Willa
Rozglądałam się za charakterystyczną sylwetka Liz, ale nigdzie nie mogłam jej dostrzec. Zaczęłam się denerwować.
-Jest?-zapytał mnie Harry który z ni kąt pojawił się obok mnie, pokręciłam przecząco głową.-Powinna już być.-powiedział.
-Spokojnie może są korki.-powadziłam, ale wiedziałam że moje wytłumaczenie jest bezsensu.
-O tej porze to nie możliwe.-odparł.
-Harry już czas.-powiedział jakiś mężczyzna podchodząc do nas.
-Moment.-odpowiedział.
-Nie moment, tylko już.-usłyszeliśmy głos mojego ojca.
-Ale nie ma Liz.-powiedział loczek.
-Na pewno już jedzie, musimy zaczynać fani czekają.-mówiąc to pociągnął go za rękę.
-Spróbuj do niej dzwonić.-powiedział w moją stronę Harry.
Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Beth.
Pierwszy sygnał. Nic.
Drugi sygnał. Nic.
Trzeci sygnał. Nic.
Czwarty sygnał. Nic.
Piąty sygnał. Nic.
-Hej...
-Liz jak dobrze.-powadził.
-...tu Liz zostaw wiadomość po sygnale.-a mój entuzjazm momentalnie opadł.
Nacisnęłam czerwona słuchawkę i popatrzyłam w stronę sceny.
Chłopki już na niej byli.
Harry popatrzył w moja stronę, a ja tylko pokręciłam głową.
Loczek zacisnął usta w wąską linie, ale po chwili pojawił się na nich sztuczny uśmiech.
Popatrzyłam na Niall, który w tym samym momencie popatrzył na mnie.
Tym razem to ja umieściłam wymuszony uśmiech na mojej twarzy, ale blondyn zbyt dobrze mnie znał i powiedział do mikrofonu.
-Za raz tu będzie.-na hali zapadł grobowa cisza, a każdy patrzył na chłopaka.
Uśmiechnęłam się, ale tym razem był to szczery uśmiech. I wybuchłam śmiechem.
Po chwili każdy zaczął się śmiać.
-Przedstawiamy Nialla,ten który mówi sam do siebie.-wykrzyczał Lou.-A teraz zaczynamy! Up All Night!-i ten pisk tych wszystkich dziewczyny. To było piękne.
Ponownie wybrałam numer Liz.
Dalej cisza.
*
Zadzwonił telefon.
-Liz, gdzie jesteś?-zapytałam wychodząc z hali aby coś usłyszeć.
-Dobry wieczór czy dodzwoniłam się do kogoś z rodziny pani Elizabeth Higgins?-usłyszałam po
drugiej stronie, a moje serce szybciej zabiło.
drugiej stronie, a moje serce szybciej zabiło.
-Tak, jestem jej siostrą.-odpowiedziałam.
-Pani Higgins miała wypadek.-powiedziała kobieta.
-Jak to? Gdzie? Co z nią? Co z dzieckiem?-pytania wydobywał się z mojego gardła.
-Przykro mi nie mogę udzielić takich informacji przez telefon, pani Higgins jest w szpitali św. Franciszka, proszę jak najszybciej przyjechać.-powiedział i rozłączyła się.
Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy.
Szybko pobiegłam za kulisy.
-Willa co się stało?-zapytał ojciec widząc moją zapłakaną twarz.
-Liz jest w szpitalu, miała wypadek.-powiedziałam.-Musze powiedzieć to Harremu.-dodałam.
-Willa nie teraz, muszą skończyć występ.-powiedział i złapał mnie za rękę.
-Żartujesz prawda?-zapytałam i popatrzyłam na niego.
-Nie, skończą występ wtedy się dowie.-powiedział.
-Jakiś cholerny występ jest ważniejszy od Twoje córki i wnuka?-zapytałam.
-Willa przykro mi.-odparł.
-Jesteś najgorszym ojcem na świecie, a myślałam ze się zmieniłeś, myliłam się.-powiedziałam wyszarpałam się z jego uścisku i szybko wbiegłam na scenę. Wszystkie fanki zaczęły krzyczeć, a chłopaki patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-Musisz ze mną iść.-powiedziałam do loczka.
-Willa co się stało?-zapytał Niall podchodząc do mnie i łapiąc moją dłoń.
-Musimy iść.-powtórzyłam.
-Ale dokąd?-zapytał Harry.
-Liz jest w szpitalu.-powiedziałam, a on momentalnie zbladł. Pokiwał głową i przyłożył mikrofon do ust.
-Mam nadziej że mi wybaczycie.-powiedział i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę zejścia ze sceny.
-Harry wracaj!-krzyknął ojciec.
-Liz jest ważniejsza, niż to wszystko.-odpowiedział i wybiegliśmy z budynku.
*
-Gdzie ona jest?-zapytał Harry pielęgniarki kiedy wbiegliśmy do szpitala.
-O kogo pan pyta?-zapytała starsza kobieta.
-Elizabeth Higgins.-odpowiedziałam za niego.
-A państwo są...
-Jestem jej siostrą.-przerwałam jej.
-A pan?-zapytała patrząc na loczka.
-On jest ojcem dziecka.-powiedziałam za niego.
Kobieta popatrzyła na niego z żalem w oczach.
-Pani Higgins jest operowana.-powiedziała.-Blok operacyjny numer 4, prosto i na lewo.-dodała i ręką pokazała nam drogę.
Szybko pobiegliśmy w tamta stronę.
-Nie wybaczę sobie jeśli coś jej się stanie.-powiedział loczek i osunął się po ścianie.
-Będzie dobrze Harry, musi być.-odparłam przytulając go do siebie.
Oby było dobrze.
-O kogo pan pyta?-zapytała starsza kobieta.
-Elizabeth Higgins.-odpowiedziałam za niego.
-A państwo są...
-Jestem jej siostrą.-przerwałam jej.
-A pan?-zapytała patrząc na loczka.
-On jest ojcem dziecka.-powiedziałam za niego.
Kobieta popatrzyła na niego z żalem w oczach.
-Pani Higgins jest operowana.-powiedziała.-Blok operacyjny numer 4, prosto i na lewo.-dodała i ręką pokazała nam drogę.
Szybko pobiegliśmy w tamta stronę.
-Nie wybaczę sobie jeśli coś jej się stanie.-powiedział loczek i osunął się po ścianie.
-Będzie dobrze Harry, musi być.-odparłam przytulając go do siebie.
Oby było dobrze.
*
Po godzinie z bloku operacyjnego wyszedł lekarz.
-Co z nią?-zapytał Harry wstając w szybkim tempie.
-A pan jest kim dla pacjentki?-zapytał bacznie mu się przyglądając.
-Jest ojcem dziecka.-odparł.
-Pani Higgins został potrącona przez samochód co spowodowało krwotok wewnętrzny.-powiedział, a ja czekałam tylko na jedno.
-Straciła dużo krwi,ale jej stan jest stabilny.-odparł.
-A dziecko?-zapytałam.
-Przykro mi.-powiedział i minął naszą dwójkę.
-Harry...-zaczęłam, on tylko pokręcił głową.
-Wrócę na koncert.-powiedział i wstał z podłogi.
-Harry proszę Cię.-powiedziałam i złapałam go za rękę.
-Muszę coś zrobić, wrócę.-mówiąc to wyrwał dłoń z mojego uścisku i skierował się do wyjścia.
Bez chwili namysły wybiegłam za nim.
-Harry poczekaj!-krzyknęłam.- Jadę z Tobą.-dodałam i usiadłam na miejscu pasażera.
*
-Co z Liz?-zapytał ojciec kiedy nas zobaczył.
-Teraz Cię to interesuje?-zapytałam i minęłam go.
Weszłam za Harrym na scenę i stanęłam z boku.
- Chciałbym zaśpiewać jedną piosenkę.-powiedział cała hala momentalnie uciszyła się.
Harry podszedł do chłopaków z zespołu i szepną każdemu co mają grać.
Po chwili usłyszeliśmy pierwsze dźwięki.
Na moje twarzy pojawił się od razu mokre ślady.
Po chwili poczułam na swoim ramieniu czyjeś ręce. Popatrzyłam na Niall i od razu wtuliłam się w niego.
Wszyscy słuchali jego głosu z zapartym tchem. Nikt nie odezwał się. Było tylko słychać muzykę i słowa który wydobywały się z bruneta.
Przy drugiej zwrotce, na słowa:
"...With a smile like hers
And a dimple beneath your chin..."
And a dimple beneath your chin..."
Głos bruneta załamał się. A ja zachłysnęłam się powietrzem.
Popatrzyłam na widownie.
Każdy w oczach miał łzy.
"...Cause you just a small bump unborn for 4 months then torn from life
Maybe you were needed up there but we're still unaware as why."
Maybe you were needed up there but we're still unaware as why."
Harry nie powstrzymywała emocji, jak i nikt inny.
To było ciężkie dla nas wszystkich, ale dla niego najbardziej.
-Dobra wystarczy.-powiedział od nas i odsunął się.
Patrzyliśmy na niego co teraz zrobi.
Loczek wziął głęboki oddech i przystawił swój mikrofon do ust.
-Dzisiejszy dzień będzie dla mnie najgorszym dniem w życiu, dziś straciłem kogoś kogo do końca jeszcze nie miałem. Nie dowiem się czy miał to być chłopiec czy dziewczynka.Nie dowiem się czy były on lub ona podobna do mnie, może byli by tak ślicznie jak Liz. Nie będzie mi dane zobaczyć jego pierwszych kroków, nie będę mógł usłyszeć jego pierwszego słowa, nie będę mógł widzieć jak dorasta. Nie będę widział jak pierwszy raz idzie do szkoły, nie zobaczę jak będzie zachowywał się kiedy po raz pierwszy zakocha się. Nie będę mógł trzymać go w swoich ramionach i nazwać "moim synem lub córką". Nie będzie moim oczkiem w głowie. Jedna chwila i ten kto jest jedną z dwóch najważniejszych osób w Twoim życiu odchodzi. Nie życzę tego nikomu, ale ta osoba która sprawiła to że jego już nie ma, niech cierpi jak ja.- powiedział a po jego policzkach zaczęło spływać mnóstwo łez. Popatrzył po osobach zgromadzonych na hali i zszedł ze sceny.
My zrobiliśmy to samo.
-Muszę do niej jechać.-powiedział tylko tyle i skierował się do wyjścia.
Ruszyliśmy za nim.
*
Ponownie weszliśmy do szpitala.
Pielęgniarka która siedział w recepcji popatrzyła na nas.
-Sala 276.-powiedziała nie czekając na nasze zapytanie, Harry tylko skinął głową dziękując. Skierowaliśmy się w wyznaczone miejsce.
Pierwsze do sali wszedł Harry.
Liz leżała na łóżku wpatrując się w ścianę na przeciwko.
-Elizabeth?-zapytał spokojnie brunet, ona odwróciła głowę w naszą stronę.
-Prze pięć miesięcy nie użyłeś całego mojego imienia.-powiedziała.-Czy to znaczy że już mnie nie kochasz i jesteś zły?-zapytała a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Nie Liz.-zaprzeczył.-Kocham Cię całym serce, zawsze będę Cię kochał.-dodała.
-Ale nie jestem już w ciąży, możesz być wolny jak przed tym wszystkim, możesz mieć każdą dziewczynę.-powiedziała.-Nie chce żebyś był ze mną tylko dlatego że byłam z Tobą w ciąży.-dodała.
-Nie mów tak nawet, nie byłem z Tobą tylko dla dziecka. Byłem z Tobą i tym maluchem.
-To była dziewczynka.-powiedziała szeptem Beth.
-Diana Anne.-z ust Harrego wydobyły się dwa imiona, jego usta ułożyły się w lekki uśmiech, a z oczu popłynęły łzy.-Miałbym córkę.-dodał i przytuliła do siebie Liz.
-Zostawmy ich samych.-powiedziałam do chłopaków i złapałam Nialla za rękę.
Wyszliśmy z sali i stanęliśmy przy szybie.
Oboje płakali, ale byli razem.
Cierpieli razem.
Mieli do tego wszelkie prawa.
Stracili najważniejszą osobę w ich życiu.
Stracili Dianę Anne.
Liz leżała na łóżku wpatrując się w ścianę na przeciwko.
-Elizabeth?-zapytał spokojnie brunet, ona odwróciła głowę w naszą stronę.
-Prze pięć miesięcy nie użyłeś całego mojego imienia.-powiedziała.-Czy to znaczy że już mnie nie kochasz i jesteś zły?-zapytała a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Nie Liz.-zaprzeczył.-Kocham Cię całym serce, zawsze będę Cię kochał.-dodała.
-Ale nie jestem już w ciąży, możesz być wolny jak przed tym wszystkim, możesz mieć każdą dziewczynę.-powiedziała.-Nie chce żebyś był ze mną tylko dlatego że byłam z Tobą w ciąży.-dodała.
-Nie mów tak nawet, nie byłem z Tobą tylko dla dziecka. Byłem z Tobą i tym maluchem.
-To była dziewczynka.-powiedziała szeptem Beth.
-Diana Anne.-z ust Harrego wydobyły się dwa imiona, jego usta ułożyły się w lekki uśmiech, a z oczu popłynęły łzy.-Miałbym córkę.-dodał i przytuliła do siebie Liz.
-Zostawmy ich samych.-powiedziałam do chłopaków i złapałam Nialla za rękę.
Wyszliśmy z sali i stanęliśmy przy szybie.
Oboje płakali, ale byli razem.
Cierpieli razem.
Mieli do tego wszelkie prawa.
Stracili najważniejszą osobę w ich życiu.
Stracili Dianę Anne.
***
Przepraszam za wszystkie błędy.
I co teraz?
Dziękuje za komentarze ;**
Kocham Was ;)
Do następnego ;))
Dziękuje za komentarze ;**
Kocham Was ;)
Do następnego ;))
Zapraszam na:
Nieee! Dlaczego ona umarła? A już się cieszyłam, że Hazz i Lizz bęa mieli córeczkę! No, ale... Jedna dobra rzecz: Elizabeth żyje! Najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział!
Pozdrawiam, Nialler <3
http://niallerxx3.blogspot.com/
...płacze w sumie nawet sama nie wiem dlaczego xd i wiem że mówiło Ci to już pewnie wiele osób ale masz ogromny talent i to jak i wszystkie inne opowiadania są po prostu cudowne! :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
~J