czwartek, 18 kwietnia 2013

Epilog.



Życie płata nam figle.
Nie zawsze jest kolorowo.
Ale dzięki jednemu okresowi w nim można dowiedzieć się czym jest miłość.
Pierwsza, niezapomniana miłość.
Która będzie w naszych sercach do końca.
Może kiedyś stanie się tak że wróci.
Że wszystko będzie jak przez ten pewien czas.
Ale czy to jest możliwe?
Czy tak można?
Czy ma to sens?


Willa i Liz.
Dwie siostry, które zrobiły dla siebie wiele.
Dwie siostry, które stoją za sobą murem.
Dwie siostry, które poznały to piękne uczucie jakim jest miłość, ale obie je straciły.
Dlaczego?
Bo same tego chciały.
Bo nie wiedziały że mogą liczyć na swoją drugą połówkę.
Taki banał, a taki wiele znaczy.


Życie nie jest kolorowe.
Każdy z nas ma swoje wzloty i upadki.
A one?
Wzleciał, ale upadły.
Ja wiem że dadzą sobie radę i znów będą na górze.
Tylko obie muszą tego chcieć.
Dokonają wielkich rzeczy.
Tylko w inny miejscu, z innymi ludźmi.
A może jednak z tymi samymi ludźmi?
Nigdy nic nie wiadomo.



***


Tak kończy się ta historia.
Miałam ją ciągnąć przez dłuższy czas, ale widzę że nie ma to sensu.
Wypalam się, wiem to doskonale.
Przykro mi nie mogę nic z tym zrobić.
Wiele niewyjaśnionych wątków, wiele spraw nie dociągniętych do końca.
Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam.

Dziękuję za to że byliście ze mną i czytaliście " to coś"
Kocham Was za te wszystkie słowa, które zostawialiście w komentarzach, za to że po prostu byliście. DZIĘKUJE z całego serca.



Pozostaje mi tylko zaprosić was na:

Four Other Worlds

&

One day

&

Stay out from me

wtorek, 16 kwietnia 2013

14.



Willa


-Liz co Ty robisz?-zapytałam wchodząc do jej pokoju.
-Jak widać pakuję się.-odparła ze spokojem.
-Dlaczego?-zapytałam.
-Wyjeżdżam.-powiedziałam nawet na mnie nie patrząc.
-Żartujesz?-zapytałam łapiąc ją za rękę i odwracając w moją stronę.
-Nie.-po jej policzkach spływały łzy.-Czy każdy musi twierdzić że żartuje?-zapytał.
-Powiedziałaś Harremu?-zapytałam.
Cisza.
-Liz! Powiedziałaś mu?-zapytałam.
Ona tylko pokręciła głową.
-Jak nie to, to co mu powiedziałaś że wyszedł z domu trzaskając drzwiami?-zapytałam patrząc na nią pytająco.
-Że to koniec.-odparła.
-Co?!
-Przestań mnie wypytywać, za dwie godzinny mam samolot, muszę zdążyć.-próbowała mnie spławić.
-Gdzie lecisz?-zapytałam.
Znów cisz, dalej układał ciuchy w walizkach.
-Liz odpowiedz mi!
-Nie wiem, zabukowałam pierwszy lepszy bilet.-odparła.-Muszę stąd wyjechać.-dodała.
-Liz nie rób tego.-mówiąc to przysiadłam na jej łóżku.
-Musze.
-W takim razie lecę z Tobą.-powiedziałam.
-Nie możesz.-mówiąc to popatrzyła na mnie.
-Niby dlaczego?-zapytałam.
-Co z Niallem?-odparła pytaniem na pytanie.
-Co z Harrym?-odbiłam piłeczkę.
-Z Harry to już koniec, popsułam to.-szepnęłam.
-Dlaczego Liz?-zapytałam.
-Chce żeby był szczęśliwy.-odparła.
-I myślisz że z Tobą nie będzie?-zapytałam, a ona przytaknęła.-On Ci kocha, nie rozumiesz tego?-zapytałam.
-Jakby się dowiedziała że nie mogę mieć dzieci i tak by mnie zostawił, albo co gorsze byłby ze mną tylko dlatego że tak trzeba, nie chce tak.-mówiąc to otarła łzy z policzków.
-Jadę z Tobą.-powiedziałam.
-Nie Willa, nie jedziesz.-odparła.
-Pamiętasz? Zawsze razem, nie ważne gdzie, ale razem.-mówiąc to skierowałam się do drzwi.-Zabukuj i dla mnie bilet.-poprosiłam i wyszłam z pokoju.
Mam nadzieje że mi to wybaczy.


*


-Willa!-usłyszałam głos Nialla z dołu.
-W pokoju!-odkrzyknęłam.
Po chwili drzwi otwarły się, a on stanął jak wryty.
-Co to ma być?-zapytał i pokazał na walizki.
-Liz chce wyjechać.-odparłam.
-Ale dlaczego to są Twoje walizki?-zapytał i popatrzył na mnie.
Z jego oczu nie mogłam wyczytać nic.
Kompletna pustka.
-Jadę z nią.-powiedziałam.
-Nie pozwolę Ci na to.-mówiąc to zamknął drwi i przekręcił w nich klucz.
-Ale ja nie pytam o pozwolenie, ja to zrobię.-odparłam.-Daj klucz.-mówiąc to wyciągnęłam w jego stronę rękę.
-Chcesz mnie tak po prostu zostawić?-zapytał.
-Nie mam innego wyjścia.-odparłam.
-Czyli Ty też mnie nie kochasz?-zapytał, a ja popatrzyłam na niego. Nie miałam pojęcia o czym mówi.-Liz powiedziała Harremu że nigdy go nie kochała.-wyjaśnił.
-Ja Cię kocham, ale nie zostawię jej samej.-powiedziałam.-Obiecałam jej to. I słowa dotrzymam.
-Willa...
-Nic nie mów, bo ja i tak to zrobię.-odparłam.
Po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Podeszłam do niego i przytuliłam do siebie.
-Nie płacz, nie jestem tego wart.-szepnęłam do jego ucha, delikatnie odsunął mnie od siebie.
-Jesteś warta o wiele więcej.-odpowiedziałam mi patrząc w moje oczy. 
Opuszkami swoich palców delikatnie jeździł po moim policzku.
-Zawsze będę o Tobie pamiętać.-powiedziałam.
-Zawsze będę na Ciebie czekał.-odparł, a ja pokręciłam głową.
-Spróbuj ułożyć sobie życie bez mnie, spróbuj żyć tak jak wcześniej.-powiedziałam.
-Nie mogę, bo jedyną osobą którą chce mieć przy sobie jesteś Ty.-mówiąc to oparł swoje czoło o moje.- Kocham Cię i zawszę będę.-dodał.
-Niall...-zaczęłam ale on szybko przerwał mi pocałunkiem.
-Będę czekał, a jak nie to Ci znajdę i będę tam z Tobą.-powiedział.
-Kocham Cię.-szepnęłam, a on znów złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
-Pamiętaj o mnie.-powiedział przerywając pocałunek i sięgnął do swojej szyi. Zdjął z niej swój łańcuszek na którym był przywieszona zielona koniczynka i zawiesił na mojej.
-Pamiętaj o mnie.-powtórzył.
-Zawsze i wszędzie.-powiedziałam i pocałowałam go ostatni raz.


*


 -Gotowa?-zapytała Liz patrząc na mnie.
Pokiwałam tylko głową i ostatni raz popatrzyłam na dom.
-To w drogę.-powiedziała i wsiadła do taksówki.
Znów tylko pokiwałam głową i zrobiłam to co ona.
Nie mówiłyśmy nic.
Kompletna cisza.
Patrzyłam na mijający przez nas krajobraz i lekko uśmiechałam się do siebie.
-Nie powinnaś tego robić.-usłyszałam głos Liz.
-Nie rozumiem.-odparłam.
-Nie powinnaś ze mną jechać, powinnaś zostać tutaj i być szczęśliwa.-powiedziała, a ja pokręciłam głową.
- Jeśli nie jesteśmy szczęśliwe we dwie, szczęście drugiej nie ma sensu.-odparłam i posłałam jej lekki uśmiech.


*


Po pół godzinny byłyśmy na miejscu.
Zapłaciłyśmy za taksówkę i wyciągnęłyśmy nasze walizki z bagażnika.
Ramie w ramie ruszyłyśmy do środka.
-Pasażerowie lotu 1592 proszeni są o podejście do wyjścia numer 5.-usłyszałyśmy z głośników.
Popatrzyłam na Beth, ona tylko pokiwała głową i ruszyła w tamtą stronę.
Szybko pobiegłam za nią.
Nie chciałam jej zgubić, bo wtedy na pewno zostawiłaby mnie tutaj.
Stanęłyśmy w nie dużej kolejce.
-Na pewno tego chcesz?-zapytałam.
-Tak będzie lepiej.-odparła.
-Lepiej dla kogo?-usłyszałyśmy za naszymi plecami. 
Odwróciłyśmy się i zobaczyłyśmy chłopaków.
-Nie ważne.-powiedziała Liz w stronę Harrego i odwróciła się.
-Wiem wszystko.-kiedy wypowiedziała te dwa słowa Liz aż zadrżała.
-Nie możesz tego wiedzieć.-odparła.
-Byłem w szpitalu, Liz wiem że nie możesz mieć już dzieci.-powiedział.
Patrzyłam raz na niego, raz na nią.
-Nie wyjeżdżaj.-poprosił.-Damy sobie radę, proszę nie rób tego.-dodał.
-Muszę, nie chce żebyś był ze mną tylko dlatego że jestem w takiej sytuacji.-mówiąc to odwróciła się w jego stronę.-Nie chce trzymać Cię przy sobie, skoro wiem że ktoś może dać Ci to czego ja nie będę mogła nigdy.-dodała.
-Dzieci nie są najważniejsze.-powiedział.
-Teraz tak mówisz bo masz te naście lat, później będziesz ich pragną.
-To zaadoptujemy, wiesz ile dzieci jest bez rodzin?-zapytał.
-Ale to nie to samo Harry, nie będzie miał Twoich genów, nie będzie podobne do żadnego z nas.-powiedziała.-To nie ma sensu, przykro mi.
-Proszę bilety.-usłyszałyśmy za sobą głos kobiety.
Patrzyłam na nią, a Liz wyciągnęła w jej stronę dwie karteczki.
-Dziękuję, zapraszam na pokład.-powiedziała po chwili i pokazała ręką wejście.
Ostatni raz odwróciłyśmy się do chłopaków.
Po kolei przytuliłyśmy każdego.
Na koniec dla mnie został Niall, a dla Liz, Harry.
-Będę czekał.-usłyszałam przy uchu, do moich oczy napłynęły łzy.
-Nie rób tego, żyj tak jakbyś nigdy mnie nie spotkał.-powiedziałam i popatrzyłam w jego oczy.
Był całe zaszklone.
Bolało go to ale nic na to nie mogę poradzić.
-Przykro mi nie zrobię tego, Kocham Cię Willa.-powiedziała.-Pamiętaj o tym.
-Pamiętam.-odparłam i wpiłam się w jego ustał.
-Żegnaj.-wyszeptałam i wydostałam się z jego uścisku.
Liz cały czas patrzyła na Harrego.
Ani ona, ani on nie powiedzieli sobie żadnego słowa.
-Musimy iść.-powiedziałam, a ona tylko pokiwała głową.
Po chwili stała obok Harrego, a ich usta były złączone w idealnym pocałunki.
-Kocham Cię Harry.-mówiąc to była już obok mnie i ciągnęła mnie w stronę wejścia.
Wszystko kiedyś się kończy, ale czy miłość powinna?
Ostatni raz popatrzyłam w stronę Nialla, a z moich oczy popłynęły łzy.


*


 -Zaczynamy nowe życie?-zapytałam Beth.
-Nie wiem czy tego chce.-odparła.
Przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam.
Byłyśmy w połowie lotu.
Nowe miejsce, ale dalej te same my.
Dwie siostry, które mają tylko siebie.



***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Zawiedzione?
Ja też...


Dziękuje za wszystkiego komentarze ;***
Kocham Was!


sobota, 13 kwietnia 2013

13.



Elizabeth

*tydzień później*

Delikatnie zastukałam w drzwi gabinetu ordynatora.
-Proszę.-usłyszałam po drugiej stronie, nie pewnie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
-Dzień dobry.-przywitałam się, a on jak tylko mnie zobaczył uśmiechnął się smutno.
-O co chodzi panno Higgins?-zapytał i pokazał na krzesło naprzeciwko niego, abym usiadła.
-O to, o co pytam codziennie.-powiedziałam, a on tylko pokręcił głową.
-Nie mogłaś poczekać do obchodu?-zapytał ze śmiechem w głosie.
-Przykro mi, więc jak wyjdę dziś?-zapytałam i popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
-Tak wyjdziesz.-odparł.-Ale muszę przekazać Ci kilka informacji.-dodał.
-Jakich informacji?-zapytałam.
-Spokojnie Liz, tylko spokojnie.-zaczął mnie uspokajać, a ja coraz bardziej nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.


*


-Liz, kochanie dziś wychodzisz.-po sali rozniósł się radosny głos Harrego. 
Niby ustaliliśmy że musimy żyć dalej, ale czy teraz jest taki sens?
-Wyjdź stąd.-powiedziałam.
-Słucham?-zapytał i lekko dotknął mojego ramienia.
-Wyjdź stąd!-krzyknęłam i odsunęłam się od niego w kąt sali.
-Liz co się stało?-zapytał patrząc wprost w moje oczy.
-Wyjdź stąd!-krzyknęłam jeszcze bardziej i osunęłam się po ścianie.
-Liz...
-Wynoś się!-zakryłam głowę rękoma.
-Ale...
-Harry lepiej wyjdź.-usłyszałam głos W.
Po chwili usłyszałam jak drzwi zamykają się, a obok mnie ktoś siada. Wiedziałam że to Willa.
Szybko wtuliłam się w nią i zaczęłam płakać.
-Spokojnie jestem tu, wszyscy jesteśmy.-powiedziała szeptem.-Damy radę.-dodała.
-Nie będę mieć dzieci.-wyszeptałam.
-Oczywiście że będziesz mieć.-zaczęła mówić, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.-Zawsze chciałaś mieć trójkę, prawda?-zapytała, a ja tylko pokiwałam głową.-Dziewczynkę i dwóch chłopców, żeby bronili swojej siostry. Najlepiej jeden starszy a drugi młodszy.-mówiła dalej, z mojego gardła wydobył się nieznajomy dźwięk.-I tak będzie. Wszyscy będą mieć oczy po Harry, a ich nosy będą podobne do Twojego. Będziecie szczęśliwą rodziną.-powiedziała i delikatnie poprawiła moje włosy.
-Nie będzie tak.-odparłam i popatrzyłam w jej oczy.
-Będzie tylko musisz w to uwierzyć.-powiedziała.-Przejdziecie przez to razem.-dodała.
-Nie rozumiesz Willa.-szepnęłam.
-Czego nie rozumiem?-zapytała.
-Nie będę mieć dzieci.-powiedziałam spuszczając głowę w dół.
-Liz nie możesz tak myśleć.-odparła i podniosła mój podbródek do góry.
-Ale Willa ja...-przerwałam i nabrałam dużo powietrza w płuca.-Przez ten wypadek, stratę Diany nie mogę mieć już dzieci. Jestem bezpłodna.-mówiąc to patrzyłam w jej oczy, zbierały się w nich łzy.-Nie mogę mieć już nigdy dzieci, rozumiesz?-zapytałam, a po mojej twarzy spływały strumienie łez.-Rozumiesz?-ponownie zapytałam.
Brunetka nie powiedziała nic, przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła.
Nie mówiła nic.
I za to byłam jej wdzięczna.
Dzieliłam z nią mój ból.
Dzieliłam z nią moją rozpacz.
Dzieliłam z nią wszystko.


*


Czy teraz mój związek z Harrym ma jakiś sens?
Czy on będzie chciał ze mną dalej być?
Czy mnie zostawi?
Czy będzie przy mnie choćby nie wiem co?
-Liz musisz mu powiedzieć.-usłyszałam przy uchu głos mojej siostry.
Popatrzyłam na chłopaka siedział przed nami i wpatrywał się w okno.
Wracaliśmy do domu.
Wyszłam ze szpitala, powinnam się cieszyć.
Ale z czego?
Że żyję?
Pokręciłam głową.
To nie ma sensu.


*


Weszłam do salonu.
Siedział na kanapie i wpatrywał się w telewizor, mogę założyć się że nie słuchała tego co w nim mówili.
-Harry?-zapytałam szeptem, chłopaka momentalnie popatrzył w moją stronę.
W jego oczach widać było łzy.
-Przepraszam.-powiedziałam znów i przysiadłam obok niego.
-Nie masz za co przepraszać, rozumiem.-odparł.
-Mam, to moja wina, ja naprawdę nie chciałam tego wszystkiego.-powiedziałam a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Nie prawda, to był wypadek.-zaprzeczył.
Pokręciłam głową.
-Przepraszam.-powiedziałam znów.
-Liz nie masz za co mnie przepraszać.-odparł.
-Mam.-powiedziałam i wstałam z kanapy.-To koniec Harry.-mówiąc to nie mogłam patrzeć na jego twarz.
-Słucham?-zapytał i po chwili staną obok mnie.
-To koniec.-powtórzyłam a mój głos załamała się.
-Dlaczego? Bo straciliśmy dziecko?-zapytał a ja pokręciłam głową.-To dlaczego?-zapytał, a ja stałam i nie mogłam nic powiedzieć.-Powiedź mi dlaczego!-krzyknął.
-Tak będzie lepiej.-odparłam.
-Lepiej? Żartujesz Liz, prawda?-zapytał i złapał mnie za ramiona.
-Nie Harry, nie żartuje.-szepnęłam.
-Cholera Liz!-krzyknął i odwrócił się do mnie plecami.-Powiedź dlaczego.-dodał.
-Bo....
-No dalej, czekam.-pośpieszał mnie.
-Bo już Cię nie kocham.-wyszeptałam.
-Że co?-zapytał i popatrzył w moją stronę.-Powtórz!-w moich oczach zbierały się łzy.-Powiedź to jeszcze raz!
-Nie kocham Cię.
Patrzył na mnie z pustką w oczach.
Moje serce rozbił się na milion kawałków.
-Czy kiedykolwiek mnie kochałaś?-zapytał.
 Chciałam krzyczeć że dalej go kocham, ale nie mogłam.
-Cisza mówi sama za siebie.-powiedział po chwili.-Te wszystkie słowa które mi mówiłaś były jednym wielkim kłamstwem!-krzyknął.-Mam tylko pytanie. Dlaczego chciałaś mieć dziecko ze mną skoro nic do mnie nie czujesz?-zapytał.
-Harry...
-Nie, lepiej nic nie mów.-przerwał mi.- Jesteś potworem, nie człowiekiem Liz.-powiedział i wybiegł z salonu.
Jestem głupia.
Po mojej twarzy zaczęły płynąć strumienie łez.
Moje serce rozpadło się na milion kawałków.
A to wszystko na własne życzenie.
Ale tak będzie lepiej dla niego.
Znajdzie sobie dziewczynę z którą będzie mógł założyć pełną rodzinę.
Zasługuję na to.


***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Nic nie mówię, bo to nie ma sensu...

Dziękuje za te 2 komentarze pod 12 ;))
Kocham Was ♥♥♥


Zapraszam na:


&
&

piątek, 5 kwietnia 2013

12.



Willa


Rozglądałam się za charakterystyczną sylwetka Liz, ale nigdzie nie mogłam jej dostrzec. Zaczęłam się denerwować.
-Jest?-zapytał mnie Harry który z ni kąt pojawił się obok mnie, pokręciłam przecząco głową.-Powinna już być.-powiedział.
-Spokojnie może są korki.-powadziłam, ale wiedziałam że moje wytłumaczenie jest bezsensu.
-O tej porze to nie możliwe.-odparł.
-Harry już czas.-powiedział jakiś mężczyzna podchodząc do nas.
-Moment.-odpowiedział.
-Nie moment, tylko już.-usłyszeliśmy głos mojego ojca.
-Ale nie ma Liz.-powiedział loczek.
-Na pewno już jedzie, musimy zaczynać fani czekają.-mówiąc to pociągnął go za rękę.
-Spróbuj do niej dzwonić.-powiedział w moją stronę Harry.
Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Beth.
Pierwszy sygnał. Nic.
Drugi sygnał. Nic.
Trzeci sygnał. Nic.
Czwarty sygnał. Nic.
Piąty sygnał. Nic.
-Hej...
-Liz jak dobrze.-powadził.
-...tu Liz zostaw wiadomość po sygnale.-a mój entuzjazm momentalnie opadł.
Nacisnęłam czerwona słuchawkę i popatrzyłam w stronę sceny.
Chłopki już na niej byli.
Harry popatrzył w moja stronę, a ja tylko pokręciłam głową.
Loczek zacisnął usta w wąską linie, ale po chwili pojawił się na nich sztuczny uśmiech.
Popatrzyłam na Niall, który w tym samym momencie popatrzył na mnie.
Tym razem to ja umieściłam wymuszony uśmiech na mojej twarzy, ale blondyn zbyt dobrze mnie znał i powiedział do mikrofonu.
-Za raz tu będzie.-na hali zapadł grobowa cisza, a każdy patrzył na chłopaka.
Uśmiechnęłam się, ale tym razem był to szczery uśmiech. I wybuchłam śmiechem.
Po chwili każdy zaczął się śmiać.
-Przedstawiamy Nialla,ten który mówi sam do siebie.-wykrzyczał Lou.-A teraz zaczynamy! Up All Night!-i ten pisk tych wszystkich dziewczyny. To było piękne.
Ponownie wybrałam numer Liz.
Dalej cisza.


*

Zadzwonił telefon.
Chłopaki właśnie śpiewali Summer Love.
-Liz, gdzie jesteś?-zapytałam wychodząc z hali aby coś usłyszeć.
-Dobry wieczór czy dodzwoniłam się do kogoś z rodziny pani Elizabeth Higgins?-usłyszałam po
drugiej stronie, a moje serce szybciej zabiło.
-Tak, jestem jej siostrą.-odpowiedziałam.
-Pani Higgins miała wypadek.-powiedziała kobieta.
-Jak to? Gdzie? Co z nią? Co z dzieckiem?-pytania wydobywał się z mojego gardła.
-Przykro mi nie mogę udzielić takich informacji przez telefon, pani Higgins jest w szpitali św. Franciszka, proszę jak najszybciej przyjechać.-powiedział i rozłączyła się.
Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. 
Szybko pobiegłam za kulisy.
-Willa co się stało?-zapytał ojciec widząc moją zapłakaną twarz.
-Liz jest w szpitalu, miała wypadek.-powiedziałam.-Musze powiedzieć to Harremu.-dodałam.
-Willa nie teraz, muszą skończyć występ.-powiedział i złapał mnie za rękę.
-Żartujesz prawda?-zapytałam i popatrzyłam na niego.
-Nie, skończą występ wtedy się dowie.-powiedział.
-Jakiś cholerny występ jest ważniejszy od Twoje córki i wnuka?-zapytałam.
-Willa przykro mi.-odparł.
-Jesteś najgorszym ojcem na świecie, a myślałam ze się zmieniłeś, myliłam się.-powiedziałam wyszarpałam się z jego uścisku i szybko wbiegłam na scenę. Wszystkie fanki zaczęły krzyczeć, a chłopaki patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-Musisz ze mną iść.-powiedziałam do loczka.
-Willa co się stało?-zapytał Niall podchodząc do mnie i łapiąc moją dłoń.
-Musimy iść.-powtórzyłam.
-Ale dokąd?-zapytał Harry.
-Liz jest w szpitalu.-powiedziałam, a on momentalnie zbladł. Pokiwał głową i przyłożył mikrofon do ust.
-Mam nadziej  że mi wybaczycie.-powiedział i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę zejścia ze sceny.
-Harry wracaj!-krzyknął ojciec.
-Liz jest ważniejsza, niż to wszystko.-odpowiedział i wybiegliśmy z budynku.


*


 -Gdzie ona jest?-zapytał Harry pielęgniarki kiedy wbiegliśmy do szpitala.
-O kogo pan pyta?-zapytała starsza kobieta.
-Elizabeth Higgins.-odpowiedziałam za niego.
-A państwo są...
-Jestem jej siostrą.-przerwałam jej.
-A pan?-zapytała patrząc na loczka.
-On jest ojcem dziecka.-powiedziałam za niego.
Kobieta popatrzyła na niego z żalem w oczach.
-Pani Higgins jest operowana.-powiedziała.-Blok operacyjny numer 4, prosto i na lewo.-dodała i ręką pokazała nam drogę.
Szybko pobiegliśmy w tamta stronę.
-Nie wybaczę sobie jeśli coś jej się stanie.-powiedział loczek i osunął się po ścianie.
-Będzie dobrze Harry, musi być.-odparłam przytulając go do siebie.
Oby było dobrze.


*


Po godzinie z bloku operacyjnego wyszedł lekarz.
-Co z nią?-zapytał Harry wstając w szybkim tempie.
-A pan jest kim dla pacjentki?-zapytał bacznie mu się przyglądając.
-Jest ojcem dziecka.-odparł.
-Pani Higgins został potrącona przez samochód co spowodowało krwotok wewnętrzny.-powiedział, a ja czekałam tylko na jedno.
-Co z nią?-zapytał ponownie Harry.
-Straciła dużo krwi,ale jej stan jest stabilny.-odparł.
-A dziecko?-zapytałam.
-Przykro mi.-powiedział i minął naszą dwójkę.
-Harry...-zaczęłam, on tylko pokręcił głową.
-Wrócę na koncert.-powiedział i wstał z podłogi.
-Harry proszę Cię.-powiedziałam i złapałam go za rękę. 
-Muszę coś zrobić, wrócę.-mówiąc to wyrwał dłoń z mojego uścisku i skierował się do wyjścia.
Bez chwili namysły wybiegłam za nim.
-Harry poczekaj!-krzyknęłam.- Jadę z Tobą.-dodałam i usiadłam na miejscu pasażera.



*


-Co z Liz?-zapytał ojciec kiedy nas zobaczył.
-Teraz Cię to interesuje?-zapytałam i minęłam go.
Weszłam za Harrym na scenę i stanęłam z boku.
- Chciałbym zaśpiewać jedną piosenkę.-powiedział cała hala momentalnie uciszyła się.
Harry podszedł do chłopaków z zespołu i szepną każdemu co mają grać.
Po chwili usłyszeliśmy pierwsze dźwięki.
Na moje twarzy pojawił się od razu mokre ślady.
Po chwili poczułam na swoim ramieniu czyjeś ręce. Popatrzyłam na Niall i od razu wtuliłam się w niego.
Wszyscy słuchali jego głosu z zapartym tchem. Nikt nie odezwał się. Było tylko słychać muzykę i słowa który wydobywały się z bruneta. 
Przy drugiej zwrotce, na słowa: 
"...With a smile like hers
And a dimple beneath your chin..."
Głos bruneta załamał się. A ja zachłysnęłam się powietrzem.
Popatrzyłam na widownie.
Każdy w oczach miał łzy.
"...Cause you just a small bump unborn for 4 months then torn from life
Maybe you were needed up there but we're still unaware as why."
Ostanie słowa wypowiedział, a ja z chłopakami podeszliśmy do niego i przytuliliśmy.
Harry nie powstrzymywała emocji, jak i nikt inny.
To było ciężkie dla nas wszystkich, ale dla niego najbardziej.
-Dobra wystarczy.-powiedział od nas i odsunął się.
Patrzyliśmy na niego co teraz zrobi.
Loczek wziął głęboki oddech i przystawił swój mikrofon do ust.
-Dzisiejszy dzień będzie dla mnie najgorszym dniem w życiu, dziś straciłem kogoś kogo do końca jeszcze nie miałem. Nie dowiem się czy miał to być chłopiec czy dziewczynka.Nie dowiem się czy były on lub ona podobna do mnie, może byli by tak ślicznie jak Liz. Nie będzie mi dane zobaczyć jego pierwszych kroków, nie będę mógł usłyszeć jego pierwszego słowa, nie będę mógł widzieć jak dorasta. Nie będę widział jak pierwszy raz idzie do szkoły, nie zobaczę jak będzie zachowywał się kiedy po raz pierwszy zakocha się. Nie będę mógł trzymać go w swoich ramionach i nazwać "moim synem lub córką". Nie będzie moim oczkiem w głowie. Jedna chwila i ten kto jest jedną z dwóch najważniejszych osób w Twoim życiu odchodzi. Nie życzę tego nikomu, ale ta osoba która sprawiła to że jego już nie ma, niech cierpi jak ja.- powiedział a po jego policzkach zaczęło spływać mnóstwo łez. Popatrzył po osobach zgromadzonych na hali i zszedł ze sceny. 
My zrobiliśmy to samo.
-Muszę do niej jechać.-powiedział tylko tyle i skierował się do wyjścia.
Ruszyliśmy za nim.


*


Ponownie weszliśmy do szpitala. 
Pielęgniarka która siedział w recepcji popatrzyła na nas.
-Sala 276.-powiedziała nie czekając na nasze zapytanie, Harry tylko skinął głową dziękując. Skierowaliśmy się w wyznaczone miejsce.
 Pierwsze do sali wszedł Harry.
Liz leżała na łóżku wpatrując się w ścianę na przeciwko.
-Elizabeth?-zapytał spokojnie brunet, ona odwróciła głowę w naszą stronę.
-Prze pięć miesięcy nie użyłeś całego mojego imienia.-powiedziała.-Czy to znaczy że już mnie nie kochasz i jesteś zły?-zapytała a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Nie Liz.-zaprzeczył.-Kocham Cię całym serce, zawsze będę Cię kochał.-dodała.
-Ale nie jestem już w ciąży, możesz być wolny jak przed tym wszystkim, możesz mieć każdą dziewczynę.-powiedziała.-Nie chce żebyś był ze mną tylko dlatego że byłam z Tobą w ciąży.-dodała.
-Nie mów tak nawet, nie byłem z Tobą tylko dla dziecka. Byłem z Tobą i tym maluchem.
-To była dziewczynka.-powiedziała szeptem Beth.
-Diana Anne.-z ust Harrego wydobyły się dwa imiona, jego usta ułożyły się w lekki uśmiech, a z oczu popłynęły łzy.-Miałbym córkę.-dodał i przytuliła do siebie Liz.
-Zostawmy ich samych.-powiedziałam do chłopaków i złapałam Nialla za rękę.
Wyszliśmy z sali i stanęliśmy przy szybie.
Oboje płakali, ale byli razem.
Cierpieli razem.
Mieli do tego wszelkie prawa.
Stracili najważniejszą osobę w ich życiu.
Stracili Dianę Anne.


***

Przepraszam za wszystkie błędy.



I co teraz? 


Dziękuje za komentarze ;**
Kocham Was ;)
Do następnego ;))



Zapraszam na:

Stay out from me

&

One day

&

Four Other Worlds