie jak przez ten pewien czas.
Ale czy to jest możliwe?
Czy tak można?
Czy ma to sens?


Willa i Liz.
Dwie siostry, które zrobiły dla siebie wiele.
Dwie siostry, które stoją za sobą murem.
Dwie siostry, które poznały to piękne uczucie jakim jest miłość, ale obie je straciły.
Dlaczego?
Bo same tego chciały.
Bo nie wiedziały że mogą liczyć na swoją drugą połówkę.
Taki banał, a taki wiele znaczy.


Życie nie jest kolorowe.
Każdy z nas ma swoje wzloty i upadki.
A one?
Wzleciał, ale upadły.
Ja wiem że dadzą sobie radę i znów będą na górze.
Tylko obie muszą tego chcieć.
Dokonają wielkich rzeczy.
Tylko w inny miejscu, z innymi ludźmi.
A może jednak z tymi samymi ludźmi?
Nigdy nic nie wiadomo.



***


Tak kończy się ta historia.
Miałam ją ciągnąć przez dłuższy czas, ale widzę że nie ma to sensu.
Wypalam się, wiem to doskonale.
Przykro mi nie mogę nic z tym zrobić.
Wiele niewyjaśnionych wątków, wiele spraw nie dociągniętych do końca.
Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam.

Dziękuję za to że byliście ze mną i czytaliście " to coś"
Kocham Was za te wszystkie słowa, które zostawialiście w komentarzach, za to że po prostu byliście. DZIĘKUJE z całego serca.



Pozostaje mi tylko zaprosić was na:

Four Other Worlds

&

One day

&

Stay out from me

wtorek, 16 kwietnia 2013

14.



Willa


-Liz co Ty robisz?-zapytałam wchodząc do jej pokoju.
-Jak widać pakuję się.-odparła ze spokojem.
-Dlaczego?-zapytałam.
-Wyjeżdżam.-powiedziałam nawet na mnie nie patrząc.
-Żartujesz?-zapytałam łapiąc ją za rękę i odwracając w moją stronę.
-Nie.-po jej policzkach spływały łzy.-Czy każdy musi twierdzić że żartuje?-zapytał.
-Powiedziałaś Harremu?-zapytałam.
Cisza.
-Liz! Powiedziałaś mu?-zapytałam.
Ona tylko pokręciła głową.
-Jak nie to, to co mu powiedziałaś że wyszedł z domu trzaskając drzwiami?-zapytałam patrząc na nią pytająco.
-Że to koniec.-odparła.
-Co?!
-Przestań mnie wypytywać, za dwie godzinny mam samolot, muszę zdążyć.-próbowała mnie spławić.
-Gdzie lecisz?-zapytałam.
Znów cisz, dalej układał ciuchy w walizkach.
-Liz odpowiedz mi!
-Nie wiem, zabukowałam pierwszy lepszy bilet.-odparła.-Muszę stąd wyjechać.-dodała.
-Liz nie rób tego.-mówiąc to przysiadłam na jej łóżku.
-Musze.
-W takim razie lecę z Tobą.-powiedziałam.
-Nie możesz.-mówiąc to popatrzyła na mnie.
-Niby dlaczego?-zapytałam.
-Co z Niallem?-odparła pytaniem na pytanie.
-Co z Harrym?-odbiłam piłeczkę.
-Z Harry to już koniec, popsułam to.-szepnęłam.
-Dlaczego Liz?-zapytałam.
-Chce żeby był szczęśliwy.-odparła.
-I myślisz że z Tobą nie będzie?-zapytałam, a ona przytaknęła.-On Ci kocha, nie rozumiesz tego?-zapytałam.
-Jakby się dowiedziała że nie mogę mieć dzieci i tak by mnie zostawił, albo co gorsze byłby ze mną tylko dlatego że tak trzeba, nie chce tak.-mówiąc to otarła łzy z policzków.
-Jadę z Tobą.-powiedziałam.
-Nie Willa, nie jedziesz.-odparła.
-Pamiętasz? Zawsze razem, nie ważne gdzie, ale razem.-mówiąc to skierowałam się do drzwi.-Zabukuj i dla mnie bilet.-poprosiłam i wyszłam z pokoju.
Mam nadzieje że mi to wybaczy.


*


-Willa!-usłyszałam głos Nialla z dołu.
-W pokoju!-odkrzyknęłam.
Po chwili drzwi otwarły się, a on stanął jak wryty.
-Co to ma być?-zapytał i pokazał na walizki.
-Liz chce wyjechać.-odparłam.
-Ale dlaczego to są Twoje walizki?-zapytał i popatrzył na mnie.
Z jego oczu nie mogłam wyczytać nic.
Kompletna pustka.
-Jadę z nią.-powiedziałam.
-Nie pozwolę Ci na to.-mówiąc to zamknął drwi i przekręcił w nich klucz.
-Ale ja nie pytam o pozwolenie, ja to zrobię.-odparłam.-Daj klucz.-mówiąc to wyciągnęłam w jego stronę rękę.
-Chcesz mnie tak po prostu zostawić?-zapytał.
-Nie mam innego wyjścia.-odparłam.
-Czyli Ty też mnie nie kochasz?-zapytał, a ja popatrzyłam na niego. Nie miałam pojęcia o czym mówi.-Liz powiedziała Harremu że nigdy go nie kochała.-wyjaśnił.
-Ja Cię kocham, ale nie zostawię jej samej.-powiedziałam.-Obiecałam jej to. I słowa dotrzymam.
-Willa...
-Nic nie mów, bo ja i tak to zrobię.-odparłam.
Po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Podeszłam do niego i przytuliłam do siebie.
-Nie płacz, nie jestem tego wart.-szepnęłam do jego ucha, delikatnie odsunął mnie od siebie.
-Jesteś warta o wiele więcej.-odpowiedziałam mi patrząc w moje oczy. 
Opuszkami swoich palców delikatnie jeździł po moim policzku.
-Zawsze będę o Tobie pamiętać.-powiedziałam.
-Zawsze będę na Ciebie czekał.-odparł, a ja pokręciłam głową.
-Spróbuj ułożyć sobie życie bez mnie, spróbuj żyć tak jak wcześniej.-powiedziałam.
-Nie mogę, bo jedyną osobą którą chce mieć przy sobie jesteś Ty.-mówiąc to oparł swoje czoło o moje.- Kocham Cię i zawszę będę.-dodał.
-Niall...-zaczęłam ale on szybko przerwał mi pocałunkiem.
-Będę czekał, a jak nie to Ci znajdę i będę tam z Tobą.-powiedział.
-Kocham Cię.-szepnęłam, a on znów złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
-Pamiętaj o mnie.-powiedział przerywając pocałunek i sięgnął do swojej szyi. Zdjął z niej swój łańcuszek na którym był przywieszona zielona koniczynka i zawiesił na mojej.
-Pamiętaj o mnie.-powtórzył.
-Zawsze i wszędzie.-powiedziałam i pocałowałam go ostatni raz.


*


 -Gotowa?-zapytała Liz patrząc na mnie.
Pokiwałam tylko głową i ostatni raz popatrzyłam na dom.
-To w drogę.-powiedziała i wsiadła do taksówki.
Znów tylko pokiwałam głową i zrobiłam to co ona.
Nie mówiłyśmy nic.
Kompletna cisza.
Patrzyłam na mijający przez nas krajobraz i lekko uśmiechałam się do siebie.
-Nie powinnaś tego robić.-usłyszałam głos Liz.
-Nie rozumiem.-odparłam.
-Nie powinnaś ze mną jechać, powinnaś zostać tutaj i być szczęśliwa.-powiedziała, a ja pokręciłam głową.
- Jeśli nie jesteśmy szczęśliwe we dwie, szczęście drugiej nie ma sensu.-odparłam i posłałam jej lekki uśmiech.


*


Po pół godzinny byłyśmy na miejscu.
Zapłaciłyśmy za taksówkę i wyciągnęłyśmy nasze walizki z bagażnika.
Ramie w ramie ruszyłyśmy do środka.
-Pasażerowie lotu 1592 proszeni są o podejście do wyjścia numer 5.-usłyszałyśmy z głośników.
Popatrzyłam na Beth, ona tylko pokiwała głową i ruszyła w tamtą stronę.
Szybko pobiegłam za nią.
Nie chciałam jej zgubić, bo wtedy na pewno zostawiłaby mnie tutaj.
Stanęłyśmy w nie dużej kolejce.
-Na pewno tego chcesz?-zapytałam.
-Tak będzie lepiej.-odparła.
-Lepiej dla kogo?-usłyszałyśmy za naszymi plecami. 
Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy chłopaków.
-Nie ważne.-powiedziała Liz w stronę Harrego i odwróciła się.
-Wiem wszystko.-kiedy wypowiedziała te dwa słowa Liz aż zadrżała.
-Nie możesz tego wiedzieć.-odparła.
-Byłem w szpitalu, Liz wiem że nie możesz mieć już dzieci.-powiedział.
Patrzyłam raz na niego, raz na nią.
-Nie wyjeżdżaj.-poprosił.-Damy sobie radę, proszę nie rób tego.-dodał.
-Muszę, nie chce żebyś był ze mną tylko dlatego że jestem w takiej sytuacji.-mówiąc to odwróciła się w jego stronę.-Nie chce trzymać Cię przy sobie, skoro wiem że ktoś może dać Ci to czego ja nie będę mogła nigdy.-dodała.
-Dzieci nie są najważniejsze.-powiedział.
-Teraz tak mówisz bo masz te naście lat, później będziesz ich pragną.
-To zaadoptujemy, wiesz ile dzieci jest bez rodzin?-zapytał.
-Ale to nie to samo Harry, nie będzie miał Twoich genów, nie będzie podobne do żadnego z nas.-powiedziała.-To nie ma sensu, przykro mi.
-Proszę bilety.-usłyszałyśmy za sobą głos kobiety.
Patrzyłam na nią, a Liz wyciągnęła w jej stronę dwie karteczki.
-Dziękuję, zapraszam na pokład.-powiedziała po chwili i pokazała ręką wejście.
Ostatni raz odwróciłyśmy się do chłopaków.
Po kolei przytuliłyśmy każdego.
Na koniec dla mnie został Niall, a dla Liz, Harry.
-Będę czekał.-usłyszałam przy uchu, do moich oczy napłynęły łzy.
-Nie rób tego, żyj tak jakbyś nigdy mnie nie spotkał.-powiedziałam i popatrzyłam w jego oczy.
Był całe zaszklone.
Bolało go to ale nic na to nie mogę poradzić.
-Przykro mi nie zrobię tego, Kocham Cię Willa.-powiedziała.-Pamiętaj o tym.
-Pamiętam.-odparłam i wpiłam się w jego ustał.
-Żegnaj.-wyszeptałam i wydostałam się z jego uścisku.
Liz cały czas patrzyła na Harrego.
Ani ona, ani on nie powiedzieli sobie żadnego słowa.
-Musimy iść.-powiedziałam, a ona tylko pokiwała głową.
Po chwili stała obok Harrego, a ich usta były złączone w idealnym pocałunki.
-Kocham Cię Harry.-mówiąc to była już obok mnie i ciągnęła mnie w stronę wejścia.
Wszystko kiedyś się kończy, ale czy miłość powinna?
Ostatni raz popatrzyłam w stronę Nialla, a z moich oczy popłynęły łzy.


*


 -Zaczynamy nowe życie?-zapytałam Beth.
-Nie wiem czy tego chce.-odparła.
Przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam.
Byłyśmy w połowie lotu.
Nowe miejsce, ale dalej te same my.
Dwie siostry, które mają tylko siebie.



***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Zawiedzione?
Ja też...


Dziękuje za wszystkiego komentarze ;***
Kocham Was!


sobota, 13 kwietnia 2013

13.



Elizabeth

*tydzień później*

Delikatnie zastukałam w drzwi gabinetu ordynatora.
-Proszę.-usłyszałam po drugiej stronie, nie pewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
-Dzień dobry.-przywitałam się, a on jak tylko mnie zobaczył uśmiechnął się smutno.
-O co chodzi panno Higgins?-zapytał i pokazał na krzesło naprzeciwko niego, abym usiadła.
-O to, o co pytam codziennie.-powiedziałam, a on tylko pokręcił głową.
-Nie mogłaś poczekać do obchodu?-zapytał ze śmiechem w głosie.
-Przykro mi, więc jak wyjdę dziś?-zapytałam i popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-Tak wyjdziesz.-odparł.-Ale muszę przekazać Ci kilka informacji.-dodał.
-Jakich informacji?-zapytałam.
-Spokojnie Liz, tylko spokojnie.-zaczął mnie uspokajać, a ja coraz bardziej nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.


*


-Liz, kochanie dziś wychodzisz.-po sali rozniósł się radosny głos Harrego. 
Niby ustaliliśmy że musimy żyć dalej, ale czy teraz jest taki sens?
-Wyjdź stąd.-powiedziałam.
-Słucham?-zapytał i lekko dotknął mojego ramienia.
-Wyjdź stąd!-krzyknęłam i odsunęłam się od niego w kąt sali.
-Liz co się stało?-zapytał patrząc wprost w moje oczy.
-Wyjdź stąd!-krzyknęłam jeszcze bardziej i osunęłam się po ścianie.
-Liz...
-Wynoś się!-zakryłam głowę rękoma.
-Ale...
-Harry lepiej wyjdź.-usłyszałam głos W.
Po chwili usłyszałam jak drzwi zamykają się, a obok mnie ktoś siada. Wiedziałam że to Willa.
Szybko wtuliłam się w nią i zaczęłam płakać.
-Spokojnie jestem tu, wszyscy jesteśmy.-powiedziała szeptem.-Damy radę.-dodała.
-Nie będę mieć dzieci.-wyszeptałam.
-Oczywiście że będziesz mieć.-zaczęła mówić, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.-Zawsze chciałaś mieć trójkę, prawda?-zapytała, a ja tylko pokiwałam głową.-Dziewczynkę i dwóch chłopców, żeby bronili swojej siostry. Najlepiej jeden starszy a drugi młodszy.-mówiła dalej, z mojego gardła wydobył się nieznajomy dźwięk.-I tak będzie. Wszyscy będą mieć oczy po Harry, a ich nosy będą podobne do Twojego. Będziecie szczęśliwą rodziną.-powiedziała i delikatnie poprawiła moje włosy.
-Nie będzie tak.-odparłam i popatrzyłam w jej oczy.
-Będzie tylko musisz w to uwierzyć.-powiedziała.-Przejdziecie przez to razem.-dodała.
-Nie rozumiesz Willa.-szepnęłam.
-Czego nie rozumiem?-zapytała.
-Nie będę mieć dzieci.-powiedziałam spuszczając głowę w dół.
-Liz nie możesz tak myśleć.-odparła i podniosła mój podbródek do góry.
-Ale Willa ja...-przerwałam i nabrałam dużo powietrza w płuca.-Przez ten wypadek, stratę Diany nie mogę mieć już dzieci. Jestem bezpłodna.-mówiąc to patrzyłam w jej oczy, zbierały się w nich łzy.-Nie mogę mieć już nigdy dzieci, rozumiesz?-zapytałam, a po mojej twarzy spływały strumienie łez.-Rozumiesz?-ponownie zapytałam.
Brunetka nie powiedziała nic, przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła.
Nie mówiła nic.
I za to byłam jej wdzięczna.
Dzieliłam z nią mój ból.
Dzieliłam z nią moją rozpacz.
Dzieliłam z nią wszystko.


*


Czy teraz mój związek z Harrym ma jakiś sens?
Czy on będzie chciał ze mną dalej być?
Czy mnie zostawi?
Czy będzie przy mnie choćby nie wiem co?
-Liz musisz mu powiedzieć.-usłyszałam przy uchu głos mojej siostry.
Popatrzyłam na chłopaka siedział przed nami i wpatrywał się w okno.
Wracaliśmy do domu.
Wyszłam ze szpitala, powinnam się cieszyć.
Ale z czego?
Że żyję?
Pokręciłam głową.
To nie ma sensu.


*


Weszłam do salonu.
Siedział na kanapie i wpatrywał się w telewizor, mogę założyć się że nie słuchała tego co w nim mówili.
-Harry?-zapytałam szeptem, chłopaka momentalnie popatrzył w moją stronę.
W jego oczach widać było łzy.
-Przepraszam.-powiedziałam znów i przysiadłam obok niego.
-Nie masz za co przepraszać, rozumiem.-odparł.
-Mam, to moja wina, ja naprawdę nie chciałam tego wszystkiego.-powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Nie prawda, to był wypadek.-zaprzeczył.
Pokręciłam głową.
-Przepraszam.-powiedziałam znów.
-Liz nie masz za co mnie przepraszać.-odparł.
-Mam.-powiedziałam i wstałam z kanapy.-To koniec Harry.-mówiąc to nie mogłam patrzeć na jego twarz.
-Słucham?-zapytał i po chwili staną obok mnie.
-To koniec.-powtórzyłam a mój głos załamała się.
-Dlaczego? Bo straciliśmy dziecko?-zapytał a ja pokręciłam głową.-To dlaczego?-zapytał, a ja stałam i nie mogłam nic powiedzieć.-Powiedź mi dlaczego!-krzyknął.
-Tak będzie lepiej.-odparłam.
-Lepiej? Żartujesz Liz, prawda?-zapytał i złapał mnie za ramiona.
-Nie Harry, nie żartuje.-szepnęłam.
-Cholera Liz!-krzyknął i odwrócił się do mnie plecami.-Powiedź dlaczego.-dodał.
-Bo....
-No dalej, czekam.-pośpieszał mnie.
-Bo już Cię nie kocham.-wyszeptałam.
-Że co?-zapytał i popatrzył w moją stronę.-Powtórz!-w moich oczach zbierały się łzy.-Powiedź to jeszcze raz!
-Nie kocham Cię.
Patrzył na mnie z pustką w oczach.
Moje serce rozbił się na milion kawałków.
-Czy kiedykolwiek mnie kochałaś?-zapytał.
 Chciałam krzyczeć że dalej go kocham, ale nie mogłam.
-Cisza mówi sama za siebie.-powiedział po chwili.-Te wszystkie słowa które mi mówiłaś były jednym wielkim kłamstwem!-krzyknął.-Mam tylko pytanie. Dlaczego chciałaś mieć dziecko ze mną skoro nic do mnie nie czujesz?-zapytał.
-Harry...
-Nie, lepiej nic nie mów.-przerwał mi.- Jesteś potworem, nie człowiekiem Liz.-powiedział i wybiegł z salonu.
Jestem głupia.
Po mojej twarzy zaczęły płynąć strumienie łez.
Moje serce rozpadło się na milion kawałków.
A to wszystko na własne życzenie.
Ale tak będzie lepiej dla niego.
Znajdzie sobie dziewczynę z którą będzie mógł założyć pełną rodzinę.
Zasługuję na to.


***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Nic nie mówię, bo to nie ma sensu...

Dziękuje za te 2 komentarze pod 12 ;))
Kocham Was ♥♥♥


Zapraszam na:


&
&

piątek, 5 kwietnia 2013

12.



Willa


Rozglądałam się za charakterystyczną sylwetka Liz, ale nigdzie nie mogłam jej dostrzec. Zaczęłam się denerwować.
-Jest?-zapytał mnie Harry który z ni kąt pojawił się obok mnie, pokręciłam przecząco głową.-Powinna już być.-powiedział.
-Spokojnie może są korki.-powadziłam, ale wiedziałam że moje wytłumaczenie jest bezsensu.
-O tej porze to nie możliwe.-odparł.
-Harry już czas.-powiedział jakiś mężczyzna podchodząc do nas.
-Moment.-odpowiedział.
-Nie moment, tylko już.-usłyszeliśmy głos mojego ojca.
-Ale nie ma Liz.-powiedział loczek.
-Na pewno już jedzie, musimy zaczynać fani czekają.-mówiąc to pociągnął go za rękę.
-Spróbuj do niej dzwonić.-powiedział w moją stronę Harry.
Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Beth.
Pierwszy sygnał. Nic.
Drugi sygnał. Nic.
Trzeci sygnał. Nic.
Czwarty sygnał. Nic.
Piąty sygnał. Nic.
-Hej...
-Liz jak dobrze.-powadził.
-...tu Liz zostaw wiadomość po sygnale.-a mój entuzjazm momentalnie opadł.
Nacisnęłam czerwona słuchawkę i popatrzyłam w stronę sceny.
Chłopki już na niej byli.
Harry popatrzył w moja stronę, a ja tylko pokręciłam głową.
Loczek zacisnął usta w wąską linie, ale po chwili pojawił się na nich sztuczny uśmiech.
Popatrzyłam na Niall, który w tym samym momencie popatrzył na mnie.
Tym razem to ja umieściłam wymuszony uśmiech na mojej twarzy, ale blondyn zbyt dobrze mnie znał i powiedział do mikrofonu.
-Za raz tu będzie.-na hali zapadł grobowa cisza, a każdy patrzył na chłopaka.
Uśmiechnęłam się, ale tym razem był to szczery uśmiech. I wybuchłam śmiechem.
Po chwili każdy zaczął się śmiać.
-Przedstawiamy Nialla,ten który mówi sam do siebie.-wykrzyczał Lou.-A teraz zaczynamy! Up All Night!-i ten pisk tych wszystkich dziewczyny. To było piękne.
Ponownie wybrałam numer Liz.
Dalej cisza.


*

Zadzwonił telefon.
Chłopaki właśnie śpiewali Summer Love.
-Liz, gdzie jesteś?-zapytałam wychodząc z hali aby coś usłyszeć.
-Dobry wieczór czy dodzwoniłam się do kogoś z rodziny pani Elizabeth Higgins?-usłyszałam po
drugiej stronie, a moje serce szybciej zabiło.
-Tak, jestem jej siostrą.-odpowiedziałam.
-Pani Higgins miała wypadek.-powiedziała kobieta.
-Jak to? Gdzie? Co z nią? Co z dzieckiem?-pytania wydobywał się z mojego gardła.
-Przykro mi nie mogę udzielić takich informacji przez telefon, pani Higgins jest w szpitali św. Franciszka, proszę jak najszybciej przyjechać.-powiedział i rozłączyła się.
Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. 
Szybko pobiegłam za kulisy.
-Willa co się stało?-zapytał ojciec widząc moją zapłakaną twarz.
-Liz jest w szpitalu, miała wypadek.-powiedziałam.-Musze powiedzieć to Harremu.-dodałam.
-Willa nie teraz, muszą skończyć występ.-powiedział i złapał mnie za rękę.
-Żartujesz prawda?-zapytałam i popatrzyłam na niego.
-Nie, skończą występ wtedy się dowie.-powiedział.
-Jakiś cholerny występ jest ważniejszy od Twoje córki i wnuka?-zapytałam.
-Willa przykro mi.-odparł.
-Jesteś najgorszym ojcem na świecie, a myślałam ze się zmieniłeś, myliłam się.-powiedziałam wyszarpałam się z jego uścisku i szybko wbiegłam na scenę. Wszystkie fanki zaczęły krzyczeć, a chłopaki patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-Musisz ze mną iść.-powiedziałam do loczka.
-Willa co się stało?-zapytał Niall podchodząc do mnie i łapiąc moją dłoń.
-Musimy iść.-powtórzyłam.
-Ale dokąd?-zapytał Harry.
-Liz jest w szpitalu.-powiedziałam, a on momentalnie zbladł. Pokiwał głową i przyłożył mikrofon do ust.
-Mam nadziej  że mi wybaczycie.-powiedział i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę zejścia ze sceny.
-Harry wracaj!-krzyknął ojciec.
-Liz jest ważniejsza, niż to wszystko.-odpowiedział i wybiegliśmy z budynku.


*


 -Gdzie ona jest?-zapytał Harry pielęgniarki kiedy wbiegliśmy do szpitala.
-O kogo pan pyta?-zapytała starsza kobieta.
-Elizabeth Higgins.-odpowiedziałam za niego.
-A państwo są...
-Jestem jej siostrą.-przerwałam jej.
-A pan?-zapytała patrząc na loczka.
-On jest ojcem dziecka.-powiedziałam za niego.
Kobieta popatrzyła na niego z żalem w oczach.
-Pani Higgins jest operowana.-powiedziała.-Blok operacyjny numer 4, prosto i na lewo.-dodała i ręką pokazała nam drogę.
Szybko pobiegliśmy w tamta stronę.
-Nie wybaczę sobie jeśli coś jej się stanie.-powiedział loczek i osunął się po ścianie.
-Będzie dobrze Harry, musi być.-odparłam przytulając go do siebie.
Oby było dobrze.


*


Po godzinie z bloku operacyjnego wyszedł lekarz.
-Co z nią?-zapytał Harry wstając w szybkim tempie.
-A pan jest kim dla pacjentki?-zapytał bacznie mu się przyglądając.
-Jest ojcem dziecka.-odparł.
-Pani Higgins został potrącona przez samochód co spowodowało krwotok wewnętrzny.-powiedział, a ja czekałam tylko na jedno.
-Co z nią?-zapytał ponownie Harry.
-Straciła dużo krwi,ale jej stan jest stabilny.-odparł.
-A dziecko?-zapytałam.
-Przykro mi.-powiedział i minął naszą dwójkę.
-Harry...-zaczęłam, on tylko pokręcił głową.
-Wrócę na koncert.-powiedział i wstał z podłogi.
-Harry proszę Cię.-powiedziałam i złapałam go za rękę. 
-Muszę coś zrobić, wrócę.-mówiąc to wyrwał dłoń z mojego uścisku i skierował się do wyjścia.
Bez chwili namysły wybiegłam za nim.
-Harry poczekaj!-krzyknęłam.- Jadę z Tobą.-dodałam i usiadłam na miejscu pasażera.



*


-Co z Liz?-zapytał ojciec kiedy nas zobaczył.
-Teraz Cię to interesuje?-zapytałam i minęłam go.
Weszłam za Harrym na scenę i stanęłam z boku.
- Chciałbym zaśpiewać jedną piosenkę.-powiedział cała hala momentalnie uciszyła się.
Harry podszedł do chłopaków z zespołu i szepną każdemu co mają grać.
Po chwili usłyszeliśmy pierwsze dźwięki.
Na moje twarzy pojawił się od razu mokre ślady.
Po chwili poczułam na swoim ramieniu czyjeś ręce. Popatrzyłam na Niall i od razu wtuliłam się w niego.
Wszyscy słuchali jego głosu z zapartym tchem. Nikt nie odezwał się. Było tylko słychać muzykę i słowa który wydobywały się z bruneta. 
Przy drugiej zwrotce, na słowa: 
"...With a smile like hers
And a dimple beneath your chin..."
Głos bruneta załamał się. A ja zachłysnęłam się powietrzem.
Popatrzyłam na widownie.
Każdy w oczach miał łzy.
"...Cause you just a small bump unborn for 4 months then torn from life
Maybe you were needed up there but we're still unaware as why."
Ostanie słowa wypowiedział, a ja z chłopakami podeszliśmy do niego i przytuliliśmy.
Harry nie powstrzymywała emocji, jak i nikt inny.
To było ciężkie dla nas wszystkich, ale dla niego najbardziej.
-Dobra wystarczy.-powiedział od nas i odsunął się.
Patrzyliśmy na niego co teraz zrobi.
Loczek wziął głęboki oddech i przystawił swój mikrofon do ust.
-Dzisiejszy dzień będzie dla mnie najgorszym dniem w życiu, dziś straciłem kogoś kogo do końca jeszcze nie miałem. Nie dowiem się czy miał to być chłopiec czy dziewczynka.Nie dowiem się czy były on lub ona podobna do mnie, może byli by tak ślicznie jak Liz. Nie będzie mi dane zobaczyć jego pierwszych kroków, nie będę mógł usłyszeć jego pierwszego słowa, nie będę mógł widzieć jak dorasta. Nie będę widział jak pierwszy raz idzie do szkoły, nie zobaczę jak będzie zachowywał się kiedy po raz pierwszy zakocha się. Nie będę mógł trzymać go w swoich ramionach i nazwać "moim synem lub córką". Nie będzie moim oczkiem w głowie. Jedna chwila i ten kto jest jedną z dwóch najważniejszych osób w Twoim życiu odchodzi. Nie życzę tego nikomu, ale ta osoba która sprawiła to że jego już nie ma, niech cierpi jak ja.- powiedział a po jego policzkach zaczęło spływać mnóstwo łez. Popatrzył po osobach zgromadzonych na hali i zszedł ze sceny. 
My zrobiliśmy to samo.
-Muszę do niej jechać.-powiedział tylko tyle i skierował się do wyjścia.
Ruszyliśmy za nim.


*


Ponownie weszliśmy do szpitala. 
Pielęgniarka która siedział w recepcji popatrzyła na nas.
-Sala 276.-powiedziała nie czekając na nasze zapytanie, Harry tylko skinął głową dziękując. Skierowaliśmy się w wyznaczone miejsce.
 Pierwsze do sali wszedł Harry.
Liz leżała na łóżku wpatrując się w ścianę na przeciwko.
-Elizabeth?-zapytał spokojnie brunet, ona odwróciła głowę w naszą stronę.
-Prze pięć miesięcy nie użyłeś całego mojego imienia.-powiedziała.-Czy to znaczy że już mnie nie kochasz i jesteś zły?-zapytała a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Nie Liz.-zaprzeczył.-Kocham Cię całym serce, zawsze będę Cię kochał.-dodała.
-Ale nie jestem już w ciąży, możesz być wolny jak przed tym wszystkim, możesz mieć każdą dziewczynę.-powiedziała.-Nie chce żebyś był ze mną tylko dlatego że byłam z Tobą w ciąży.-dodała.
-Nie mów tak nawet, nie byłem z Tobą tylko dla dziecka. Byłem z Tobą i tym maluchem.
-To była dziewczynka.-powiedziała szeptem Beth.
-Diana Anne.-z ust Harrego wydobyły się dwa imiona, jego usta ułożyły się w lekki uśmiech, a z oczu popłynęły łzy.-Miałbym córkę.-dodał i przytuliła do siebie Liz.
-Zostawmy ich samych.-powiedziałam do chłopaków i złapałam Nialla za rękę.
Wyszliśmy z sali i stanęliśmy przy szybie.
Oboje płakali, ale byli razem.
Cierpieli razem.
Mieli do tego wszelkie prawa.
Stracili najważniejszą osobę w ich życiu.
Stracili Dianę Anne.


***

Przepraszam za wszystkie błędy.



I co teraz? 


Dziękuje za komentarze ;**
Kocham Was ;)
Do następnego ;))



Zapraszam na:

Stay out from me

&

One day

&

Four Other Worlds

czwartek, 28 marca 2013

11.



*cztery miesiące później, dokładniej grudzień*


Elizabeth


-Liz.-usłyszałam jego głos, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.-Kochanie czas wstać.- ten cudowny głos koło mojego ucha.
-Daj mi jeszcze chwilę.-odparłam podnosząc jedną powiekę do góry.
-Chciałbym ale nie mogę.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Dlaczego?-zapytałam z wyrzutem.
-Mamy wizytę u lekarza, zapomniałaś?-zapytał.
-Dziś 4?
-Tak.-mówiąc to zaśmiał się.-Pójdę zrobić śniadanie.-powiedział i znów złożył na moim czole całusa.
-Kocham Cię.-wyszeptałam.
-A ja Ciebie.-odparł i położył rękę na moim już sporawym brzuch.-I Ciebie też kocham.-dodał i pocałował go.
-Jesteś głupi.-zaśmiałam się.
-Głupek który kocha Cię jak nikogo innego.-odparł i skierował się do wyjścia.
-Harry?-zapytałam, a on odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie pytająco.-Pomożesz mi wstać?-zapytałam lekko speszona.
-Oczywiście.-powiedział i wrócił z powrotem do łóżka.Lekko chwycił moje dłonie i pociągnął do góry.
-Dziękuję.-powiedziałam szeptem i ucałowałam jego usta.
-Nie ma za co.-odparł i wyszedł.


*


-Liz jak tam?-z kuchni słychać było donośny krzyk bruneta.
-Już schodzę.-odkrzyknęłam.
-Poczekaj, pomogę Ci.- od razu przy mnie pojawił się Lou.
-Ale ja spokojnie dam sobie radę.-odparłam.
-Nie wydaje mi się.-powiedział i złapał mnie pod rękę.
-Przecież ja nie jestem jakoś poważnie chora, to tylko ciąża.-powiedziałam.
-Albo aż ciąża.-poprawił mnie.
-Was już chyba wszystkich porąbało.-podsumowałam.
-Czy ja wiem, po prostu nie chcemy mieć na pieńku z Harrym.-powiedział, a ja popatrzyłam na niego pytająco.-Dba o Ciebie jak o jajko, a my musimy mu w tym pomagać.-dodał.
-Ale ja sobie doskonale sama radzę, nie potrzebuje waszej pomocy na każdym kroku.-starałam jakoś wbić mu to do głowy.
-Właśnie że potrzebujesz.-mówiąc to sadowił mnie na krześle w kuchni.-Pasażerka doprowadzona na miejsce!-podniósł głos i zasalutował jak w wojsku.
-To jak będę w dziewiątym miesiącu to chyba nie będzie mi wolno wstawać z łóżka.-powiedziałam.
-Ewentualnie na siku.-mówiąc to Lou zaczął uciekać bo chciałam go zabić.
-Nie!-krzyknął Harry kiedy zauważył że wstaje.-Siadaj i jedź.-dodał stawiając przede mną talerz wypełniony jadzeniem.
-Czy ty myślisz że ja to wszystko zjem?-zapytałam.
-No tak.
-Harry ja nie jestem słoniem.-mówiąc to zaśmiałam się.
-Ale teraz jesz za dwoje.-mówiąc to zrobił wybrzuszenie rękoma wokół swojego brzucha.-Nie marudź tylko jedz.
-Czy ktoś mówi o jedzeniu?-zapytał wpadając do kuchni Niall.
-Tak, ale nie dla Ciebie.-odparł mu brunet.
-Dlaczego ja nie mogę być w ciąży?-zapytał smutny siadając obok mnie.
-Bo jesteś facetem?-zapytał Willa wchodząc po chwili do pomieszczenia.
-Ale to jest nie sprawiedliwe!-krzyknął.-U nas to ja będę w ciąży.-dodał, a ja zachłysnęłam się kawałkiem pomarańcza.
-Że wy niby, ten tego?-zapytałam patrząc to na moją siostrę to na blondyna.
-Nie!-wykrzyknęli równo.
-Chodziło mi że kiedyś.-dodał Niall.
A ze mnie jakby spłyną cały stres, jeszcze niech Willa zaciąży to dopiero byłoby "cudownie". 
Patrząc na mnie cała trójka wybuchnęła śmiechem.
-Nie lubię was!-powiedział i zabierając moje śniadanie ruszyłam do salonu.


*


-Harry?-zapytałam, chłopak podniósł na mnie swój wzrok.-Jedź.-powiedziałam.
-Nie.-odparł.
-Musisz, za pół godzinny masz koncert.-powiedziałam.
-Nie zostawię Cię.-powiedział i zaczął obracać swój telefon w palcach.
-Mi się nic nie stanie, a nie wiadomo ile tutaj jeszcze zejdzie.-oparłam.-Musisz tam być.
-Na pewno?-zapytał, a ja pokiwałam głową.-Dobrze.
-Jak wyjdę, wezmę taksówkę i dojadę do was.-powiedziałam, a on wstał, pocałował mnie w głowę i wyszedł.
-Elizabeth Higgins?-podeszłą do mnie kobieta koło trzydziestki, pokiwałam tylko twierdząco głową.-Proszę za mną.-szybko wstałam i poszłam w stronę drzwi z numerem 12.


*


- Chcesz znać płeć dziecka?-usłyszałam ze strony doktor Blum.
-Jeśli mogę.-powiedziałam nieśmiało.
-Oczywiście.-odparła i zwróciła się w stronę monitora.-Widzisz tutaj ma główkę.-pokazała nie
wyraźny ślad na ekranie.-A tutaj rączki, tu nóżki i jest to bardzo dobrze rozwijająca się dziewczynka.-skończyła.
-Będę mieć córkę?-zapytałam patrząc na nią wielkimi oczami.
-Tak.-powiedziała wycierając mój brzuch.-Wiesz już jak ją nazwiecie?-zapytała.
-Diana Anne.-odparłam.
-Ładnie, sami to wymyśliliście?-zapytała.
-Pierwsze imię jest po mojej mamie, a drugie po mamie Harrego.-powiedziałam z wielkim uśmiechem.
-O, to nie jest za bardzo spotykane.-powiedziała.-Pewnie babcie cieszą się.-dodała.
-Anne tak, a moja mam nie mam pojęcia.-odparłam, lekarka popatrzyła na mnie zdziwiona.-Umarła dziewięć lat temu.-wyjaśniłam.
-Przykro mi.-mówiąc to dotknęła mojego ramienia.
-Dziękuję.
-Zażywaj dalej te same witaminy i to chyba wszystko.-mówiąc to wręczyła mi receptę.-Do zobaczenia w przyszłym miesiącu.-dodała.
-Do widzenia.-odparłam wychodząc z gabinetu.
Założyłam płaszcz i wyszłam przed budynek.
Zbliżała się wieczór i robił się już zimno.
Stanęłam przy ulicy wypatrują jakieś taksówki, ale jak na moje nieszczęście nie jechała żadne.
W oddali zobaczyłam rozpędzony samochód, który jechała wprost na mnie.
Jak zahipnotyzowana patrzyłam na niego, nie mogłam się ruszyć.
Patrzyłam na reflektory które rzucały światło w moją stronę.
Naglę poczułam przeszywający ból.
-Za chwilę będzie karetka.-krzyknął ktoś po mojej prawej stronie, a tylko pokiwałam głową
Zanim zamknęłam oczy zobaczyłam gromadę ludzi wokół mnie.
A ostatnią moją myślą była Diana.



***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Zabijecie mnie?
Taki krótki i na szybko...
Co będzie dalej? 



Do następnego, który będzie szybciej niż ten ;)
Kocham Was ;**


Mam prośbę kto przeczyta doda komentarz, nawet jedno słowo, proszę to wiele do mnie znaczy ;)


Zapraszam na :


&

Four Other Worlds

 Ps.
Co myślicie o nowym wyglądzie? :P 
Wiem nie jest jakoś bardzo wymyślny, ale cóż...  

piątek, 15 marca 2013

10.



Willa


*miesiąc później*


Niby wszystko wraca do normy.
Właśnie niby.
Życie nie daje nam tego czego chcemy.
Życie jest zagadką.
Życie nie jest pisane tylko przez nas.
Bo jeśli ja pisałabym to co ma się stać w moim, już dawno bym nie żyła.
Wtedy za pierwszym razem.
Byłabym z nimi.
I wszystko było by dobrze.
-Willa?-usłyszałam, za mną stał Niall.
Popatrzyłam na niego.
-Jak tam?-zapytał, a ja tylko obojętnie poruszałam barkami.-Odezwiesz się?-zapytał znowu, tym razem pokręciłam głową i odwróciłam od niego wzrok.
-Willa, tak nie można.-mówiąc to odwrócił mnie w swoją stronę.-Powiedź chociaż jedno słów, tylko jedno.- po jego policzkach zaczęły spływać łzy.-Proszę jeśli coś do mnie czujesz, powiedź coś.-dodał, patrzyłam w jego oczy, oczy który w tym momencie były przepełnione rozpaczą, żalem ale także miłością. Miłością do mnie?
Patrzył na mnie wyczekująco, a ja stałam i patrzyłam na niego.
-Rozumiem.-powiedział pod chwili i skierowała się do drzwi.
Przymknęłam oczy i pozwoliłam łzom płynąć po mojej twarzy.
-Kocham Cię.-wyszeptałam kiedy sądziłam że nie ma go już w pokoju.
Kocham go, ale nie mogę pozwolić mu żeby cierpiał.
Żeby cierpiał przeze mnie.
Nigdy.


*


-Willa!-usłyszałam krzyk Liz.
Po chwili wpadał do mojego pokoju. Popatrzyłam na nią, jej buzia była cała w łzach. 
-Willa.-powiedziała znowu i podeszła do mnie, wyciągnęłam w jej stronę ręce.-Jestem w ciąży.-wyszeptała po chwili, a we mnie aż się zagotowało.
Odsunęłam ją od siebie na wyciągnięcie ramiom.
-Powiesz coś?-zapytała pociągając nosem.
-Zabije go.-wysyczałam przez zęby i ruszyłam do drzwi. Nie zwracając najmniejszej uwagi na go że moja siostra krzyczy za mną żeby zatrzymała się. W szybkim tempie zbiegłam po schodach i weszłam do salonu.
Na kanapie przed telewizorem siedzieli wszyscy.
-Willa wyszłaś z pokoju, to dobrze.-powiedział Liam.
-Zamknij się!-podniosłam głos, teraz pięć par oczu patrzyła na mnie jak na kosmitę.
A w oczach Niall zobaczyłam ból.
Sama była na siebie zła.
-Willa...-zaczął Lou.
-Cisza!-znów powiedziałam trochę głośniej i podeszłam do lokowatego. I bez chwili zastanowienia uderzyłam go w twarz.
-Co do cholery!-krzyknął i złapał się za policzek.
-Miałeś jej nie skrzywdzić.-syknęłam i znowu uderzyłam go w twarz, tylko tym razem w drugi policzek.
-Co ja takiego zrobiłem?-zapytał.
-Jesteś idiotą!-podniosłam znowu rękę, ale w tym samym momencie ktoś mnie powstrzymał.
-Puść!-syknęłam w stronę Niall.
-Nie!-powiedział spokojnie.
-Już!
-Willa, proszę.-mój wzrok skierował się na Liz która stał przy wejściu.
-Powie mi ktoś co ja takiego zrobiłem?-zapytał Harry.
-Dziecko, kretynie!-oparłam z jadem.
-Osz kurwa.-powiedział Zayn.
-Liz, o co tu chodzi?-zapytał loczek patrząc na moją siostrę.
-Przepraszam.-wyszeptała i pobiegła na górę.
-Na przyszłaś Styles naucz używać się gumki.-powiedziałam i ruszyłam za Beth.
Teraz ona jest najważniejsza.
Nikt inny.
Tylko ona.


*


-Mogę wejść?-usłyszałam głos Harrego.
-A masz coś sensownego do powiedzenia?-zapytałam.
-Wiesz chyba wolałem jak się nie odzywałaś.-powiedział.
-Harry!-upomniała go Liz.
-Przepraszam.-szepnął.
-Ta jasne, przepraszasz ale to nie jest szczere.-odparłam i wstałam z łóżka.-Dasz sobie z nim radę?-zapytałam patrząc na Liz.
-Tak, dziękuję Willa.-powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
-Nie ma za co.-odparłam.
-Willa, ale ja naprawdę...
-Nic już nie mów Harry i ja też nie będę.-przerwałam mu i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi.


*


-Willa?-przymknęłam oczy kiedy znów usłyszałam głos Nialla.-Popatrzysz na mnie?-zapytał, pokręciłam przecząco głową.-A odezwiesz się?-spytał znów, a ja ponownie pokręciłam głową.-Miło, wiesz co nie rozumiem Cię. Jesteś osobą której nie da się ogarnąć, jesteś raz jak ogień, a raz jak woda. Dziewczyno zdecyduj się w końcu! Powiedz coś!-krzyknął, popatrzyłam na niego a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Co mam Ci powiedzieć? Że Cię cholernie kocham? Że nie mogę spać po nocach, ba za każdym razem Ty pojawiasz się w moich snach? Że jesteś jedną z nielicznych osób na których mi zależy? Nie mogę być z Tobą, zrozum to.-powiedziałam trochę ciszej.
-Niby dlaczego?-zapytał.
-Bo nie chce żebyś cierpiał, ja nie chce cierpieć. Nie chce przechodzić przez to co kiedyś, mam za mało lat żeby codziennie myśleć o śmierci. Nie chce znowu być zraniona. Nie chce.-rozpłakałam się na dobre.
Niall nie zważając na mój opór przyciągnął mnie do siebie.
-Nie pozwolę żebyś cierpiała, dopóki żyję nie pozwolę nikomu Cię skrzywdzić.-wyszeptał.-Tylko daj mi szansę.-poprosił.
Popatrzyłam w jego oczy.
Te cudowne oczy.
-Kocham Cię Willa, uwierz mi.-powiedział po chwili.
-Wierzę.-odparłam, a on pomału zaczął się do mnie zbliżać.
Po chwili nasze usta złączyły się.
Przytuliłam się do niego, na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, a z oczu cały czas płynęły łzy.
Teraz muszę dbać o to żeby wszystko było dobrze.
Żeby każdy był szczęśliwy.


*


-Czyli mam rozumieć że Liz jest w ciąży?-zapytał tata po raz trzeci, siedział na kanapie i trzymał się za głowę. Wszyscy tylko pokiwaliśmy na tak.
-Moja mała Liz jest w ciąży.-powtórzył.
-Za nie długo nie będzie już taka mała.-zaśmiał się Lou.
Wszyscy zmierzyliśmy go wzrokiem.
-Dobrze, w takim razie zastajecie w Londynie.-powiedział tata.-A ty Harry.-tu pokazał na niego palcem.-Musisz wziąć się w garść i stać się godnym miana "ojca".-dodał.
-Paul!-upomniała go Clodagh.
-No co?-zapytał.
-A Ty ile miałeś lat kiedy urodziła się Liz?-zapytał.
-To były inne czasy.-odparł.
-Gorsze czasy, dadzą sobie radę jestem tego pewna.-powiedziała i zaczęła głaskać Liz po plecach.
-Dziękuję.-wyszeptała.
-Nie ma za co.-odparła.-Paul wychodzimy.-powiedziała do ojca i wstała.
Teraz będzie inaczej?
Ale czy wszystko będzie dobrze?
Czy wszystko się ułoży?
Czy wszyscy będą szczęśliwi?
Zobaczymy.

***

Przepraszam za wszystkie błędy.


I przepraszam za długość ;)
W szkole do dupy jak cholera...
Jest masakrycznie, a nawet gorzej :/ 
Ale dam radę ;)


Co wy na to? :P
Kocham Was ;))
Do następnego ;***

Zapraszam na:

One day

&

Zaczęłam II część :

Four Other Worlds

piątek, 1 marca 2013

9.



Elizabeth


-Co z nią?-zapytałam lekarza który wyszedł właśnie z sali na którą przewieźli Willę.
-Przykro mi na razie nie jestem w stanie nic powiedzieć.-odparł i poszedł w stronę pielęgniarek.
-Jak jej się coś stanie nie daruję sobie.-powiedziałam, a Harry przytulił mnie do siebie.
-Ciii, nie mów tak.-szepnął.-Wyjdzie z tego, jest silna.
Rozpłakałam się na dobre.
Popatrzyłam na Niall który stał oparty o szybę, która pozwalała nam zobaczyć co dzieje się w sali.
Po jego twarzy płynęły łzy.
Wiem że to co powiedziała na końcu było prawdą, ona nigdy nie rzuca słów na wiatr, nawet po dragach.
Na krzesełkach siedzieli pozostali.
-To wszystko moja wina.-powtarzał tata w kółko.
-Masz racje to Twoja wina, znowu.-krzyknęłam i biegiem skierowałam się w stronę wyjścia.
-Liz czekaj.-usłyszałam za sobą głos Harrego. Nie zatrzymałam się, chciałam jak najszybciej opuścić szpital.
-Liz!-krzyknął znowu i złapał mnie za rękę.-To nie jest dobry moment na to żeby obwiniać wszystkich za to co się stało, teraz musimy wierzyć że Willa wyjdzie z tego i będzie wszystko dobrze.-powiedział trzymając moją twarz w dłoniach.
-Ale on dobrze wiedział że ona nie jest wystarczająco silna, aby powiedzieć o tym co jej było, a i tak zrobił to co zrobił.-szlochałam.
-To nie on, a klinika.-wyjaśnił.-To ich wina że rozgłośnili tą sprawę, tylko i wyłącznie po to żeby zyskać inwestorów.-dodał.-Wrócimy?-zapytał.
-Tak.-odparłam.
Weszliśmy z powrotem na korytarz gdzie byli wszyscy. Puściłam dłoń bruneta i podbiegłam do taty. Wtuliłam się w niego.
-Przepraszam.-wyszeptałam.
-Ale ja się nie gniewam.-powiedział.
-Kocham Cię tato.
-Ja Ciebie też Liz i Wille też, kocham Was obie.-odpowiedział.
-Przeprasza.-usłyszeliśmy głos lekarza.
-Tak?-zapytał tata.
-Myślę że lepiej jak państwo wrócą do domu, nie wydaje mi się żeby przez noc stan Willi się poprawił, nie ma potrzeby żeby państwo męczyli się tutaj .
-Ale wszytko z nią w porządku?-zapytał tata.
-Jej stan jest stabilny, ale nie mówię że wszystko jest dobrze. Najbliższa dobra pokaże nam jak to będzie.-powiedział.
-Ja się stąd nie ruszam.-powiedział Niall, nawet na nas nie patrząc, jego wzrok wbity był w twarz mojej siostry.
-Ale...-zaczął lekarz, ale chłopak mu przerwał.
-Nie ruszam się stąd.-powtórzył.
-To my też nie.-powiedziałam i stanęłam obok blondyna.
-Wy jedźcie do domu, jak coś będę dzwonił.-odparł i popatrzył na mnie. Jego oczy były całe czerwone od płaczu. Moje zapewne wyglądały tak samo, ale to nie było ważne. Popatrzyłam na jego prawą dłoń, był zaciśnięta odkąd tutaj przyjechawszy.
-Niall co tam masz?-zapytałam.
On najpierw popatrzył na mnie a później na swoją rękę. Po chwili otworzył ją, a moim oczom ukazała się tabletka z napisem "love".
-Tylko tyle udało mi się jej wyrwać.-powiedział ze łzami w oczach.
Szybko przytuliłam go do siebie.
Cierpiał, było to widać.
On ja kochał. 
Wyjęłam ją z jego ręki i podeszłam do lekarza.
-To jedna z tabletek które Willa łyknęła.-powiedziałam podając ją mężczyźnie.
-O to dobrze, przyda nam się do stwierdzenia co to jest.-powiedział i zaczął ją oglądać.-Bo powiem szczerze że pierwszy raz widzę coś takiego.-dodał, a my popatrzyliśmy po sobie.-Ale spokojnie, w laboratorium sprawdzą co to jest. A teraz przepraszam ale pacjenci czekają.-powiedział i odszedł.
-To co wracamy do domu?-zapytał Lou cichym głosem.
-Na to wygląda.-powiedziałam.-Niall, proszę Cię chodź z nami.-zwróciłam się do chłopaka.
-Nie.-odparł.
-Ale nikt nawet Cię do niej nie wpuści, nie ma sensu.-powiedziałam.-Proszę ona na pewno nie chciałaby żebyś tu tak sterczał.-dodałam.
-Dobra, ale jutro z samego rana tu przyjeżdżamy?-zapytał.
-Tak.-powiedziałam.
-No to chodźmy.-mówiąc to ostatni raz popatrzył na Wille.
Wszyscy razem ruszyliśmy do wyjścia.
To był ciężki wieczór.
A co przyniesie przyszłość?
Tego nie wiem.

*

Obudziłam się wtulona w Harrego.
Chwila w Harrego?
A no tak przecież wczoraj go o to poprosiłam.
Dalej nie mogłam uwierzyć że jesteśmy razem.
Ten moment kiedy wybrałam się na samotny spacer do lasu nad jeziorem, chciałam w spokoju pomyśleć, ale on poszedł za mną.
-Liz!-zawołał mnie, lekko odwróciłam się w jego stronę.
-Czego chcesz Harry?-zapytałam.
-Muszę Ci coś powiedzieć.-odparł.-To znaczy muszę coś zrobić.-poprawił się po chwili i w szybkim tempie przybliżył swoje wargi do moich.
Całował zachłannie, jakby to był pierwszy i ostatni raz.
Jakbym miała go odtrącić.
Jakbym mogła tego nie chcieć.
Wplotłam rękę w jego brązowe loki.
Uwielbiałam te jego włosy, były cudowne.
Po chwili oderwał się ode mnie.
-Oddałaś pocałunek?-zapytał, ja tylko pokiwałam głową.
Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech i znów wpił się w moje lekko zmarznięte usta.
-Chodźmy już spać.-powiedział po chwili i łącząc nasze palce skierował się w stronę naszego obozu.
Na drugi dzień obudziłam się w identycznej pozycji jak teraz.
Na moją twarz wkradł się lekki uśmiech.
Nagle usłyszałam że na dole zbija się szkło lub porcelana.
Szybko wyplatałam się w uścisku bruneta, powoli wyszłam spod kołdry i skierowałam się na dół.
Na palcach szłam w stronę kuchni, a co jeśli to jakiś złodziej?
Weszłam do pomieszczenia na podłodze siedział Niall i chował swoją głowę w dłoniach. Wokół niego było mnóstwo szkła.
-Niall?-zapytałam, on lekko podniósł głowę do góry. Patrzył na mnie nie obecnym wzorkiem.
Pewnie nie spał całą noc. W sumie ja sama budziłam się co chwilę.
-Przepraszam.-wyszeptał i zaczął zbierać odłamki szkła.
-Zostaw, ja to zmiotę.-powiedziałam i spod zlewu wyciągnęłam małą zmiotkę z szufelką.
Blondyn jakby nie słyszał tego co do niego mówię, dalej brał szkło w swoje ręce.
-Niall, ja to zrobię.-powiedziałam znowu, ale dalej nic.
Złapałam jego ramię, w tym momencie chłopak wbił sobie mocno jeden odłamek w rękę. Na płytki od razu zaczęły kapać wielki krople krwi.
-Nie ruszaj się zaraz się tym zajmę.-powiedziałam i wybiegłam z kuchni.
Szybko wpadłam do łazienki na parterze i zabierając z niej apteczkę, znów pobiegłam do kuchni, gdzie blondyn wpatrywał się nie obecnym wzrokiem w plamę jego krwi.
-Niall podejdź do zlewu.-poprosiłam, zero reakcji.-Niall!-podniosłam głos, a on uniósł wzrok na mnie.-Podejdź tu do mnie.-powiedziałam już łagodniej.
Chłopak niezdarnie zaczął się podnosić i po chwili był obok mnie.
Z apteczki wyjęłam wacik i wodę utlenioną. Polałam nią ranę i przyłożyłam wacik.
-Może trzeba to zszyć?-zapytałam sama siebie.
-Nie.-odparł mi blondyn.
-Musi to zobaczyć lekarz.-powiedziałam.
-Nie, zabandażuj i będzie dobrze.-odpowiedział.
-Niall...
-Zrób to o co Cię proszę.-przerwał mi, pokręciłam głową i zaczęłam okręcać bandaż wokół dłoni chłopaka.
-Gotowe.-powiedziałam po chwili.
-Dziękuję i przeprasza.-odpowiedział.
-Za co mnie przepraszasz?-zapytałam przyglądając się mu.
-Że Cię obudziłem tymi odgłosami.-odparł.
-I tak już nie spałam.-powiedziałam i posłałam mu słaby uśmiech.
Zapadł cisz.
-Kiedy pojedziemy do szpitala?-zapytał naglę Niall.
-Pewnie jak chłopaki wstaną.-odparłam.
-A nie moglibyśmy już teraz?-zapytał patrząc wprost w moje oczy.
-Moglibyśmy.-powiedziałam.-Poczekaj chwilę ubiorę się i jedziemy, tylko napisz wiadomość dla chłopaków i zostaw ją na stole.-dodała i poszłam na górę.
Wzięłam pierwsze lepsze cichy z szafy i skierowałam się od łazienki.
Tam szybko przebrałam się i zbiegłam na dół.
-Ja już jestem gotowa.-powiedziałam.
-Moment kończę pisać.-odparł mi blondyn.
Po chwili stał już obok mnie.
-Możemy jechać.-powiedział i złapał za kluczyki do samochodu.
-O nie ty nie możesz prowadzić przez rękę, dziś to ja jestem szoferem.-mówiąc to wyrwałam mu jej z ręki.
-To może jednak poczekamy na chłopaków?-zapytał z uśmiechem.
-Bardzo zabawne, umiem prowadzić gdybyś nie wiedział.-powiedziałam i wyszłam na dwór.
Wsiedliśmy do pojazdu i ruszyliśmy.

*

Weszliśmy na teren szpitala, szybko pobiegliśmy w stronę sali gdzie wczoraj leżała Willa. Stanęliśmy przed szyba, ale w sali leżał jakiś mężczyzna.
-Nie!-krzyknął blondyn.-Nie!
Pobiegł w stronę recepcji.
-Gdzie jest Willa Higgins?-zapytał a po jego oczach płynęły łzy.
Stałam jak wryta nie mogłam się ruszyć.
Gdzie ona jest? Pytałam się w myślach.
-Powie mi pani gdzie ona jest!-krzyczał blondyn.
-Jest pan kimś z rodziny?-zapytał go spokojnie.
-Pieprzyć to czy jestem z rodziny!-krzyknął.
-Uspokoi się pan czy mam wezwać ochronę?-zapytał.
-Gdzie ona jest?-zapytał i oparł się o ścianę.
-Przykro mi nie mogę udzielać takich informacji.-odparła.
-Liz zrób coś.-powiedział w moją stronę.
Nie ruszyłam się z miejsca.
Nie chciałam usłyszeć gdzie ona jest.
Może bałam się?
Może nie chciałam żeby to o czym myślałam było prawdą?
-Liz do cholery!-krzyknął.
-Jestem siostrą Willi.-powiedziałam i popatrzyłam na pielęgniarkę.
-Mogę jakiś dokument?-zapytał, podałam jej prawo jazdy.
-Już jesteście?-obok nas naglę pojawił się lekarz.
-Gdzie jest Willa?-zapytałam cicho.
-Została przewieziona na normalną salę, jest z nią już dużo lepiej.-powiedział z uśmiechem.
-Która sala?-zapytał blondyn.
-397, ale to że mówię że jest z nią lepiej nie znaczy że się wybudziła.-odparł.
-Nie ważne.-powiedział Niall i pobiegł w stronę sali.
Popatrzyłam za nim i tez rzuciłam się biegiem w tamtą stronę.
Lekarz szedł za nami.
Zatrzymałam się za blondynem który stał w drzwiach do sali mojej siostry.
Leżała dalej nie przytomna.
W moich oczach zebrały się łzy.
Niall powoli do niej podszedł. Usiadł na krzesełku i złapał jej dłoń w swoją.
-Hej.-wyszeptał, w moich oczach zebrały się kolejne łzy.
Do sali wszedł lekarz.
-Nie mamy pojęcia ile może być w śpiączce, przykro mi.-powiedział.
Pokręciłam głową i podeszłam do niej.
-Dasz radę, wierzę w Ciebie.-mówiąc to nachyliłam się nad nią i pocałowałam w czoło.-Wyjdziesz z tego krasnalu, na pewno.

*

-Gdzie jesteś?-usłyszałam głos Harrego w słuchawce.
-W szpitalu z Niallem.-odparłam cicho.
-Dlaczego nie czekaliście na nas?-zapytał.
-Zostawiliśmy kartkę w kuchni, przeczytaj sobie.-powiedziałam i rozłączyłam się.
Blondyn patrzył na mnie pytająco.
-O co chodzi?-zapytałam.
-Wy naprawdę jesteście razem?-zapytał.
-Chyba tak.-odparłam.
-Chyba?-zapytał.
-To skomplikowane.-powiedziałam nie patrząc na chłopaka.
-Jak to się stało?-zapytał.
-Niall musisz?-odparłam pytaniem na pytanie.
-Tak.-powiedział.-To jest lepsze niż myślenie cały czas o niej.-dodał i pokazał na Wille.
-Kochasz ją?-zapytałam.
-A Ty kochasz Harrego?-odbił piłeczkę.
-Kocham to zbyt duże słowo, coś do niego czuję ale czy to miłość?-zapytałam sama siebie.-Nie wiem.-dodałam.
-Ja ją kocham.-wyszeptał, a po jego policzku słynęła łza.
-Wiem, wszyscy to wiedzą i ona też.-powiedziałam i podeszłam do niego.-Obudzi się zobaczysz.-dodałam dotykając jego ramienia.
Znowu zaczął dzwonić telefon.
-Czego chcesz Harry?-zapytałam odbierając go.
-Tak tu na pewno nie mam jeszcze miłości.-powiedział ze śmiechem blondyn, za co dostał po głowie, ale to było chyba pierwszy raz od wczorajszej sytuacji kiedy uśmiechnął się.
-Sala 397.-powiedziałam znowu do telefonu i rozłączyłam się.-Powiem Ci że on jest strasznie dziwny.-te słowa skierowałam do Nialla.
-Jak każdy z nas.-odparł.
-Z tym to muszę się zgodzić.-powiedziałam i popatrzyłam na Wille.
Mogłaby śmiać się razem z nami, ale nie ona śpi.
A kiedy się obudzi?
Tego nie wie nikt.

*

*tydzień później*

-Panie doktorze co z Willą?-zapytałam, za mną stałą cała gromada.
-Obudziła się.-powiedział.
Popatrzyłam na niego z otwartymi ustami.
-Nie panie Horan nie pobiegnie pan do niej.-ostrzegł go lekarz.-Muszę przekazać państwu kilka informacji.-dodał.
Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, mocniej ścisnęłam rękę Harrego.
Czy to co mieliśmy usłyszeć miało być dobrą czy złą wiadomością?
Czy z Willą wszystko w porządku?
Dwa pytania które zaprzątywały moją głowę.
Dwa pytania które nie dawały mi spokoju.
Dwa pytania.
Tylko dwa pytania, albo aż dwa pytania.

*

Ze łzami w oczach szłam w stronę sali w której leżała moja młodsza siostra. 
Mój mały krasnal.
Moja Willa.
Wzięłam głęboki wdech i jako pierwsza weszłam do sali.
-Hej.-powiedziałam spokojnie.
Siedziała na łóżku i wpatrywała się w okno, prawie nie mrugając.
-Willa?-zapytałam.
Popatrzyła na mnie, ale nic nie powiedziała. 
Znów wbiła wzrok w widok za oknem.
-Willa?-tym razem jej imię wypowiedział Niall. 
Popatrzyła na niego,szybko wstał i wtuliła się w niego.
Ale dalej nie wypowiedziała ani jednego słowa.
-Powiedz coś.-poprosił ją blondyn po chwili.
Zwróciła swój wzrok na niego, ich oczy spotkały się.
Ona tylko pokręcił głową i wróciła na swoje miejsce.
Nic.
Ani jednego słowa.
Głucha cisza.

***

Przepraszam za wszystkie błędy.

Nie wyjaśniłam za bardzo tego jak to się stało że są razem, za co przepraszam ;***

I teraz czas na przykre sprawy ...
Na tym rozdziale na tą chwilo kończę moją działalność tutaj...
Wiem teraz pewnie mnie zjedziecie, ale muszę...
Jestem w klasie maturalnej( w tym momencie widzę wasze zdziwienie ;P) i zostało mi tylko nie całe 2 miesiące szkoły, a jeśli chce mieć jako tako dobre oceny na świadectwie muszę wziąć się za nauką, a uwierzcie cholernie mi się nie chce...
Ale spokojnie wrócę tu :P
Może dodam coś raz w miesiącu, może trochę częściej ;)
Ale niby teraz moim priorytetem ma być ukończenie szkoły, zdanie matury i egzaminu zawodowego...
Szczerze czarno to widzę i przeraża mnie to...
Więc mam nadzieje że mnie rozumiecie i będziecie za mnie trzymać kciuki :P


A teraz pytania?
Jak myślicie co będzie z Willa?
Czy to co jest między Harrym a Liz przetrwa?
Czy Niall zdoła dotrzeć do Willi?
Czy wszystko będzie dobrze?


Zostawiam was na pewno z wieloma pytaniami :D za co przepraszam ;**
I jeśli nie będę komentować waszych blogów to z góry przepraszam, ale na 100 % będę je czytać a jak znajdę chwilę postaram się komentować wszystko ;**

Kocham Was ;***
Do zobaczenia kiedyś tam ;))
Buziaki,
xxxxxxx 


Zróbcie coś dla mnie i jeśli przeczytaliście ten rozdział zostawcie po sobie ślad, jeśli zobaczę że jest was dużo to postaram się znaleźć trochę czasu i napisać szybciej 10 :))


Oczywiście zapraszam na:

One day

czwartek, 21 lutego 2013

8.



Willa



*dwa dni później*

Leżąc w namiocie patrzyłam w górę. Nie miałam ochoty żeby wstawać. Nialla już dawno opuścił nasz „cudowny” tym czasowy dom. A ja nie mogłam zebrać się na to aby cokolwiek zrobić.
-Willa?-usłyszałam głos siostry.
-Hm?-zapytałam.
-Może byś już wstała?-zapytała znowu.
-Nie mam siły.-odparłam. W tym samym momencie głowa Liz znalazła się w namiocie.- Chodź tu do mnie.-powiedziałam, a ona zrobiła to o co prosiłam.
-Co tam krasnalu?-zapytała.
-Myślałam że już nigdy tak mnie nie nazwiesz.-powiedziałam ze śmiechem.
-A co przeszkadza Ci to?-zapytała znowu.
-Nie, powiem Ci że brakowało mi tego.-odparłam.
-No to teraz będę tak do Ciebie mówić.
-Ale tylko jak będziemy we dwie,dobrze?-zapytałam.
-Dobrze krasnalu.-powiedziała.-To co wstaniesz?-zapytał.
-A mogę za chwilę?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie!-krzyknęła i rzuciłam się na mnie. Zaczęła łaskotać.
-Dobrze Liz, już wstaje.-krzyczałam przez śmiech.
-No ja myślę.-odparła i wyszła, żeby mogła jakoś się ogarnąć.
Ubrałam na siebie krótkie zielone spodenki, koszulkę i zielone trampki.
I wyszłam z namiotu.
Wszyscy siedzieli w kręgu, usiadłam obok Liz i Nialla.
-Co na śniadanie?-zapytałam.
-A co księżniczka by sobie życzyła?-zapytał Harry.
-Księżniczka?-zapytałam podnosząc do góry brew.
-No tak ,wstajesz ostatnia, teraz chcesz żeby ktoś zrobił Ci śniadanie. Istna księżniczka.-posumowała.
-Nie zachowuję się jak księżniczka.-powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Oczywiście że nie.-zakpił loczek.
-Dobra koniec, Willa możesz wziąć moje kanapki.-przerwał nam Nialla. Naglę zapadła cisza, wszyscy patrzyli to na Nialla, to na mnie.
-Dlaczego tak patrzycie?-zapytałam.
-Czy właśnie w tej chwili Nialla James Horan powiedział że Willa Higgins może zjeść jego kanapki?-zapytał Zayn.
-Na to wygląda.-odrapałam.
-O Matko Boska, cud!-krzyknął Lou.
-Nie wiem o co wam chodzi.-powiedziałam lekko zmieszana.
-Nie słucha ich, oni są dziwni.-odpowiedział mi Nialla.
-Dziwni? Jak dla mnie to bardzo lekkie określenie.-odparłam.
Wszyscy dalej na nas patrzyli.
-Możecie wrócić do swoich poprzednich czynności.-powiedziałam i machnęłam ręką.
-A nie mówiłem, zachowuję się jak księżniczka.-klasnął w ręce Harry.
-Tak, tak niech Ci już będzie.-powiedziałam.

*

-Gotowi do wyjazdu?-zapytał Liam.
-Chyba tak.-odparłam patrząc czy czegoś nie zostawiliśmy.
-Ej ale gdzie jest Liz i Harry?-zapytał po chwili Lou.
Rozglądnęłam się dookoła.
-No cudownie.-powiedziałam po nosem.
-On chyba sobie żartują!-podniósł głos Liam.
-Spokojnie za chwilę ich znajdziemy.-powiedział Zayn.-Dobieramy  się w dwójki i ich szukamy.-dodał, złapał Perrie za rękę i skierował się w stronę lasku.
-To co musimy iść razem.-powiedział Nialla, ja tylko pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie. W ciszy rozglądaliśmy się na prawo i lewo w poszukiwaniu zaginionej dwójki.
-Willa?-zapytał blondyn.
-Tak?
-Odpowiesz mi na jedno pytanie?-zapytał znowu.
-Jeśli będę znała na nie odpowiedź, jasne.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Co jest między nami?-zapytał, a ja aż stanęłam w miejscu.
-Ale w jakim sensie?-zapytałam niepewnie.
-Dobrze wiesz w jakim sensie.-odparł, a ja spuściłam głowę.
-Nie wiem.-odparłam.
-Ale ja wiem, jesteś dla mnie ważna.-powiedział i podszedł do mnie, lekko unosząc mój podbródek.-Nawet bardzo ważna.-dodał.
-Niall, my nie…
-Wiem że nie możemy, Tony.-przerwał mi. –Rozumiem, ale miałaś ruszyć do przodu.-dodał.
-Robię to każdego dnia.-oparłam.-I uwierz mi nie jesteś mi obojętny, ale to nie jest jeszcze ten czas.-dodałam.
-A mogę zrobić chociaż jedną rzecz?-zapytał, a ja tylko pokiwałam głową.
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, po chwili nasze usta złączyły się. Całował inaczej niż Tony, tak delikatnie. Nie naciskał, robiło to powoli, jakbym pod jego szybszym ruchem miała się rozpłynąć. Rozpłynąć? Chyba to dobre stwierdzenie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Oparł swoje czoło o moje.
-Będę czekał tyle ile będzie trzeba.-wyszeptał.
-Mam nadzieje że nie będzie to trwało zbyt długo.-odpowiedziałam mu.
Może już byłam gotowa na to żeby zostawić to co było w przeszłości i żyć teraźniejszością?  Planować przyszłość i myśleć o tym co jest teraz, a nie o tym co było?
Nie wiem czy byłam no to gotowa.
Naglę za plecami usłyszałam brawa. Szybko odsunęłam się od blondyna, zobaczyłam Liz i Harrego którzy patrzyli na nas wyczekująco.
-Gdzieście byli?-zapytałam.
-Tu i tam.-odparł Harry, bacznie przyglądając się Niallowi.
-Tu i tam? Jaja sobie ze mnie robisz?-zapytałam.
-Tak jakby.-odparł łapiąc Beth za rękę.
Co jest grane? Pytałam sama siebie, patrząc na ich ręce to na twarz siostry.
-Dobra nie ważne, chodźmy już na plaże.-powiedział Nialla.-Trzeba powiadomić resztę że zagubieni znaleźli się.-dodał.
Nie patrząc na nich wyminęłam blondyna i ruszyłam przodem.
-O co Ci chodzi?-zapytała Liz doganiając mnie.
-Jesteś z nim?-zapytałam, puszczając jej pytanie mimo uszów.
-Willa to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy.-powiedziała kręcąc głową.
-Po prostu odpowiedz na moje pytanie.-odparłam patrząc w jej oczy.
-Do końca tego nie wiem.-powiedziała i spuściła głowę.
-Jak to?-zapytałam.
-Niby trzymamy się za ręce, całujemy, ale żeby nie było nic więcej.-powiedziała.-Ale oficjalnie nie zostałam zapytana o chodzenie.-dodała.
-Ile ty masz lat Liz?-zapytałam.
-Przecież wiesz ile mam lat.-odparła, a ja zatrzymałam się. Odwróciłam się w stronę lokatego.
-Harry chcesz być na poważnie z moją siostrą?-zapytałam, brunet patrzył na mnie wielkimi oczami.-Odpowiesz?-zapytałam znów.
-Raczej tak.-odparł niepewnie.
-Nie ma raczej, tak lub nie.-powiedziałam.
-Tak.-mówiąc to popatrzył w moje oczy.
-Dobrze, ale jak ją skrzywdzisz popamiętasz.-mówiąc to pogroziłam mu palcem i ruszyłam w dalszą drogę.
Przez ramię zobaczyłam że ich ręce splatają się.
Przynajmniej ona jest szczęśliwa.

*
-Nareszcie w domu!-krzyknęłam wykładając się na kanapie.
-Ej posuń się.-powiedział Zayn i zrzucił moje nogi na ziemie.
-Tak nie wolno!-krzyknęłam.
-Poskarż się tatusiowi.-mówiąc to pokazał mi język.
-Liam on zrzucił moje nogi!-powiedziałam w stronę ciemnego blondyna.
-A dlaczego mówisz to do mnie?-zapytał.
-Miałam powiedzieć to tacie, więc mówię.-odparłam.
-Co miałaś powiedzieć tacie?-zapytał mój ojciec stojąc w progu salonu.
-Zayn kazał poskarżyć mi się tacie, że zrzucił moje nogi.-powiedziałam po raz drugi.
-Zayn jak mogłeś!-powiedział do niego tata.
-Przepraszam to już nigdy się nie powtórzy.-odparł, a ja wybuchłam śmiechem.
-Przyszedłem tu w innej sprawie.-powiedział tata.
-Coś się stało?-zapytał Lou.
-Nic takiego, musicie dać jeden koncert dziś wieczorem.-odparł.
-Jak to mieliśmy mieć wolne przez całe wakacje?-zapytał Niall.
-Wiem, ale to koncert wspomagający pewien szpital.-mówiąc to patrzył cały czas w moją stronę.
-Jaki szpital?-dopytywał Harry.
-Szpital który pomaga dzieciom i młodzieży wyjść z nałogów.-odpowiedział.
-Że co?-zapytałam.
-Willa spokojnie.-poprosił.
-Czy to ten szpital w którym byłam?-zapytałam bez ogródek.
-Tak.-odparł.
-I jeszcze powiedz mi że reklamują się tym że leczyła się w nim córka managera sławnego na cały świat boysbandu.
-Przykro mi.-odpowiedział.
-Naprawdę to robią?-zapytałam.
-Willa uspokój się.
-Pozwoliłeś im na to? Żeby wyciągali moje brudy o których chce zapomnieć?-zapytałam.
-Willa to dla dobra innych.-powiedział.
-A co z moim dobrem?-zapytałam ze łzami w oczach.-Z resztą nie odpowiadaj, wiem że moje dobro w ogóle Cię nie interesuje.-powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
I taka właśnie jestem w jednej chwili ciszę się jak głupia, a w następnej już jestem zła na cały świat.
-Willa zaczekaj.-usłyszałam za sobą głos Niall.
nie chciałam teraz z nikim rozmawiać bo po co.
Nagle cały Londyn będzie huczał o tym że brałam, że chciałam się zabić. 
Jak chłopaki będą brać w tym udział to nawet cały świat.
Dlaczego on to robi?
Dlaczego za wszelką cenę chce żebym cierpiała?
Dlaczego on jest taki?
Pytałam sama siebie.
-Willa otwórz, porozmawiajmy.-przy drzwiach stał Niall.
-Odejdź!-krzyknęłam, przy czym mój głos załamał się.
-Willa nie rób tego znowu.-powiedział delikatnie.
Co on pieprzy! Pomyślałam wściekła nie myśląc długo wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Otwarłam jej z hukiem, na co chłopak lekko się wystraszył.
-Będę. Robić. To. Co. Żywnie. Mi. Się. Podoba.-wysyczałam w jego stronę.
-Willa...
-Daj mi spokój.-krzyknęłam i znów zatrzasnęłam drzwi. Osunęłam się po nich ma ziemię.
Wiem ranię go tym, ale ja inaczej nie umiem.
Jestem taka od dwóch lat i raczej tego nie zmienię.
Od oczu znów napłynęła mi fala łez.
-Jesteś beznadziejna Willa.-powiedziałam do siebie.
-To nieprawda.-usłyszałam cichy głos po drugiej stronie drzwi.
Czyli dalej tam był.
Czekał.
Ale czy doczeka się.
Wątpię.
Dlaczego to zawsze na mnie pada?
Dlaczego to ja zawsze dostaje po dupie?
Dlaczego on chce mi pomóc?
Przecież jestem jedną na wiele tysięcy jak nie milionów osób które potrzebują pomocy.
Brawo Willa robisz postępy, przyznałaś się do tego że potrzebujesz pomocy.
Świetnie, oby tak dalej.
Zaczęłam panicznie się śmiać, a mój śmiech plątał się i nie współgrał z moimi łzami.
-Jesteś wariatka Willa.-powiedziałam szeptem.
Oparłam głowę o drzwi, patrzyłam na sufit, po chwili mój wzrok przeszedł na ścianę ze zdjęciami. Pod impulsem wstałam i zaczęłam zdzierać każde zdjęcie po kolei. Później przedzierałam jej na miliony kawałków.
Wspomnienia, które tak bolą.
Wspomnienia, których nie chce mieć w głowie, przynajmniej niektórych.
Naglę w rękach znalazło się moje zdjęcie z Tonym.
-Przepraszam.-powiedziałam i rozdarłam je na małe kawałeczki.
Chwyciłam za telefon i wybrałam numer.
-Halo?-zapytał głos w słuchawce.
-Potrzebuję czegoś.-powiedziałam cichu pociągając nosem.
-Jasne, gdzie i kiedy?-zapytał.
-U mnie o 20.-powiedziałam i rozłączyłam się.

*

-Willa otworzysz?-zapytał głos za drzwiami. 
To Liz.
Wstałam i otwarłam drzwi, znów rzucając się na łóżko.
-Pójdziesz z nami?-zapytała przysiadając na skraju mojego łóżka.
Czułam że nie jesteśmy same, ale nie chciałam odwracać się i patrzeć kto to. 
W sumie dobrze wiedziałam kto tam jest.
Na pytanie zadanie przez Beth pokręciłam głową.
-Zostanę z Tobą jeśli chcesz.-powiedziała i dotknęła mojego ramienia.
-Nie trzeba.-odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
-Willa dlaczego to zrobiłaś?-zapytał znów pokazując na podłogę.
-Znudził mi się ten wystrój pokoju.-odparłam.-Tyle chciałaś?-zapytałam.-To możesz już iść, pa.-powiedziałam i wypchnęłam ja z pokoju. 
Popatrzyłam na zegarek 19:30.
Idealnie.

*

 Punkt 20 rozbrzmiał dzwonek.
-To się chwali.-powiedziałam pod nosem i zbiegłam na dół.
Otworzyłam drzwi, stał w nich Jeremy ze swoim wielkim uśmiechem na twarzy.
-Wiedziałem że w końcu zadzwonisz.-powiedział i dotknął mojej twarzy, odsunęłam się lekko.-Źle wyglądasz.-dodał.
-Nie Twój interes, masz?-zapytałam.
-Najpierw kasa.-powiedział. 
Wyciągnęłam do niego dłoń z plikiem banknotów.
-I to ja rozumiem.-powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Dawaj.-powadziłam. 
Podał mi woreczek.
-Tylko mała nie wszystkie na raz, nie chce mieć ciebie na sumieniu.
-I tak masz dużo ludzi na sumieniu.-odpowiedziałam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
-Teraz będzie Ci lepiej Willa, o wiele lepiej.-powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się słabo.
Z moim "towarzystwem" udałam się do swojego pokoju. 
Wzięłam do ręki długopis i na każdej tabletce napisałam różne słowa.
Po mojej twarzy zaczęły spływać znowu łzy. 
Nie chce wiele, ja po prostu chce zrozumienia.
Ale chwila czy ja nie dostałam go do Niall.
Czy to nie on mówił mi że mogę wszystko, że mogę spełnić swoje marzenia, że mogę być szczęśliwa, że jestem idealna, że mogę kochać. Ale tylko jeśli sama tego chce. Tu pojawia się pytanie.
Czy ja tego chce?
Każde czegoś pragnie, a ja chce zniknąć. 
Być niewidzialna.
Chce zobaczyć komu tak naprawdę na mnie zależy.
Czy to dużo?
Wstałam i ruszyłam do łazienki.
 Stanęłam przed lustrem i patrzyłam w swoje odbicie.
Kogo widziałam?
Dziewczynę, która ma swoje problemy.
Dziewczynę, która sobie z nimi nie radzi.
Dziewczynę, która krzyczy o pomoc, ale nikt jej nie słyszy.
Chociaż nie on ją słyszy, on chce jej pomóc, ale ona go odpycha.
Dlaczego?
-Nie wiem.-powiedziałam na głos.


*

Niall

-Nie odbiera.-powiedziała cicho Liz.-Mam dziwne przeczucie.-dodała.
-Nie tylko Ty.-odpowiedziałem, to że nie odbierała nie było najgorsze, ale to że nie odbierała już za 10 razem było dziwne.
-Nie powinnam jej zostawiać.-powiedziała.- Wracam do domu.-zakomunikowała.
-Zostań ja pojadę.-powiedziałem.
-Jadę z Tobą.-powiedziała.
-Jedziemy wszyscy.-powiedzieli równo chłopaki.
-Gdzie tata?-zapytała Liz.
Pokazałem na Paula który rozmawiał z dyrektorem placówki. Dziewczyna podeszła do niego i szepnęłam mu coś na ucho. Mężczyzna szeroko otworzył oczy, po czym zaczął szukać swojej żony.
-Dobra do samochodu.-powiedział po chwili stojąc obok nas.
-Przepraszam, a co z występem.-powiedziała jakaś kobieta, która była chyba współwłaścicielka kliniki.
-Moja córka jest ważniejsza.-odpowiedział jej Paul.
-Czyli znów pojawi się w naszym szpitalu, jak miło.-powiedziała, a my wszyscy zmroziliśmy ją wzrokiem.
-Nie, tym razem ja na to nie pozwolę.-powiedziałem i wybiegłem z budynku, a za mną cała reszta.
Po pięciu minutach byliśmy na miejscy, choć dojechanie do kliniki wcześniej zajęło nam 15 minut, teraz jechaliśmy nie zwracając uwagi na żadne przepisy.
Kiedy zaparkowaliśmy samochód. Jak burza wbiegłem do domu. Nie czekałem na reakcje innych, teraz najważniejsza była Willa.
Wbiegłem do jej pokoju, siedziała oparta o łóżko a w ręce trzymała tabletkę.
-Willa nie rób tego.-powiedziałem spokojnie.
-Ale została mi ostania.-pokazała ją w moja stronę.-Widzisz to ''love''.-dodała.
-Willa proszę nie rób tego.-powtórzyłem.
-Ale jak jej nie łyknę nie zaznam miłości, muszę to zrobić.-powiedziała i chciała wsadzić ją do ust.
-Nie.-krzyknąłem i wyrwałem ją jej.-Nie potrzebujesz jej, bo miłość już masz w postaci mnie.-powiedziałem.
-Tak w postaci ciebie.-powiedziała mętnym głosem.
Popatrzyłem na nią jej oczy zamykały się.
-Willa nie zasypiaj.-zacząłem nią trząść.
W tym momencie w drzwiach pojawili się pozostali.
-Dzwońcie po karetkę.-krzyknąłem-Willa ile zjadłaś takich tabletek?-zapytałem trzymając jej twarz w obu dłoniach.
-Nie wiem-powiedziała uśmiechając się do mnie.-Wiesz jesteś cudowny, kocham Cię Niall.-kiedy wypowiedziała te słowa jej oczy zamknęły się. 
Ona nie może umrzeć. 
To nie jest jej pora.

***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Powiem Wam że długo myślałem na tym co by tu napisać w tej 8 i jak widać wyszło coś takiego.
Co Wy na to?
Mam nadziej że mnie nie zabijecie za taki obrót sytuacji :P
Wkradła się perspektywa Nialla ;))

I takie pytanie jak myślicie co będzie dalej


Dziękuję za wszystkie komentarze ;***
Kocham Was ;D
Do następnego ;***


Zapraszam na: