Willa
*dwa dni później*
Leżąc w namiocie patrzyłam w górę. Nie miałam ochoty żeby
wstawać. Nialla już dawno opuścił nasz „cudowny” tym czasowy dom. A ja nie
mogłam zebrać się na to aby cokolwiek zrobić.
-Willa?-usłyszałam głos siostry.
-Hm?-zapytałam.
-Może byś już wstała?-zapytała znowu.
-Nie mam siły.-odparłam. W tym samym momencie głowa Liz
znalazła się w namiocie.- Chodź tu do mnie.-powiedziałam, a ona zrobiła to o co
prosiłam.
-Co tam krasnalu?-zapytała.
-Myślałam że już nigdy tak mnie nie nazwiesz.-powiedziałam
ze śmiechem.
-A co przeszkadza Ci to?-zapytała znowu.
-Nie, powiem Ci że brakowało mi tego.-odparłam.
-No to teraz będę tak do Ciebie mówić.
-Ale tylko jak będziemy we dwie,dobrze?-zapytałam.
-Dobrze krasnalu.-powiedziała.-To co wstaniesz?-zapytał.
-A mogę za chwilę?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie!-krzyknęła i rzuciłam się na mnie. Zaczęła łaskotać.
-No ja myślę.-odparła i wyszła, żeby mogła jakoś się
ogarnąć.
Ubrałam na siebie krótkie zielone spodenki, koszulkę i zielone trampki.
I wyszłam z namiotu.
Wszyscy siedzieli w kręgu, usiadłam obok Liz i Nialla.
-Co na śniadanie?-zapytałam.
-A co księżniczka by sobie życzyła?-zapytał Harry.
-Księżniczka?-zapytałam podnosząc do góry brew.
-No tak ,wstajesz ostatnia, teraz chcesz żeby ktoś zrobił Ci
śniadanie. Istna księżniczka.-posumowała.
-Nie zachowuję się jak księżniczka.-powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Oczywiście że nie.-zakpił loczek.
-Dobra koniec, Willa możesz wziąć moje kanapki.-przerwał nam
Nialla. Naglę zapadła cisza, wszyscy patrzyli to na Nialla, to na mnie.
-Dlaczego tak patrzycie?-zapytałam.
-Czy właśnie w tej chwili Nialla James Horan powiedział że
Willa Higgins może zjeść jego kanapki?-zapytał Zayn.
-Na to wygląda.-odrapałam.
-O Matko Boska, cud!-krzyknął Lou.
-Nie wiem o co wam chodzi.-powiedziałam lekko zmieszana.
-Nie słucha ich, oni są dziwni.-odpowiedział mi Nialla.
-Dziwni? Jak dla mnie to bardzo lekkie określenie.-odparłam.
Wszyscy dalej na nas patrzyli.
-Możecie wrócić do swoich poprzednich
czynności.-powiedziałam i machnęłam ręką.
-A nie mówiłem, zachowuję się jak księżniczka.-klasnął w
ręce Harry.
-Tak, tak niech Ci już będzie.-powiedziałam.
*
-Gotowi do wyjazdu?-zapytał Liam.
-Chyba tak.-odparłam patrząc czy czegoś nie zostawiliśmy.
-Ej ale gdzie jest Liz i Harry?-zapytał po chwili Lou.
Rozglądnęłam się dookoła.
Rozglądnęłam się dookoła.
-No cudownie.-powiedziałam po nosem.
-On chyba sobie żartują!-podniósł głos Liam.
-Spokojnie za chwilę ich znajdziemy.-powiedział Zayn.-Dobieramy się w dwójki i ich szukamy.-dodał, złapał Perrie za rękę i skierował się w stronę lasku.
-To co musimy iść razem.-powiedział Nialla, ja tylko pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie. W ciszy rozglądaliśmy się na prawo i lewo w poszukiwaniu zaginionej dwójki.
-Willa?-zapytał blondyn.
-Tak?
-Odpowiesz mi na jedno pytanie?-zapytał znowu.
-Jeśli będę znała na nie odpowiedź, jasne.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Co jest między nami?-zapytał, a ja aż stanęłam w miejscu.
-Ale w jakim sensie?-zapytałam niepewnie.
-Dobrze wiesz w jakim sensie.-odparł, a ja spuściłam głowę.
-Nie wiem.-odparłam.
-Ale ja wiem, jesteś dla mnie ważna.-powiedział i podszedł do mnie, lekko unosząc mój podbródek.-Nawet bardzo ważna.-dodał.
-Niall, my nie…
-Wiem że nie możemy, Tony.-przerwał mi. –Rozumiem, ale miałaś ruszyć do przodu.-dodał.
-Robię to każdego dnia.-oparłam.-I uwierz mi nie jesteś mi obojętny, ale to nie jest jeszcze ten czas.-dodałam.
-A mogę zrobić chociaż jedną rzecz?-zapytał, a ja tylko pokiwałam głową.
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, po chwili nasze usta złączyły się. Całował inaczej niż Tony, tak delikatnie. Nie naciskał, robiło to powoli, jakbym pod jego szybszym ruchem miała się rozpłynąć. Rozpłynąć? Chyba to dobre stwierdzenie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Oparł swoje czoło o moje.
-Będę czekał tyle ile będzie trzeba.-wyszeptał.
-Mam nadzieje że nie będzie to trwało zbyt długo.-odpowiedziałam mu.
Może już byłam gotowa na to żeby zostawić to co było w przeszłości i żyć teraźniejszością? Planować przyszłość i myśleć o tym co jest teraz, a nie o tym co było?
Nie wiem czy byłam no to gotowa.
Naglę za plecami usłyszałam brawa. Szybko odsunęłam się od blondyna, zobaczyłam Liz i Harrego którzy patrzyli na nas wyczekująco.
-Gdzieście byli?-zapytałam.
-Tu i tam.-odparł Harry, bacznie przyglądając się Niallowi.
-Tu i tam? Jaja sobie ze mnie robisz?-zapytałam.
-Tak jakby.-odparł łapiąc Beth za rękę.
Co jest grane? Pytałam sama siebie, patrząc na ich ręce to na twarz siostry.
-Dobra nie ważne, chodźmy już na plaże.-powiedział Nialla.-Trzeba powiadomić resztę że zagubieni znaleźli się.-dodał.
Nie patrząc na nich wyminęłam blondyna i ruszyłam przodem.
-O co Ci chodzi?-zapytała Liz doganiając mnie.
-Jesteś z nim?-zapytałam, puszczając jej pytanie mimo uszów.
-Willa to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy.-powiedziała kręcąc głową.
-Po prostu odpowiedz na moje pytanie.-odparłam patrząc w jej oczy.
-Do końca tego nie wiem.-powiedziała i spuściła głowę.
-Jak to?-zapytałam.
-Niby trzymamy się za ręce, całujemy, ale żeby nie było nic więcej.-powiedziała.-Ale oficjalnie nie zostałam zapytana o chodzenie.-dodała.
-Ile ty masz lat Liz?-zapytałam.
-Przecież wiesz ile mam lat.-odparła, a ja zatrzymałam się. Odwróciłam się w stronę lokatego.
-Harry chcesz być na poważnie z moją siostrą?-zapytałam, brunet patrzył na mnie wielkimi oczami.-Odpowiesz?-zapytałam znów.
-Raczej tak.-odparł niepewnie.
-Nie ma raczej, tak lub nie.-powiedziałam.
-Tak.-mówiąc to popatrzył w moje oczy.
-Dobrze, ale jak ją skrzywdzisz popamiętasz.-mówiąc to pogroziłam mu palcem i ruszyłam w dalszą drogę.
Przez ramię zobaczyłam że ich ręce splatają się.
Przynajmniej ona jest szczęśliwa.
-Ej posuń się.-powiedział Zayn i zrzucił moje nogi na ziemie.
-Tak nie wolno!-krzyknęłam.
-Poskarż się tatusiowi.-mówiąc to pokazał mi język.
-Liam on zrzucił moje nogi!-powiedziałam w stronę ciemnego blondyna.
-A dlaczego mówisz to do mnie?-zapytał.
-Miałam powiedzieć to tacie, więc mówię.-odparłam.
-Co miałaś powiedzieć tacie?-zapytał mój ojciec stojąc w progu salonu.
-Zayn kazał poskarżyć mi się tacie, że zrzucił moje nogi.-powiedziałam po raz drugi.
-Zayn jak mogłeś!-powiedział do niego tata.
-Przepraszam to już nigdy się nie powtórzy.-odparł, a ja wybuchłam śmiechem.
-Przyszedłem tu w innej sprawie.-powiedział tata.
-Coś się stało?-zapytał Lou.
-Nic takiego, musicie dać jeden koncert dziś wieczorem.-odparł.
-Jak to mieliśmy mieć wolne przez całe wakacje?-zapytał Niall.
-Wiem, ale to koncert wspomagający pewien szpital.-mówiąc to patrzył cały czas w moją stronę.
-Jaki szpital?-dopytywał Harry.
-Szpital który pomaga dzieciom i młodzieży wyjść z nałogów.-odpowiedział.
-Że co?-zapytałam.
-Willa spokojnie.-poprosił.
-Czy to ten szpital w którym byłam?-zapytałam bez ogródek.
-Tak.-odparł.
-I jeszcze powiedz mi że reklamują się tym że leczyła się w nim córka managera sławnego na cały świat boysbandu.
-Przykro mi.-odpowiedział.
-Naprawdę to robią?-zapytałam.
-Willa uspokój się.
-Pozwoliłeś im na to? Żeby wyciągali moje brudy o których chce zapomnieć?-zapytałam.
-Willa to dla dobra innych.-powiedział.
-A co z moim dobrem?-zapytałam ze łzami w oczach.-Z resztą nie odpowiadaj, wiem że moje dobro w ogóle Cię nie interesuje.-powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
I taka właśnie jestem w jednej chwili ciszę się jak głupia, a w następnej już jestem zła na cały świat.
-Willa zaczekaj.-usłyszałam za sobą głos Niall.
nie chciałam teraz z nikim rozmawiać bo po co.
Nagle cały Londyn będzie huczał o tym że brałam, że chciałam się zabić.
Jak chłopaki będą brać w tym udział to nawet cały świat.
Dlaczego on to robi?
Dlaczego za wszelką cenę chce żebym cierpiała?
Dlaczego on jest taki?
Pytałam sama siebie.
-Willa otwórz, porozmawiajmy.-przy drzwiach stał Niall.
-Odejdź!-krzyknęłam, przy czym mój głos załamał się.
-Willa nie rób tego znowu.-powiedział delikatnie.
Co on pieprzy! Pomyślałam wściekła nie myśląc długo wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Otwarłam jej z hukiem, na co chłopak lekko się wystraszył.
-Będę. Robić. To. Co. Żywnie. Mi. Się. Podoba.-wysyczałam w jego stronę.
-Willa...
-Daj mi spokój.-krzyknęłam i znów zatrzasnęłam drzwi. Osunęłam się po nich ma ziemię.
Wiem ranię go tym, ale ja inaczej nie umiem.
Jestem taka od dwóch lat i raczej tego nie zmienię.
Od oczu znów napłynęła mi fala łez.
-Jesteś beznadziejna Willa.-powiedziałam do siebie.
-To nieprawda.-usłyszałam cichy głos po drugiej stronie drzwi.
Czyli dalej tam był.
Czekał.
Ale czy doczeka się.
Wątpię.
Dlaczego to zawsze na mnie pada?
Dlaczego to ja zawsze dostaje po dupie?
Dlaczego on chce mi pomóc?
Przecież jestem jedną na wiele tysięcy jak nie milionów osób które potrzebują pomocy.
Brawo Willa robisz postępy, przyznałaś się do tego że potrzebujesz pomocy.
Świetnie, oby tak dalej.
Zaczęłam panicznie się śmiać, a mój śmiech plątał się i nie współgrał z moimi łzami.
-Jesteś wariatka Willa.-powiedziałam szeptem.
Oparłam głowę o drzwi, patrzyłam na sufit, po chwili mój wzrok przeszedł na ścianę ze zdjęciami. Pod impulsem wstałam i zaczęłam zdzierać każde zdjęcie po kolei. Później przedzierałam jej na miliony kawałków.
Wspomnienia, które tak bolą.
Wspomnienia, których nie chce mieć w głowie, przynajmniej niektórych.
Naglę w rękach znalazło się moje zdjęcie z Tonym.
-Przepraszam.-powiedziałam i rozdarłam je na małe kawałeczki.
Chwyciłam za telefon i wybrałam numer.
-Halo?-zapytał głos w słuchawce.
-Potrzebuję czegoś.-powiedziałam cichu pociągając nosem.
-Jasne, gdzie i kiedy?-zapytał.
-U mnie o 20.-powiedziałam i rozłączyłam się.
Kogo widziałam?
Dziewczynę, która ma swoje problemy.
Dziewczynę, która sobie z nimi nie radzi.
Dziewczynę, która krzyczy o pomoc, ale nikt jej nie słyszy.
Chociaż nie on ją słyszy, on chce jej pomóc, ale ona go odpycha.
Dlaczego?
-Nie wiem.-powiedziałam na głos.
-On chyba sobie żartują!-podniósł głos Liam.
-Spokojnie za chwilę ich znajdziemy.-powiedział Zayn.-Dobieramy się w dwójki i ich szukamy.-dodał, złapał Perrie za rękę i skierował się w stronę lasku.
-To co musimy iść razem.-powiedział Nialla, ja tylko pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie. W ciszy rozglądaliśmy się na prawo i lewo w poszukiwaniu zaginionej dwójki.
-Willa?-zapytał blondyn.
-Tak?
-Odpowiesz mi na jedno pytanie?-zapytał znowu.
-Jeśli będę znała na nie odpowiedź, jasne.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Co jest między nami?-zapytał, a ja aż stanęłam w miejscu.
-Ale w jakim sensie?-zapytałam niepewnie.
-Dobrze wiesz w jakim sensie.-odparł, a ja spuściłam głowę.
-Nie wiem.-odparłam.
-Ale ja wiem, jesteś dla mnie ważna.-powiedział i podszedł do mnie, lekko unosząc mój podbródek.-Nawet bardzo ważna.-dodał.
-Niall, my nie…
-Wiem że nie możemy, Tony.-przerwał mi. –Rozumiem, ale miałaś ruszyć do przodu.-dodał.
-Robię to każdego dnia.-oparłam.-I uwierz mi nie jesteś mi obojętny, ale to nie jest jeszcze ten czas.-dodałam.
-A mogę zrobić chociaż jedną rzecz?-zapytał, a ja tylko pokiwałam głową.
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, po chwili nasze usta złączyły się. Całował inaczej niż Tony, tak delikatnie. Nie naciskał, robiło to powoli, jakbym pod jego szybszym ruchem miała się rozpłynąć. Rozpłynąć? Chyba to dobre stwierdzenie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Oparł swoje czoło o moje.
-Będę czekał tyle ile będzie trzeba.-wyszeptał.
-Mam nadzieje że nie będzie to trwało zbyt długo.-odpowiedziałam mu.
Może już byłam gotowa na to żeby zostawić to co było w przeszłości i żyć teraźniejszością? Planować przyszłość i myśleć o tym co jest teraz, a nie o tym co było?
Nie wiem czy byłam no to gotowa.
Naglę za plecami usłyszałam brawa. Szybko odsunęłam się od blondyna, zobaczyłam Liz i Harrego którzy patrzyli na nas wyczekująco.
-Gdzieście byli?-zapytałam.
-Tu i tam.-odparł Harry, bacznie przyglądając się Niallowi.
-Tu i tam? Jaja sobie ze mnie robisz?-zapytałam.
-Tak jakby.-odparł łapiąc Beth za rękę.
Co jest grane? Pytałam sama siebie, patrząc na ich ręce to na twarz siostry.
-Dobra nie ważne, chodźmy już na plaże.-powiedział Nialla.-Trzeba powiadomić resztę że zagubieni znaleźli się.-dodał.
Nie patrząc na nich wyminęłam blondyna i ruszyłam przodem.
-O co Ci chodzi?-zapytała Liz doganiając mnie.
-Jesteś z nim?-zapytałam, puszczając jej pytanie mimo uszów.
-Willa to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy.-powiedziała kręcąc głową.
-Po prostu odpowiedz na moje pytanie.-odparłam patrząc w jej oczy.
-Do końca tego nie wiem.-powiedziała i spuściła głowę.
-Jak to?-zapytałam.
-Niby trzymamy się za ręce, całujemy, ale żeby nie było nic więcej.-powiedziała.-Ale oficjalnie nie zostałam zapytana o chodzenie.-dodała.
-Ile ty masz lat Liz?-zapytałam.
-Przecież wiesz ile mam lat.-odparła, a ja zatrzymałam się. Odwróciłam się w stronę lokatego.
-Harry chcesz być na poważnie z moją siostrą?-zapytałam, brunet patrzył na mnie wielkimi oczami.-Odpowiesz?-zapytałam znów.
-Raczej tak.-odparł niepewnie.
-Nie ma raczej, tak lub nie.-powiedziałam.
-Tak.-mówiąc to popatrzył w moje oczy.
-Dobrze, ale jak ją skrzywdzisz popamiętasz.-mówiąc to pogroziłam mu palcem i ruszyłam w dalszą drogę.
Przez ramię zobaczyłam że ich ręce splatają się.
Przynajmniej ona jest szczęśliwa.
*
-Nareszcie w domu!-krzyknęłam wykładając się na kanapie.-Ej posuń się.-powiedział Zayn i zrzucił moje nogi na ziemie.
-Tak nie wolno!-krzyknęłam.
-Poskarż się tatusiowi.-mówiąc to pokazał mi język.
-Liam on zrzucił moje nogi!-powiedziałam w stronę ciemnego blondyna.
-A dlaczego mówisz to do mnie?-zapytał.
-Miałam powiedzieć to tacie, więc mówię.-odparłam.
-Co miałaś powiedzieć tacie?-zapytał mój ojciec stojąc w progu salonu.
-Zayn kazał poskarżyć mi się tacie, że zrzucił moje nogi.-powiedziałam po raz drugi.
-Zayn jak mogłeś!-powiedział do niego tata.
-Przepraszam to już nigdy się nie powtórzy.-odparł, a ja wybuchłam śmiechem.
-Przyszedłem tu w innej sprawie.-powiedział tata.
-Coś się stało?-zapytał Lou.
-Nic takiego, musicie dać jeden koncert dziś wieczorem.-odparł.
-Jak to mieliśmy mieć wolne przez całe wakacje?-zapytał Niall.
-Wiem, ale to koncert wspomagający pewien szpital.-mówiąc to patrzył cały czas w moją stronę.
-Jaki szpital?-dopytywał Harry.
-Szpital który pomaga dzieciom i młodzieży wyjść z nałogów.-odpowiedział.
-Że co?-zapytałam.
-Willa spokojnie.-poprosił.
-Czy to ten szpital w którym byłam?-zapytałam bez ogródek.
-Tak.-odparł.
-I jeszcze powiedz mi że reklamują się tym że leczyła się w nim córka managera sławnego na cały świat boysbandu.
-Przykro mi.-odpowiedział.
-Naprawdę to robią?-zapytałam.
-Willa uspokój się.
-Pozwoliłeś im na to? Żeby wyciągali moje brudy o których chce zapomnieć?-zapytałam.
-Willa to dla dobra innych.-powiedział.
-A co z moim dobrem?-zapytałam ze łzami w oczach.-Z resztą nie odpowiadaj, wiem że moje dobro w ogóle Cię nie interesuje.-powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
I taka właśnie jestem w jednej chwili ciszę się jak głupia, a w następnej już jestem zła na cały świat.
-Willa zaczekaj.-usłyszałam za sobą głos Niall.
nie chciałam teraz z nikim rozmawiać bo po co.
Nagle cały Londyn będzie huczał o tym że brałam, że chciałam się zabić.
Jak chłopaki będą brać w tym udział to nawet cały świat.
Dlaczego on to robi?
Dlaczego za wszelką cenę chce żebym cierpiała?
Dlaczego on jest taki?
Pytałam sama siebie.
-Willa otwórz, porozmawiajmy.-przy drzwiach stał Niall.
-Odejdź!-krzyknęłam, przy czym mój głos załamał się.
-Willa nie rób tego znowu.-powiedział delikatnie.
Co on pieprzy! Pomyślałam wściekła nie myśląc długo wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Otwarłam jej z hukiem, na co chłopak lekko się wystraszył.
-Będę. Robić. To. Co. Żywnie. Mi. Się. Podoba.-wysyczałam w jego stronę.
-Willa...
-Daj mi spokój.-krzyknęłam i znów zatrzasnęłam drzwi. Osunęłam się po nich ma ziemię.
Wiem ranię go tym, ale ja inaczej nie umiem.
Jestem taka od dwóch lat i raczej tego nie zmienię.
Od oczu znów napłynęła mi fala łez.
-Jesteś beznadziejna Willa.-powiedziałam do siebie.
-To nieprawda.-usłyszałam cichy głos po drugiej stronie drzwi.
Czyli dalej tam był.
Czekał.
Ale czy doczeka się.
Wątpię.
Dlaczego to zawsze na mnie pada?
Dlaczego to ja zawsze dostaje po dupie?
Dlaczego on chce mi pomóc?
Przecież jestem jedną na wiele tysięcy jak nie milionów osób które potrzebują pomocy.
Brawo Willa robisz postępy, przyznałaś się do tego że potrzebujesz pomocy.
Świetnie, oby tak dalej.
Zaczęłam panicznie się śmiać, a mój śmiech plątał się i nie współgrał z moimi łzami.
-Jesteś wariatka Willa.-powiedziałam szeptem.
Oparłam głowę o drzwi, patrzyłam na sufit, po chwili mój wzrok przeszedł na ścianę ze zdjęciami. Pod impulsem wstałam i zaczęłam zdzierać każde zdjęcie po kolei. Później przedzierałam jej na miliony kawałków.
Wspomnienia, które tak bolą.
Wspomnienia, których nie chce mieć w głowie, przynajmniej niektórych.
Naglę w rękach znalazło się moje zdjęcie z Tonym.
-Przepraszam.-powiedziałam i rozdarłam je na małe kawałeczki.
Chwyciłam za telefon i wybrałam numer.
-Halo?-zapytał głos w słuchawce.
-Potrzebuję czegoś.-powiedziałam cichu pociągając nosem.
-Jasne, gdzie i kiedy?-zapytał.
-U mnie o 20.-powiedziałam i rozłączyłam się.
*
-Willa otworzysz?-zapytał głos za drzwiami.
To Liz.
Wstałam i otwarłam drzwi, znów rzucając się na łóżko.
-Pójdziesz z nami?-zapytała przysiadając na skraju mojego łóżka.
Czułam że nie jesteśmy same, ale nie chciałam odwracać się i patrzeć kto to.
W sumie dobrze wiedziałam kto tam jest.
Na pytanie zadanie przez Beth pokręciłam głową.
-Zostanę z Tobą jeśli chcesz.-powiedziała i dotknęła mojego ramienia.
-Nie trzeba.-odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
-Willa dlaczego to zrobiłaś?-zapytał znów pokazując na podłogę.
-Znudził mi się ten wystrój pokoju.-odparłam.-Tyle chciałaś?-zapytałam.-To możesz już iść, pa.-powiedziałam i wypchnęłam ja z pokoju.
Popatrzyłam na zegarek 19:30.
Idealnie.
*
Punkt 20 rozbrzmiał dzwonek.
-To się chwali.-powiedziałam pod nosem i zbiegłam na dół.
Otworzyłam drzwi, stał w nich Jeremy ze swoim wielkim uśmiechem na twarzy.
-Wiedziałem że w końcu zadzwonisz.-powiedział i dotknął mojej twarzy, odsunęłam się lekko.-Źle wyglądasz.-dodał.
-Nie Twój interes, masz?-zapytałam.
-Najpierw kasa.-powiedział.
Wyciągnęłam do niego dłoń z plikiem banknotów.
-I to ja rozumiem.-powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Dawaj.-powadziłam.
Podał mi woreczek.
-Tylko mała nie wszystkie na raz, nie chce mieć ciebie na sumieniu.
-I tak masz dużo ludzi na sumieniu.-odpowiedziałam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Z moim "towarzystwem" udałam się do swojego pokoju.
Wzięłam do ręki długopis i na każdej tabletce napisałam różne słowa.
Po mojej twarzy zaczęły spływać znowu łzy.
Nie chce wiele, ja po prostu chce zrozumienia.
Ale chwila czy ja nie dostałam go do Niall.
Czy to nie on mówił mi że mogę wszystko, że mogę spełnić swoje marzenia, że mogę być szczęśliwa, że jestem idealna, że mogę kochać. Ale tylko jeśli sama tego chce. Tu pojawia się pytanie.
Czy ja tego chce?
Każde czegoś pragnie, a ja chce zniknąć.
Być niewidzialna.
Chce zobaczyć komu tak naprawdę na mnie zależy.
Czy to dużo?
Wstałam i ruszyłam do łazienki.
Stanęłam przed lustrem i patrzyłam w swoje odbicie.Kogo widziałam?
Dziewczynę, która ma swoje problemy.
Dziewczynę, która sobie z nimi nie radzi.
Dziewczynę, która krzyczy o pomoc, ale nikt jej nie słyszy.
Chociaż nie on ją słyszy, on chce jej pomóc, ale ona go odpycha.
Dlaczego?
-Nie wiem.-powiedziałam na głos.
*
Niall
-Nie odbiera.-powiedziała cicho Liz.-Mam dziwne przeczucie.-dodała.
-Nie tylko Ty.-odpowiedziałem, to że nie odbierała nie było najgorsze, ale to że nie odbierała już za 10 razem było dziwne.
-Nie powinnam jej zostawiać.-powiedziała.- Wracam do domu.-zakomunikowała.
-Zostań ja pojadę.-powiedziałem.
-Jadę z Tobą.-powiedziała.
-Jedziemy wszyscy.-powiedzieli równo chłopaki.
-Gdzie tata?-zapytała Liz.
Pokazałem na Paula który rozmawiał z dyrektorem placówki. Dziewczyna podeszła do niego i szepnęłam mu coś na ucho. Mężczyzna szeroko otworzył oczy, po czym zaczął szukać swojej żony.
-Dobra do samochodu.-powiedział po chwili stojąc obok nas.
-Przepraszam, a co z występem.-powiedziała jakaś kobieta, która była chyba współwłaścicielka kliniki.
-Moja córka jest ważniejsza.-odpowiedział jej Paul.
-Czyli znów pojawi się w naszym szpitalu, jak miło.-powiedziała, a my wszyscy zmroziliśmy ją wzrokiem.
-Nie, tym razem ja na to nie pozwolę.-powiedziałem i wybiegłem z budynku, a za mną cała reszta.
Po pięciu minutach byliśmy na miejscy, choć dojechanie do kliniki wcześniej zajęło nam 15 minut, teraz jechaliśmy nie zwracając uwagi na żadne przepisy.
Kiedy zaparkowaliśmy samochód. Jak burza wbiegłem do domu. Nie czekałem na reakcje innych, teraz najważniejsza była Willa.
Wbiegłem do jej pokoju, siedziała oparta o łóżko a w ręce trzymała tabletkę.
-Willa nie rób tego.-powiedziałem spokojnie.
-Ale została mi ostania.-pokazała ją w moja stronę.-Widzisz to ''love''.-dodała.
-Willa proszę nie rób tego.-powtórzyłem.
-Ale jak jej nie łyknę nie zaznam miłości, muszę to zrobić.-powiedziała i chciała wsadzić ją do ust.
-Nie.-krzyknąłem i wyrwałem ją jej.-Nie potrzebujesz jej, bo miłość już masz w postaci mnie.-powiedziałem.
-Tak w postaci ciebie.-powiedziała mętnym głosem.
Popatrzyłem na nią jej oczy zamykały się.
-Willa nie zasypiaj.-zacząłem nią trząść.
W tym momencie w drzwiach pojawili się pozostali.
-Dzwońcie po karetkę.-krzyknąłem-Willa ile zjadłaś takich tabletek?-zapytałem trzymając jej twarz w obu dłoniach.
-Nie wiem-powiedziała uśmiechając się do mnie.-Wiesz jesteś cudowny, kocham Cię Niall.-kiedy wypowiedziała te słowa jej oczy zamknęły się.
Ona nie może umrzeć.
To nie jest jej pora.
***
Przepraszam za wszystkie błędy.
Powiem Wam że długo myślałem na tym co by tu napisać w tej 8 i jak widać wyszło coś takiego.
Co Wy na to?
Mam nadziej że mnie nie zabijecie za taki obrót sytuacji :P
Wkradła się perspektywa Nialla ;))
I takie pytanie jak myślicie co będzie dalej?
Wkradła się perspektywa Nialla ;))
I takie pytanie jak myślicie co będzie dalej?
Dziękuję za wszystkie komentarze ;***
Kocham Was ;D
Do następnego ;***
Zapraszam na: