czwartek, 21 lutego 2013

8.



Willa



*dwa dni później*

Leżąc w namiocie patrzyłam w górę. Nie miałam ochoty żeby wstawać. Nialla już dawno opuścił nasz „cudowny” tym czasowy dom. A ja nie mogłam zebrać się na to aby cokolwiek zrobić.
-Willa?-usłyszałam głos siostry.
-Hm?-zapytałam.
-Może byś już wstała?-zapytała znowu.
-Nie mam siły.-odparłam. W tym samym momencie głowa Liz znalazła się w namiocie.- Chodź tu do mnie.-powiedziałam, a ona zrobiła to o co prosiłam.
-Co tam krasnalu?-zapytała.
-Myślałam że już nigdy tak mnie nie nazwiesz.-powiedziałam ze śmiechem.
-A co przeszkadza Ci to?-zapytała znowu.
-Nie, powiem Ci że brakowało mi tego.-odparłam.
-No to teraz będę tak do Ciebie mówić.
-Ale tylko jak będziemy we dwie,dobrze?-zapytałam.
-Dobrze krasnalu.-powiedziała.-To co wstaniesz?-zapytał.
-A mogę za chwilę?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie!-krzyknęła i rzuciłam się na mnie. Zaczęła łaskotać.
-Dobrze Liz, już wstaje.-krzyczałam przez śmiech.
-No ja myślę.-odparła i wyszła, żeby mogła jakoś się ogarnąć.
Ubrałam na siebie krótkie zielone spodenki, koszulkę i zielone trampki.
I wyszłam z namiotu.
Wszyscy siedzieli w kręgu, usiadłam obok Liz i Nialla.
-Co na śniadanie?-zapytałam.
-A co księżniczka by sobie życzyła?-zapytał Harry.
-Księżniczka?-zapytałam podnosząc do góry brew.
-No tak ,wstajesz ostatnia, teraz chcesz żeby ktoś zrobił Ci śniadanie. Istna księżniczka.-posumowała.
-Nie zachowuję się jak księżniczka.-powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Oczywiście że nie.-zakpił loczek.
-Dobra koniec, Willa możesz wziąć moje kanapki.-przerwał nam Nialla. Naglę zapadła cisza, wszyscy patrzyli to na Nialla, to na mnie.
-Dlaczego tak patrzycie?-zapytałam.
-Czy właśnie w tej chwili Nialla James Horan powiedział że Willa Higgins może zjeść jego kanapki?-zapytał Zayn.
-Na to wygląda.-odrapałam.
-O Matko Boska, cud!-krzyknął Lou.
-Nie wiem o co wam chodzi.-powiedziałam lekko zmieszana.
-Nie słucha ich, oni są dziwni.-odpowiedział mi Nialla.
-Dziwni? Jak dla mnie to bardzo lekkie określenie.-odparłam.
Wszyscy dalej na nas patrzyli.
-Możecie wrócić do swoich poprzednich czynności.-powiedziałam i machnęłam ręką.
-A nie mówiłem, zachowuję się jak księżniczka.-klasnął w ręce Harry.
-Tak, tak niech Ci już będzie.-powiedziałam.

*

-Gotowi do wyjazdu?-zapytał Liam.
-Chyba tak.-odparłam patrząc czy czegoś nie zostawiliśmy.
-Ej ale gdzie jest Liz i Harry?-zapytał po chwili Lou.
Rozglądnęłam się dookoła.
-No cudownie.-powiedziałam po nosem.
-On chyba sobie żartują!-podniósł głos Liam.
-Spokojnie za chwilę ich znajdziemy.-powiedział Zayn.-Dobieramy  się w dwójki i ich szukamy.-dodał, złapał Perrie za rękę i skierował się w stronę lasku.
-To co musimy iść razem.-powiedział Nialla, ja tylko pokiwałam głową i ruszyłam przed siebie. W ciszy rozglądaliśmy się na prawo i lewo w poszukiwaniu zaginionej dwójki.
-Willa?-zapytał blondyn.
-Tak?
-Odpowiesz mi na jedno pytanie?-zapytał znowu.
-Jeśli będę znała na nie odpowiedź, jasne.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Co jest między nami?-zapytał, a ja aż stanęłam w miejscu.
-Ale w jakim sensie?-zapytałam niepewnie.
-Dobrze wiesz w jakim sensie.-odparł, a ja spuściłam głowę.
-Nie wiem.-odparłam.
-Ale ja wiem, jesteś dla mnie ważna.-powiedział i podszedł do mnie, lekko unosząc mój podbródek.-Nawet bardzo ważna.-dodał.
-Niall, my nie…
-Wiem że nie możemy, Tony.-przerwał mi. –Rozumiem, ale miałaś ruszyć do przodu.-dodał.
-Robię to każdego dnia.-oparłam.-I uwierz mi nie jesteś mi obojętny, ale to nie jest jeszcze ten czas.-dodałam.
-A mogę zrobić chociaż jedną rzecz?-zapytał, a ja tylko pokiwałam głową.
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, po chwili nasze usta złączyły się. Całował inaczej niż Tony, tak delikatnie. Nie naciskał, robiło to powoli, jakbym pod jego szybszym ruchem miała się rozpłynąć. Rozpłynąć? Chyba to dobre stwierdzenie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Oparł swoje czoło o moje.
-Będę czekał tyle ile będzie trzeba.-wyszeptał.
-Mam nadzieje że nie będzie to trwało zbyt długo.-odpowiedziałam mu.
Może już byłam gotowa na to żeby zostawić to co było w przeszłości i żyć teraźniejszością?  Planować przyszłość i myśleć o tym co jest teraz, a nie o tym co było?
Nie wiem czy byłam no to gotowa.
Naglę za plecami usłyszałam brawa. Szybko odsunęłam się od blondyna, zobaczyłam Liz i Harrego którzy patrzyli na nas wyczekująco.
-Gdzieście byli?-zapytałam.
-Tu i tam.-odparł Harry, bacznie przyglądając się Niallowi.
-Tu i tam? Jaja sobie ze mnie robisz?-zapytałam.
-Tak jakby.-odparł łapiąc Beth za rękę.
Co jest grane? Pytałam sama siebie, patrząc na ich ręce to na twarz siostry.
-Dobra nie ważne, chodźmy już na plaże.-powiedział Nialla.-Trzeba powiadomić resztę że zagubieni znaleźli się.-dodał.
Nie patrząc na nich wyminęłam blondyna i ruszyłam przodem.
-O co Ci chodzi?-zapytała Liz doganiając mnie.
-Jesteś z nim?-zapytałam, puszczając jej pytanie mimo uszów.
-Willa to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy.-powiedziała kręcąc głową.
-Po prostu odpowiedz na moje pytanie.-odparłam patrząc w jej oczy.
-Do końca tego nie wiem.-powiedziała i spuściła głowę.
-Jak to?-zapytałam.
-Niby trzymamy się za ręce, całujemy, ale żeby nie było nic więcej.-powiedziała.-Ale oficjalnie nie zostałam zapytana o chodzenie.-dodała.
-Ile ty masz lat Liz?-zapytałam.
-Przecież wiesz ile mam lat.-odparła, a ja zatrzymałam się. Odwróciłam się w stronę lokatego.
-Harry chcesz być na poważnie z moją siostrą?-zapytałam, brunet patrzył na mnie wielkimi oczami.-Odpowiesz?-zapytałam znów.
-Raczej tak.-odparł niepewnie.
-Nie ma raczej, tak lub nie.-powiedziałam.
-Tak.-mówiąc to popatrzył w moje oczy.
-Dobrze, ale jak ją skrzywdzisz popamiętasz.-mówiąc to pogroziłam mu palcem i ruszyłam w dalszą drogę.
Przez ramię zobaczyłam że ich ręce splatają się.
Przynajmniej ona jest szczęśliwa.

*
-Nareszcie w domu!-krzyknęłam wykładając się na kanapie.
-Ej posuń się.-powiedział Zayn i zrzucił moje nogi na ziemie.
-Tak nie wolno!-krzyknęłam.
-Poskarż się tatusiowi.-mówiąc to pokazał mi język.
-Liam on zrzucił moje nogi!-powiedziałam w stronę ciemnego blondyna.
-A dlaczego mówisz to do mnie?-zapytał.
-Miałam powiedzieć to tacie, więc mówię.-odparłam.
-Co miałaś powiedzieć tacie?-zapytał mój ojciec stojąc w progu salonu.
-Zayn kazał poskarżyć mi się tacie, że zrzucił moje nogi.-powiedziałam po raz drugi.
-Zayn jak mogłeś!-powiedział do niego tata.
-Przepraszam to już nigdy się nie powtórzy.-odparł, a ja wybuchłam śmiechem.
-Przyszedłem tu w innej sprawie.-powiedział tata.
-Coś się stało?-zapytał Lou.
-Nic takiego, musicie dać jeden koncert dziś wieczorem.-odparł.
-Jak to mieliśmy mieć wolne przez całe wakacje?-zapytał Niall.
-Wiem, ale to koncert wspomagający pewien szpital.-mówiąc to patrzył cały czas w moją stronę.
-Jaki szpital?-dopytywał Harry.
-Szpital który pomaga dzieciom i młodzieży wyjść z nałogów.-odpowiedział.
-Że co?-zapytałam.
-Willa spokojnie.-poprosił.
-Czy to ten szpital w którym byłam?-zapytałam bez ogródek.
-Tak.-odparł.
-I jeszcze powiedz mi że reklamują się tym że leczyła się w nim córka managera sławnego na cały świat boysbandu.
-Przykro mi.-odpowiedział.
-Naprawdę to robią?-zapytałam.
-Willa uspokój się.
-Pozwoliłeś im na to? Żeby wyciągali moje brudy o których chce zapomnieć?-zapytałam.
-Willa to dla dobra innych.-powiedział.
-A co z moim dobrem?-zapytałam ze łzami w oczach.-Z resztą nie odpowiadaj, wiem że moje dobro w ogóle Cię nie interesuje.-powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
I taka właśnie jestem w jednej chwili ciszę się jak głupia, a w następnej już jestem zła na cały świat.
-Willa zaczekaj.-usłyszałam za sobą głos Niall.
nie chciałam teraz z nikim rozmawiać bo po co.
Nagle cały Londyn będzie huczał o tym że brałam, że chciałam się zabić. 
Jak chłopaki będą brać w tym udział to nawet cały świat.
Dlaczego on to robi?
Dlaczego za wszelką cenę chce żebym cierpiała?
Dlaczego on jest taki?
Pytałam sama siebie.
-Willa otwórz, porozmawiajmy.-przy drzwiach stał Niall.
-Odejdź!-krzyknęłam, przy czym mój głos załamał się.
-Willa nie rób tego znowu.-powiedział delikatnie.
Co on pieprzy! Pomyślałam wściekła nie myśląc długo wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Otwarłam jej z hukiem, na co chłopak lekko się wystraszył.
-Będę. Robić. To. Co. Żywnie. Mi. Się. Podoba.-wysyczałam w jego stronę.
-Willa...
-Daj mi spokój.-krzyknęłam i znów zatrzasnęłam drzwi. Osunęłam się po nich ma ziemię.
Wiem ranię go tym, ale ja inaczej nie umiem.
Jestem taka od dwóch lat i raczej tego nie zmienię.
Od oczu znów napłynęła mi fala łez.
-Jesteś beznadziejna Willa.-powiedziałam do siebie.
-To nieprawda.-usłyszałam cichy głos po drugiej stronie drzwi.
Czyli dalej tam był.
Czekał.
Ale czy doczeka się.
Wątpię.
Dlaczego to zawsze na mnie pada?
Dlaczego to ja zawsze dostaje po dupie?
Dlaczego on chce mi pomóc?
Przecież jestem jedną na wiele tysięcy jak nie milionów osób które potrzebują pomocy.
Brawo Willa robisz postępy, przyznałaś się do tego że potrzebujesz pomocy.
Świetnie, oby tak dalej.
Zaczęłam panicznie się śmiać, a mój śmiech plątał się i nie współgrał z moimi łzami.
-Jesteś wariatka Willa.-powiedziałam szeptem.
Oparłam głowę o drzwi, patrzyłam na sufit, po chwili mój wzrok przeszedł na ścianę ze zdjęciami. Pod impulsem wstałam i zaczęłam zdzierać każde zdjęcie po kolei. Później przedzierałam jej na miliony kawałków.
Wspomnienia, które tak bolą.
Wspomnienia, których nie chce mieć w głowie, przynajmniej niektórych.
Naglę w rękach znalazło się moje zdjęcie z Tonym.
-Przepraszam.-powiedziałam i rozdarłam je na małe kawałeczki.
Chwyciłam za telefon i wybrałam numer.
-Halo?-zapytał głos w słuchawce.
-Potrzebuję czegoś.-powiedziałam cichu pociągając nosem.
-Jasne, gdzie i kiedy?-zapytał.
-U mnie o 20.-powiedziałam i rozłączyłam się.

*

-Willa otworzysz?-zapytał głos za drzwiami. 
To Liz.
Wstałam i otwarłam drzwi, znów rzucając się na łóżko.
-Pójdziesz z nami?-zapytała przysiadając na skraju mojego łóżka.
Czułam że nie jesteśmy same, ale nie chciałam odwracać się i patrzeć kto to. 
W sumie dobrze wiedziałam kto tam jest.
Na pytanie zadanie przez Beth pokręciłam głową.
-Zostanę z Tobą jeśli chcesz.-powiedziała i dotknęła mojego ramienia.
-Nie trzeba.-odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
-Willa dlaczego to zrobiłaś?-zapytał znów pokazując na podłogę.
-Znudził mi się ten wystrój pokoju.-odparłam.-Tyle chciałaś?-zapytałam.-To możesz już iść, pa.-powiedziałam i wypchnęłam ja z pokoju. 
Popatrzyłam na zegarek 19:30.
Idealnie.

*

 Punkt 20 rozbrzmiał dzwonek.
-To się chwali.-powiedziałam pod nosem i zbiegłam na dół.
Otworzyłam drzwi, stał w nich Jeremy ze swoim wielkim uśmiechem na twarzy.
-Wiedziałem że w końcu zadzwonisz.-powiedział i dotknął mojej twarzy, odsunęłam się lekko.-Źle wyglądasz.-dodał.
-Nie Twój interes, masz?-zapytałam.
-Najpierw kasa.-powiedział. 
Wyciągnęłam do niego dłoń z plikiem banknotów.
-I to ja rozumiem.-powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Dawaj.-powadziłam. 
Podał mi woreczek.
-Tylko mała nie wszystkie na raz, nie chce mieć ciebie na sumieniu.
-I tak masz dużo ludzi na sumieniu.-odpowiedziałam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
-Teraz będzie Ci lepiej Willa, o wiele lepiej.-powiedziałam do siebie i uśmiechnęłam się słabo.
Z moim "towarzystwem" udałam się do swojego pokoju. 
Wzięłam do ręki długopis i na każdej tabletce napisałam różne słowa.
Po mojej twarzy zaczęły spływać znowu łzy. 
Nie chce wiele, ja po prostu chce zrozumienia.
Ale chwila czy ja nie dostałam go do Niall.
Czy to nie on mówił mi że mogę wszystko, że mogę spełnić swoje marzenia, że mogę być szczęśliwa, że jestem idealna, że mogę kochać. Ale tylko jeśli sama tego chce. Tu pojawia się pytanie.
Czy ja tego chce?
Każde czegoś pragnie, a ja chce zniknąć. 
Być niewidzialna.
Chce zobaczyć komu tak naprawdę na mnie zależy.
Czy to dużo?
Wstałam i ruszyłam do łazienki.
 Stanęłam przed lustrem i patrzyłam w swoje odbicie.
Kogo widziałam?
Dziewczynę, która ma swoje problemy.
Dziewczynę, która sobie z nimi nie radzi.
Dziewczynę, która krzyczy o pomoc, ale nikt jej nie słyszy.
Chociaż nie on ją słyszy, on chce jej pomóc, ale ona go odpycha.
Dlaczego?
-Nie wiem.-powiedziałam na głos.


*

Niall

-Nie odbiera.-powiedziała cicho Liz.-Mam dziwne przeczucie.-dodała.
-Nie tylko Ty.-odpowiedziałem, to że nie odbierała nie było najgorsze, ale to że nie odbierała już za 10 razem było dziwne.
-Nie powinnam jej zostawiać.-powiedziała.- Wracam do domu.-zakomunikowała.
-Zostań ja pojadę.-powiedziałem.
-Jadę z Tobą.-powiedziała.
-Jedziemy wszyscy.-powiedzieli równo chłopaki.
-Gdzie tata?-zapytała Liz.
Pokazałem na Paula który rozmawiał z dyrektorem placówki. Dziewczyna podeszła do niego i szepnęłam mu coś na ucho. Mężczyzna szeroko otworzył oczy, po czym zaczął szukać swojej żony.
-Dobra do samochodu.-powiedział po chwili stojąc obok nas.
-Przepraszam, a co z występem.-powiedziała jakaś kobieta, która była chyba współwłaścicielka kliniki.
-Moja córka jest ważniejsza.-odpowiedział jej Paul.
-Czyli znów pojawi się w naszym szpitalu, jak miło.-powiedziała, a my wszyscy zmroziliśmy ją wzrokiem.
-Nie, tym razem ja na to nie pozwolę.-powiedziałem i wybiegłem z budynku, a za mną cała reszta.
Po pięciu minutach byliśmy na miejscy, choć dojechanie do kliniki wcześniej zajęło nam 15 minut, teraz jechaliśmy nie zwracając uwagi na żadne przepisy.
Kiedy zaparkowaliśmy samochód. Jak burza wbiegłem do domu. Nie czekałem na reakcje innych, teraz najważniejsza była Willa.
Wbiegłem do jej pokoju, siedziała oparta o łóżko a w ręce trzymała tabletkę.
-Willa nie rób tego.-powiedziałem spokojnie.
-Ale została mi ostania.-pokazała ją w moja stronę.-Widzisz to ''love''.-dodała.
-Willa proszę nie rób tego.-powtórzyłem.
-Ale jak jej nie łyknę nie zaznam miłości, muszę to zrobić.-powiedziała i chciała wsadzić ją do ust.
-Nie.-krzyknąłem i wyrwałem ją jej.-Nie potrzebujesz jej, bo miłość już masz w postaci mnie.-powiedziałem.
-Tak w postaci ciebie.-powiedziała mętnym głosem.
Popatrzyłem na nią jej oczy zamykały się.
-Willa nie zasypiaj.-zacząłem nią trząść.
W tym momencie w drzwiach pojawili się pozostali.
-Dzwońcie po karetkę.-krzyknąłem-Willa ile zjadłaś takich tabletek?-zapytałem trzymając jej twarz w obu dłoniach.
-Nie wiem-powiedziała uśmiechając się do mnie.-Wiesz jesteś cudowny, kocham Cię Niall.-kiedy wypowiedziała te słowa jej oczy zamknęły się. 
Ona nie może umrzeć. 
To nie jest jej pora.

***


Przepraszam za wszystkie błędy.


Powiem Wam że długo myślałem na tym co by tu napisać w tej 8 i jak widać wyszło coś takiego.
Co Wy na to?
Mam nadziej że mnie nie zabijecie za taki obrót sytuacji :P
Wkradła się perspektywa Nialla ;))

I takie pytanie jak myślicie co będzie dalej


Dziękuję za wszystkie komentarze ;***
Kocham Was ;D
Do następnego ;***


Zapraszam na:






środa, 13 lutego 2013

7.




Elizabeth


*tydzień później*


Codzienna rutyna. Wstaje, ubieram się, jem śniadanie i cały dnie spędzamy w domu. Nie dlatego że muszę, ale jak i całej reszcie nie chce mi się nigdzie wychodzić. Albo nie wychodzimy po zakupy.
-Weź nogi.-powiedział Harry stając obok kanapy na której leżałam.-Możesz wziąć te nogi?-zapytał znowu.
-Liz czeka na "proszę”.-powiedział do niego Lou. Widzę że zdążył już mnie poznać. A loczek najwidoczniej jeszcze nie.
-Naprawdę?-zapytał patrząc na mnie.
Ja tylko popatrzyłam na niego, ale nic nie odpowiedziałam.
-Liz proszę możesz wziąć swoje piękne nogi?-zapytał.
-Oczywiście że mogę.-brunet już się ucieszył.-Ale nie chce mi się.-dodałam, Lou aż parschnął  śmiechem.
-Dlaczego?-zapytał.
-Bo tak jest mi wygodniej.-powiedziałam.
W tym samym momencie Harry podniósł moje nogi do góry i usiadł na kanapie, kładąc je na swoich kolanach.
-Może być tak?-zapytał.
-Jak już musi.-odpowiedziałam i wróciłam do oglądania filmu, który swoją drogą był strasznie nudny, ale cóż innego mogłam robić.
Na pewno coś by się znalazło, mogłam bawić się w ogrodzi z Claudią, Michaelem, Niallem i Willą, którzy robili za niańki. Ale co jest dziwne sami o to prosili. Mogłam razem z Malikiem grać w jakoś durną grę, która była pewnie tak samo nudna jak ten dziwny Amerykański film, ale no cóż wybrałam właśnie jego. Tak naprawdę to nie wiedziałam tylko co robi Liam. Zniknął mi chwilowo z pola widzenia, a że byłam tak leniwa nie chciało mi się nawet pytać chłopaków gdzie jest ich przyjaciel.
-Wstawać, pakować się i jedziemy!- krzyknął właśnie on.
-Że niby co?-mówiąc to ziewnęłam, o chyba teraz dobra byłaby drzemka.
-Jedziemy.-powiedział.
-Ale dokąd?-zapytał Harry.
-Musimy mieć  jakieś wspomnienia z tych wakacji, no nie? Jedziemy nad jezioro, zrobimy biwak, ognisko i te sprawy.-powiedział.
-Te sprawy?-jednocześnie powiedzieli Lou i Harry.
-To ja dzwonie do El.-dodał najstarszy z nas.
-Nie musisz, ona już wie i pakuję się.
-Liam jesteś prze.
-Tak wiem, a teraz ruchy mamy mało czasu.-powiedział i śmiesznie zaczął wymachiwać rękoma.
-A kto jedzie?-zapytałam.
-Jak to kto? My, Wy i dziewczyny.-odpowiedział mi.
-Mówisz jakby nie była dziewczyną.-powiedziałam.
-A jesteś?-zapytał Harry, za co dostał po głowie.
-Uspokójcie się i proszę zróbcie to o co was proszę, Paul już o wszystkim wiem, mamy wolną rękę.
Nie chętnie zwlekłam się z kanapy i powlekłam się na górę. Popatrzyłam na wchodzących do domu Willę i Nialla, uśmiechnęłam się na ich widok. Z tego co mi wiadomo Willa opowiedziała o wszystkim blondynowi, co ja uważam za bardzo dobre posunięcie. W końcu idzie w dobrym kierunku. Aż zaśmiałam się.
-Liz dobrze się czujesz?-zapytał mnie Harry.
-Znakomicie, dziękuję.-odparłam.
-Nie wydaje mi się, no ale okej.-powiedział i zamknął za sobą drzwi do swojego pokoju.
Ja zrobiłam to samo, spod łóżka wyciągnęłam moją czerwoną walizkę i zaczęłam do niej wkładać wszystko jak leci. Szczerze to nie bardzo interesowało mnie to jak będę wyglądać, przecież będziemy tam tylko my, więc różnicy nie robiło mi to co na sobie będę miała. Jak to się mówi: „ Sami swoi.” Kiedy byłam już gotowa, wyszłam na korytarz a w tym samym momencie z pokoju wychodził Styles.
-Daj wezmę i twoją.-powiedział i wyciągnął rękę do mojej walizki.
-Harry dżentelmen?-zapytałam.- Zadziwiasz.-dodałam.
-Oj jeszcze nie raz to zrobię, uwierz.-powiedział.
-Będę czekać.-odparłam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
Coś  się zmieniło, już nie dogryzamy sobie tak jak wcześniej, ale to nie znaczy że nie robimy tego w ogóle. Dalej to robimy ale w milszy sposób. Po tej całej akcji w parku, jakoś tak odpuścił mi. Dlaczego? Tego nie wiem.
Zeszliśmy na dół, a przy wejściu czekali na nas już wszyscy.
-To co gotowi?-zapytał Liam.
-Jasne.-powiedział Harry, a ja tylko pokiwałam głową. Willa jak ostatnim czasem, stało obok blondyna który mówił coś w jej stronę. Na ten widok lekko uśmiechnęłam się. Wtedy dziewczyna spojrzała na mnie, a ja wyszczerzyłam się w jej stronę jeszcze bardziej. Podeszła do mnie i złapała mnie za rękę.
-To co przygoda życia?-zapytała.
-Oczywiście, jak zawsze z Tobą.-odparłam, a w mojej głowie pojawiły się wspomnienia z każdej wyprawy.
-Ta będzie inna.-mówiąc to lekko uśmiechnęła się.
-Wiem, bo bez nałogu.-mówiąc to pocałowałam ją w policzek.-I to sprawi że będzie lepsza.-dodałam.
-Miejmy nadzieje.-powiedziała.
Kiedy pakowaliśmy wszystko do dwóch dużych samochodów  z domu taty wybiegła Claudia.
-Willa gdzie jedziesz?-zapytał łapiąc ją z nogę.
-Na wycieczkę.-odparła jej kucając obok niej.
-Beze mnie?-zapytał znowu i wywinęła swoją dolną wargę.
-Przykro mi kochanie ale nie mogę Cię ze sobą zabrać.
-A Nialla możesz? To nie sprawiedliwe.- kity to mówiła skrzyżowała swoje ręce na klatce piersiowej i zabawnie tupnęła nogą.
-Bo Niall jest już dużym chłopcem i może sam się sobą zająć, Ty jesteś jeszcze malutka.-powiedziała do niej brunetka.
-Ale ja też chce jechać na wakacje.-powiedziała smutna.
-No to musisz przekonać swojego tatę i na pewno zabierze cię na wycieczkę.-odpowiedział za Willę, Nialla.
-A jak ja chce pojechać gdzieś z wami?-zapytała mała.
-Claudia obiecuję że jak wrócimy z tej wycieczki, gdzieś Cię razem zabierzemy co Ty na to?-zapytał  ją blondyn.
-Tak!-krzyknęła wesoło.
-No to teraz biegnij do mamy.-powiedziała jej Willa, a mała zrobiła to co kazała jej starsza siostra. Wcześniej przytulając ją  i blondyna.
Widać że ta mała w jakiś sposób ich do siebie zbliża, co jest jeszcze lepsze.
-No to co w drogę?-zapytał Harry.
A my wpakowaliśmy się do samochodu. Jechaliśmy tylko w czwórkę, bo tamte gołąbeczki nie chciały się rozdzielać. U nas prowadził Harry, obok niego siedział Nialla, a my z Willą na tylnym siedzeniu.
Podróż była całkiem zabawna.  Śpiewaliśmy, śmieliśmy się, a nawet próbowaliśmy tańczyć. Willa co jakiś czas robiła zdjęcia i śmiała się z nich w niebo głosy, ale nikomu nie chciała ich pokazać. 
Po trzech godzinach godzinach drogi dotarliśmy. Kiedy wysiadłam z samochodu otwarłam usta ze zdziwienia.  Tu było cudownie. Cisza, spokój. Tylko lekki plusk wody i tylko odgłosy natury. Idealne miejsce na wyciszenie.
-I jak?-zapytał Liam kiedy staliśmy już wszyscy koło siebie.
-Jedno wielkie wow.-odparłam.
-Nie byłaś tu nigdy?-zapytał Zayn.
-Niby dlaczego miałabym tu być?-zapytałam.
-No bo to Paul pokazał nam to miejsce.-odpowiedział mi Lou. Popatrzyłam na Willę.
-Najwidoczniej rodzinie tego miejsca nie chciał pokazać.-mówiąc to wzięła swoją torbę i ruszyła przed siebie.
Wszyscy popatrzyli po sobie, a Niall jak zawsze poszedł za moją siostrą.
W sumie miała racje, to dziwne że im je pokazał a nam nie.
-Wszystko dobrze?-zapytał Perrie, zauważyłam że bacznie mi się przygląda.
-Tak.-powiedziała  i patrząc na nią uśmiechnęłam się do niej.
Blondynka przytuliła mnie do siebie.
-Przy mnie nie musisz udawać.-szepnęła przy moim uchu, odsunęła się i podchodząc do Zayna złapała jego rękę i razem ruszyli w stronę reszty.
Patrzyłam na ich oddalające się sylwetki. I szczerze nie wiedziałam dlaczego większość fanek chłopaków nie przepadało za tą dziewczyną. Nie była taka z jaką ją brały, przecież nie liczy się to jak wyglądasz tylko to co masz w środku. A Perrie była cudowna, miała wielkie poczucie humoru, umiała dogadać się z każdym. I to chyba była jej najlepsza cecha. A najlepsze w niej było to że starał się nie przejmowała tym co mówią o niej innych, nie zrezygnowała z miłości tylko dlatego że komuś to nie pasuje i to w niej najbardziej ceniłam. Wytrwałość, której tak naprawdę mi brakowało i to strasznie.
-Liz wszystko dobrze?-usłyszałam obok siebie głos Harrego.
-Tak.-odparłam znów, kłamiąc mu w żywe oczy.
-Wiesz że nie umiesz kłamać?-zapytał znowu, na te słowa spuściłam głowę w dół.
-To chyba moja najgorsza cecha.-powiedziałam.
-Moim zdaniem jest tą najlepszą.-odpowiedział, a ja znów popatrzyłam na niego. Widać że nie chciał tego powiedzieć, bo jego policzki momentalnie zrobiły się całe czerwone.
-Dziękuję.-powiedziałam i posłałam mu mój najlepszy uśmiech, oczywiście to było moje zdanie, nie wiem jak widzieli to inni.
-Nie ma za co.-odparł.-Chodź .-dodał i wyciągnął w moją stronę dłoń, złapałam ją nie pewnie i ramię w ramię ruszyliśmy do reszty.


*

-Lou może byś tak na pomógł?-zapytał Zayn, patrząc wyczekując na szatyna.
-Ale mi jest tu tak dobrze, a wam na pewno idzie to lepiej beze mnie.-odparł i dalej siedział razem z nami.
-Lou natychmiast bo razem z El nie będziecie mieli gdzie spać!-podniósł głos Harry, ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił.
-Lou rusz ten seksowny tyłek i rozłóż nam ten głupi namiot!-krzyknęła na niego brunetka.
-Jezu, weźcie sobie coś na uspokojenie bo żyłka wam pęknie.-mówiąc to pomału zaczął się podnosić.
El była cała czerwona.
-Chyba muszę się przejść.-powiedziała i wstał ze swojego miejsca.
-A będziemy Ci bardzo przeszkadzać jak pójdziemy razem z Tobą?-zapytałam.
-Jasne że nie, miała właśnie to zaproponować.-odparł.
-Chłopaki my idziemy zwiedzić trochę okolicę.-poinformował ich Danielle.
-Dobrze, ale nie oddalajcie się za bardzo.-mówiąc to Liam posłał w naszą stronę słodki uśmiech.
-Tak jest!-powiedziała przykładając do głowy rękę Willa.
Wybuchłyśmy głośnym śmiechami, a w tym momencie Harremu i Louisowi złożył się namiot, co wywołało u nas jeszcze większą falę śmiechu. Ruszyłyśmy przed siebie.
-No to teraz czas na ploteczki.-powiedziała Dan lekko odwracając się żeby sprawdzić czy któryś z chłopaków za nami nie idzie.
-Jakie ploteczki?-zapytałam.
-Pierwsze pytanie do Will: Co łączy Cię z Niallem?-zapytała ją brunetka.
-Co masz na myśli?-odparła pytanie  na pytanie.
-Jesteście razem?-zapytał tym razem El.
-Nie!-krzyknęła.
-Wszystko w porządku?-usłyszałyśmy krzyk Nialla.
-Tak spokojnie.-odkrzyknęła mu Dan.- I co?-zapytał.
-On tylko mi pomaga.-odpowiedziała moja młodsza siostra.
-Pomaga? W czym?-zapytał Perrie.
-Z uporaniem się z przeszłością.-odparła i usiadał na piasku patrząc jak słońce zachodzi.
Dziewczyny popatrzyły na mnie pytająco, pokręciłam głową dając im przez to znać żeby nie pytały o nic więcej.
-Nie chcecie wiedzieć z jaką przeszłością?-zapytał odwracając się w naszą stronę Willa.
-Jak będziesz gotowa sama nam powiesz, nie mamy zamiaru naciskać.-odparła jej El, a pozostałe dwie przytaknęły.
-Dziękuję.-odpowiedziała uśmiechać się lekko.-No to teraz może Liz?-zapytała, zmieniając temat.
-Właśnie!-pisnęła Dan.
-O nie, nie odpowiadam na wasze dziwne pytania.-powiedziałam.
-No weź, nie bądź taka.-prosiła mnie Pez.
-No dobra, dawajcie.-uległam im, raz kozi śmierć.
-Co łączy Cię z Harry.?-zapytał El, szczerze wiedziałam że o to zapytają.
-Nic.-odparłam spokojnie.
-No tak, tak i ty myślisz że Ci uwierzymy?-zapytała Dan.
-Ale to prawda, może już sobie tak nie dogryzamy ale nic między nami nie ma.
-No na pewno, ale uwierz starszym koleżankom.-powiedziała El.-Nie długo COŚ będzie.-dodała podkreślając to jedno słowo dobitnie.
-A weźcie!- mówiąc to wybuchłam śmiechem, a one wszystkie za raz po mnie.
-A wam jak się układa z chłopakami?-zapytał Willa.
-Idealnie.-odparła El.
-Znakomicie.-odpowiedziała Perrie.
-Nieziemsko.-  powiedziała Dan.
-No to rozgadałyście się, nie ma co.-podsumowałam.
-A co mam Ci streszczać co robimy jak nikt nie patrzy?-zapytał Eleonor.
-Broń Boże, nie chce tego wiedzieć.-pisnęłam wymachując rękami.
-No wiesz co, czytamy poezję.-odparła mi.
-Dobra, dobra jak to teraz nazywa się czytaniem poezji , to niech tak będzie.-powiedziała Danielle, a brunetka popchnęła ją lekko. –Ej!-krzyknęła i zrobiła to samo.


*

-To jak dzielimy się namiotami?-zapytał Lou ruszając śmiesznie brwiami.
 Siedzieliśmy w kręgu wokół ogniska.
-No chyba proste: ty i El, Zayn i Perrie, Liam i Dan, ja i Willa, no i Harry i Niall.-powiedziałam.
-Nie chce być z Niallem w jednym namiocie!-krzyknął loczek.
-Niby czemu?-zapytałam.
-Bo on puszcza bonki.-poskarżył się jak małe dziecko.
-Jak i każdy.-powiedziałam.
-No weźcie, nie róbcie mi tego.-patrzył na każdego błaganie.
-Sorry stary nie piszę się na to.-powiedział do niego Zayn.
-Ja też nie.-powiedzieli równo Li i Lou.
-Dziewczyny?-zapytał patrząc na mnie i Wille.
-Spoko Harry mówisz tak jakby mnie tu nie było, może ja też nie chce z tobą spać?-zapytał blondyn.
-Liz proszę.-mówiąc to loczek klęknął przede mną na kolana.
-Nie!-powiedziałam stanowczo, wtedy zrobił oczy  kota ze Shreka.-Nie!-powtórzyłam.
Loczek zrezygnował  podszedł do Nialla.
-Teraz ty próbuj.-powiedział.
-Willa?-powiedział takim przymilającym się głosem. Brunetka popatrzył w moją stronę.
-I co robimy?-zapytała.
-Chcesz tego?-zapytałam.
-Przecież to tylko na noc, chyba nic złego się nie stanie.-odparła.
-No dobra.-powiedziałam i popatrzyła na chłopaków.
-Co powiedziałaś?-zapytał Harry.
-Dobra.-powtórzyłam.
-Kocham Cię Liz, ratujesz mnie!-krzyknął i rzucił się na mnie.
-Harry chyba powinieneś mówić to mi, a nie jej.-powiedziała Willa.-To ja mam być zagazowana przez Nialla nie Liz.-dodała, a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Zagazowana?-zapytał blondyn.
-A nie?-zapytała.
-Oj słońce teraz będzie gorzej.-mówiąc to wziął ją na ręce i szedł z nią w stronę wody.
-Nie proszę! Nialla nie rób tego, ja tylko żartowałam. –krzyczał brunetka.-Ta woda jest zimna, proszę nie!-ale na nic były jej krzyki w tym momencie był już cała mokra. Najlepsze było to że nie była dłużna blondynowi i wskoczyła mu na plecy co spowodowało że oboje leżeli cali mokrzy w wodzie. Śmiałam się w głos, z resztą jak wszyscy pozostali. Nagle poczułam na sobie czyjeś ręce.
-Harry jeśli to zrobisz będziesz spał z Niallem.-ostrzegłam go.
-Dobra to już nie.-powiedział i usiadł obok mnie.
-Widzisz, jak chcesz możesz mnie słuchać.-mówiąc to zaśmiałam się, za co zostałam popchnięta.
-Kiedyś Cię zabiję.-syknęłam w jego stronę.
-Tak wiem Liz, ja też Cię kocham.-powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Kretyn.-mówiąc to i tak uśmiechałam się od ucha do ucha.



***

Przepraszam za wszystkie błędy.


Nie wiem, naprawdę nie wiem co mam napisać ;P
Po wczorajszym dniu jestem jakaś dziwna :D 
Ale w pozytywnym znaczeniu, miała miejsce przygoda którą zapamiętam do końca życia ;))

Dziękuję za komentarze ;***
Kocham Was ;D
Do następnego ;))

Zapraszam na:

One day  


czwartek, 7 lutego 2013

6.


Willa


Czułam jak ktoś delikatnie swoim palcami jeździ po mojej ręce. Delikatnie uniosłam powieki do góry. Po mojej prawej stronę siedział Niall i to właśnie on dotykał moją rękę.
-Która godzina?-zapytałam lekko zaspana.
-11.-odpowiedział i popatrzył w moja stronę.
-Dlaczego tu jesteś? Gdzie Liz?
-Siedzimy z Tobą całą noc, a Liz wyszła po coś do picia.-odparł.
-Nie musieliście.-powiedziałam.
-Uwierz musieliśmy.-mówiąc to patrzył prosto w moje oczy, szybko uciekłam wzrokiem w bok.
-Dziękuję.-szepnęłam, modląc się żeby nie usłyszał.
-Nie ma za co.-odpowiedział, a ja przymknęłam powieki.
Zapadła cisza, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Drugi raz w życiu nie miałam pojęcia co mam zrobić. Po moich policzkach popłynęły łzy.
-Willa czemu płaczesz?-zapytał lekko dotykając moje twarzy.
-Nie ważne.-odparłam odpychając jego rękę i wycierając policzki.
-Dlaczego jesteś tak?-zapytał znowu.
-Niby jaka?-odparłam pytaniem na pytanie.
-Nie dajesz do siebie dotrzeć, jesteś zamknięta, ale umiesz komuś dogryźć. Tylko Liz wie o Tobie wszystko.-powiedział.- Dlaczego jesteś tak?-zapytał ponownie.
-Raz to zrobiłam, źle się to skończyło. Nie chce żeby to co wtedy się powtórzyło.-odparłam, patrząc w ścianę.
-Opowiesz mi o tym?-zapytał delikatnie.
-Co?-zapytałam.
-Opowiesz?
-Niby co chcesz wiedzieć?-zapytałam ponownie.
-Kto to Tony?- kiedy usłyszałam jego imię, po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy.-Jeśli nie chce o tym rozmawiać zrozumiem.-dodał po chwili.
Wzięłam głęboki wdech i wstałam odrzucając kołdrę na bok. Byłam przebrana.
-Kto założył mi piżamę?-zapytałam.
-Liz.-odpowiedział szybko.
-To teraz jeśli możesz to wyjdź.-poprosiłam, chłopak spuścił głowę i wyszedł z mojej sypialni.
Stanęłam przed szafą i patrzyłam bez namiętnie na swoje ubrania. W końcu zdecydowałam się na niebieską koszule w kratę, krótkie czarne spodenki i niebieskie conversy. Z tym wszystkim skierowałam się do łazienki, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, sama siebie nie poznałam. Wyglądałam okropnie, rozmazany tusz do rzęs, potargane włosy i do tego jeszcze ta słodka różowa piżama. Można było powiedzieć że jestem wrakiem człowiek. Podpuchnięte oczy, pewnie od płaczu. Nic dziwnego wczoraj pierwszy raz od półtora roku powiedziałam to co leżało mi na sercu. Choć nie do końca wszystko.
Szybko weszłam pod prysznic, chciałam zmyć z siebie to co miało miejsce wczorajszej noc. Czuło chęć zapalenia,potrzebowała choćby jednego bucha skręta.
-Dasz radę, Willa.-powiedziałam do siebie na głos. Wyszłam spod prysznica , dokładnie wytarłam się ręcznikom i założyłam przygotowane rzeczy. Włosy rozczesałam i lekko podsuszyłam. Bez makijażu zeszłam na dół, nie było sensu malować się. Bo nawet to nie zakryło by moich worków pod oczami.
Weszłam do kuchni, przy stole siedział sam Niall.
-Gdzie reszta?-zapytałam, a chłopak podniósł na mnie swój wzrok.
-Poszli na zakupy.-odparł.
-To nawet lepiej.-powiedziałam i odwróciłam się do wyjścia.-Idziesz?-zapytałam patrząc na niego idąc tyłem.
-Ale gdzie?-zapytał.
-Chciałeś żebym Ci opowiedziała dlaczego jestem tak a nie inna, no nie?-zapytałam.
-No tak.
-Więc chodź.-odparłam i otworzyłam drzwi. Blondyny patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.-Czyli już nie chcesz tego wiedzieć?-zapytałam.
-Chce!-powiedział otrzepując się z zamyślenia i podszedł do mnie. Ramie w ramię wyszliśmy z domu, a później zaczęłam go prowadzić.
-Dokąd idziemy?-zapytał po chwili ciszy.
-Zobaczysz.-odparłam, dalszą drogę przeszliśmy w ciszy.
Po pół godziny staliśmy przed bramą cmentarza.
-Dlaczego akurat cmentarz?-zapytał Niall.
-Zobaczysz.- znów powiedziałam tylko to słowo. Weszłam przez bramę, a on za mną. Ruszyłam trzecią alejka, drogę znałam na pamięć. W połowie drogi zatrzymałam się. Blondyn popatrzył na mnie pytająco. A ja sama zadawałam sobie pytanie w środku. Czy jestem w stanie stanąć w tym miejscy znowu? Po półtorarocznej nieobecności tutaj? Pokręciłam głową, ale i tak ruszyłam dalej. Po chwili byliśmy na miejscu.
-To tutaj.-powiedziałam do chłopaka, popatrzyłam w jego stronę.
-Dlaczego?-zapytał, a ja przykucnęłam przy nagrobku i ręka przetarłam go. Uśmiechnęłam się lekko kiedy popatrzyłam na zdjęcie Tony'ego.
-To jest Tony.-powiedziałam i pokazałam wstając zdjęcie chłopaka.-Był dla mnie kimś więcej niż kolega czy przyjacielem.-dodałam, a Niall stał i patrzył na mnie wyczekując dalszego ciągu, wzięłam głęboki wdech.-Może zacznę od początku.
-Tak byłoby najlepiej.-poparł mnie.
-Dwa lata temu razem z Liz trzymałyśmy się z Jeremym, Tonym i resztą paczki. Więzi które łączyły mnie z wszystkimi innymi nie można było nazwać przyjaźnią, tylko z nim-tu pokazałam na grób.-jakoś mi to wychodziło. Włóczyłyśmy się z nimi każdego dnia, nie wiem czy Liz tego chciała ale to robiła. Bo ja byłam zapatrzona w starszych chłopaków.- przy tych słowach lekko przygryzłam wargę.- Po jakimś czasie Jer dał mi do spróbowania odrobinę marihuany, pamiętam to jak dziś. Dusiłam się dymem jak nie wiem co. Później było już z górki, brałam wszystko nawet czasami nie wiedziałam co to jest, bo po co mi to. Jakoś tak wyszło że z Tonym stworzyliśmy parę, byłam małą smarkulą która nie powinna spotykać się wtedy z dziewiętnastoletnim chłopakiem, Liz wplątał się w związek z Jeremym, ale ona nic nie brała, po prostu chodziła tam tylko ze względu na mnie, a później i dla niego.-przerwałam na chwilę.- Wszystko było ładnie pęknie,ale do czasu. W pewnym momencie o tym wszystkim dowiedział się ojciec, zawiadomił policję że nie daleko parku przesiadują narkomani, wtedy był przekonany że jesteśmy razem z Liz u Megan, naszej wspólnej koleżanki ze szkoły.-przerwałam po raz kolejny.
-Jak się domyślam byłyście w parku.-powiedział Niall, a ja tylko pokiwałam głową.
-Tak, ale to nie było najgorsze. Ktoś zaczął strzelać, a policja odparła atak.-mój głos załamał się.- To Tony dostał, umierał na moich rękach, a ja nic nie mogłam zrobić. To ja powinnam tam zginąć.-powiedziałam, a blondyn przytulił mnie do siebie.
-Nie mów tak Willa.-odparł.
-Ty nie rozumiesz, on zasłonił mnie.- mówiąc to spojrzałam w jego oczy.- Masz takie same oczy jak on.-powiedziałam i znowu wybuchłam płaczem.
-Poświęcił się dla osoby którą kochał.-odpowiedział mi.
-Nie powinien tego robić. Mogła tam zginąć. Bez niego nie mam już nic.-powiedziałam.
-Nie masz nic? A co z Liz, Paulem, Claudią, Michaelem, Clodagh? Co z chłopakami? Co ze mną?-zapytał i patrzył na mnie takim wzorkiem.
-Ja go kochałam!-podniosłam głos.
-Myślisz że on chciałby żebyś żyła wspomnieniami? Chciałby żebyś zatrzymała się w tamtym okresie?
-Nie wiem Niall, ja po prostu nie wiem.-odparłam, mówiąc to odwróciłam się od niego i przeszłam się kawałek.
-Pamiętaj: nigdy nie jest za późno, aby znów pokochać. Nigdy nie jest za późno, aby znowu być szczęśliwym.- powiedział, a po moich policzkach znowu popłynęły łzy, pokręciłam głową.
-I co mam tak po prostu o nim zapomnieć?-zapytałam.
-Ja nie mówię żebyś zapomniała, ja mówię żebyś po prostu ruszyła dalej. Żebyś zaczęła żyć na nowo.-odparł.
-Nie umiem.-powiedziałam.
-Oboje wiemy że to nie prawda, umiesz.-odpowiedział.-Tylko po prostu boisz się że go zranisz jeśli pokochasz kogoś innego. Rozumiem Cię, ale on będzie się tylko z tego cieszył.-popatrzyłam w jego oczy, były jak jego.
Może to jakiś znak. Może powinnam żyć teraźniejszością, a nie przeszłością?
-Dziękuję Niall.-powiedziałam, podeszłam do niego i wtuliłam się w niego.
-To ja dziękuję, że opowiedziałaś mi swoją historię.-odparł.
-Ale to nie jest cała historia.-odpowiedziałam.
-Jak to?-zapytał.
-No tak, ale to nie jest miejsce aby ją kończyć.-powiedziałam, on tylko pokiwała głową.-Zostawisz mnie na chwilę samą?-zapytałam.
-Jasne.-odparł i odszedł w kierunku  bramy.
Popatrzyłam z tęsknotą na zdjęcie przyczepione do nagrobka.
-Myślisz że on mam racje? Mogę już ruszyć dalej? Pozwalasz mi na to?-zadawałam pytania, choć wiedziałam że nie dostanę odpowiedzi.-Pamiętaj Tony już na zawsze zostaniesz moją pierwsze miłością, nie pokocham nikogo tak jak Ciebie. Obiecuję.-powiedziałam, podeszłam bliżej płyty i drżącymi palcami przejechałam po zdjęciu.-Kocham Cię Tony.-wyszeptałam, a po moim policzku tym razem spłynęła pojedyncza łza. Popatrzyła ostatni raz na jego grób i ruszyłam w ślad za blondynem. Po chwili jednak zawróciłam i weszłam tym razem w piątą aleje. Szybko dotarłam na miejsce, tym razem patrzyłam na zdjęcie mamy. Była śliczną kobietą.
-Hej mamo.-powiedziałam łamiącym się głosem.-Przyszłam w odwiedziny do Tony'ego, a tak naprawdę w końcu komuś oprócz Ciebie opowiedziałam o tym co było kiedyś. Tą osobą jest Niall, pewnie kojarzysz.-mówiąc to zaśmiałam się.-Jest w zespole którego menadżerem jest tata. Nie wiem dlaczego właśnie jego wybrałam, żeby powiedzieć mu o tym co było. Chociaż nie, wiem. On martwi się o mnie, dba, jest jak dobry duch który nade mną czuwa. Może to Ty i Tony zesłaliście go na moją drogę, ale dlaczego teraz? Przecież wcześniej go nienawidziłam? Co się w mnie zmieniło?- przerwałam na chwilę.-Nie, tylko nie mów że zaczynam coś do niego czuć. Może i tak jest, ale Tony.-znów przerwałam.-Tak, wiem mam ruszyć dalej, ale czy on naprawdę pomoże mi w tym? Hmmm, myślisz że tak. Dobrze, mamo spróbuję.-skończyłam i znów ruszyłam w stronę bramy, tym razem udało mi się wyjścia.
-Jestem.-powiedziałam do chłopaka który opierał się o jedną z kolumn.
-To gdzie teraz idziemy?-zapytał, poprawiając koszulkę.
-Do parku.-odparłam.
-Willa.
-Spokojnie nie do tego parku.-powiedziałam i ruszyłam przed siebie, chłopak podbiegł i zrównał ze mną krok.
-Zaczniesz już teraz, czy później?
-Jak będziemy na miejscu.-odpowiedziałam, resztę drogi nic nie mówiliśmy. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu.
Usiadłam na ławce którą tak dobrze znałam, a Niall za raz obok mnie. Popatrzyłam na wodę przed nami i znów wróciły wspomnienia.
-Po śmierci Tony'ego nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca, ojciec i Liz w jakiś sposób próbowali do mnie dotrzeć ale ja trzymałam ich na dystans.-powiedziałam.- Większość czasu spędzałam właśnie tutaj, co ja mówię cały mój czas. Przestałam chodzić do szkoły, załamałam się. Siedząc tu widziałam wiele szczęśliwych par, to jeszcze bardziej sprawiało że czułam się tak jakby pusta, bo przecież jego już nie było. A wiesz co w tym wszystkim było największym błędem?-zapytałam patrząc na niego, on tylko pokręcił głową.-Nie przestałam brać.-odparłam.-Robiłam to nawet częściej niż przedtem. Nie umiałam z tym skończyć , to pomagało mi przetrwać to całe gówno.- przerwałam na chwilę, przełknęłam głośno ślinę.-Po jakimś czasie znów zaczęłam spotykać się z Jeremym i resztą, ale już bez Liz i Tony'ego. Bo jak on mógł się z nami spotykać?-zapytałam sama siebie i zaśmiałam się lekko.- Uzależniłam się. Ojciec podjął decyzję że odda mnie do kliniki dla takiej młodzieży jak ja. Kiedy się o tym dowiedziałam uciekłam z domu, ale no cóż udało im się mnie znaleźć. A wiesz kto mnie wydał?-zapytałam.
-Liz?-odpowiedział pytaniem na pytanie, ja tylko pokiwałam głową.
-Wtedy nie chciałam jej za to znać, nie odzywałam się do niej przez cały okres kiedy byłam w klinice, ale później zrozumiałam że chciała żebym była znowu taka jak przed tym wszystkim.
-A teraz chcesz wrócić do tego co było?-zapytał ponownie.
-Nie.-odparłam.
-To dlaczego to zrobiłaś?-zapytał znów.
-Przestraszyłam się.-powiedziałam.
-Czego?-zapytał.
-Ciebie, że chcesz mi pomóc. Że się o mnie troszczysz, że stajesz się dla mnie kim ważnym, co jest z mojej strony nie możliwe.-odparłam i popatrzyłam w jego oczy.
-Masz racje martwię się, bo czuję że jesteś dla mnie ważna.-powiedział, delikatnie dotykając mojego policzka. Przymknęłam powieki.
-Ale ja nie mogę.-powiedziałam.
-Musisz zacząć żyć Willa.-odparł, a na swoim policzku poczułam jego wargi.-Ja Ci w tym pomogę.-dodał, pokiwałam tylko głową.
-Dziękuję Niall.-wyszeptałam.
-Nie ma za co, Willa.


***

Przepraszam za wszystkie błędy.


Co Wy na to? :P
Jakoś ten rozdział pisało mi się lepiej ;)) 
A ta cała opowieść o przeszłości powinna wyglądać trochę inaczej, no ale trudno w głowię fajniej to było ułożone ;(
I tak teraz mam ferie :D 
Nie wiem jeszcze czy gdzieś pojadę, ale myślę nad wyjazdem do brata do Rzeszowa ;) ale to się jeszcze zobaczy, ciekawe czy będzie chciał mnie mieć na głowę ;P 

Opinię jak zawsze pozostawiam wam ;))

Dziękuje za komentarze ;***
Kocham Was :D 
Do następnego ;))

Zapraszam na:

One day


piątek, 1 lutego 2013

5.


Elizabeth


Pomału otwierałam ciążące powieki. Najpierw prawe oko, lekko rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju. Następnie lewe oko. Ostrość widzenia polepszyła się, lekko podniosłam się na rękach.
Głowa bolała mnie i to strasznie, a w dodatku nic nie mogłam przypomnieć sobie z wczorajszego wieczoru. Ziewnęłam, a w tym samym momencie zauważyłam że na fotelu przy łóżku śpi Harry. Moje źrenice momentalnie rozszerzyły się. Co on tu robi?
-Harry.-powiedziałam zachrypniętym głosem, brunet lekko poruszył się ale dalej spał.-Harry.-powtórzyłam, dalej nic.-Styles do jasnej cholery obudź się!-podniosłam głos, a on tak przestraszył się że aż spadł z fotela.- Mogę wiedzieć co robisz w moim pokoju?-zapytałam.
-Eee....-za jąkała się.
-Tak?-zapytałam.
-Śpię?
-A dlaczego śpisz u mnie?
-Nie ważne już wychodzę.-odpowiedział i wstał z podłogi.
-Harry!-krzyknęłam za nim, choć był to wyczyn dla mojego gardła. Szybko odrzuciłam kołdrę i wstałam z łóżka. Na sobie miałam ubrania z wczorajszego wieczoru. Co się wczoraj działo? Zadawałam sobie cały czas jedno i to samo pytanie.
Od razu skierowałam się na dół, bo właśnie na schodach śmignęłam i sylwetka Stylesa.
Weszłam do kuchni a przy stolę, z głową na nim siedziała Willa.
-Hej młoda.-powiedziałam i lekko dotknęłam jej ramienia.
-Proszę Cię nic nie mów.-mówiła w moją stronę.
Zaraz po mnie do pomieszczenia weszli Lou, Liam i Zayn. Harry i Niall krzątali się po całej kuchni, chyba chcieli zrobić śniadanie.
-Czy ktoś powie mi jak dostałam się wczoraj do domu?-zapytałam, a Willa momentalnie podniosła głowę do góry.
-Ty też nic nie pamiętasz?-zapytała, a ja tylko pokiwałam głową.- O ja pier...
-Bez przeklinania.-przerwała jej Liam.
-Pierdziele.-skończyła brunetka i znów położyła głowę na stole.
Naglę Niall postawił dwie szklanki na stolę, jedną przede mną a drugą przed moją siostrą.
-Pijcie.-powiedział i wrócił do pomagania Harremu.
-A co to?-zapytała Willa.
-Nie ważne, wypij.-odparł jej blondyn.-Pomoże.
Popatrzyłam na zawartość szklanki, nie wyglądała za ciekawie, ale ze względu tego że czułam się jak zwłoki zaryzykowałam. Wzięłam odrobinę napoju do ust.
-To jest okropne!-powiedziałam i wyplułam to co miałam w buzi z powrotem do szklanki.
-Nie chodzi o to żeby smakował, ale o to żeby pomogło.-mówiąc to Harry, postawił przed mną nową szklankę.-Wypij do dona.-dodał.
Popatrzyłam na niego, zauważyłam że jego lewe oko jest podpuchnięte. Kiedy chłopak zauważył że się mu przyglądam, odwrócił wzrok. Szybko wstałam i podeszłam do niego. Złapałam jego twarz w ręce i zaczęłam dokładnej przyglądać się jego oku.
-Co Ci się stało?-zapytałam, ale brunet wyrwał mi się.
-Nic takiego.-odparł.
-Nic takiego?-zapytałam.-Masz podbite oko, a ty mówisz że to nic takiego?
-To naprawdę nic.-powtórzył.
-W tej chwili macie mi powiedzieć co się wczoraj działo.-zażądałam, chłopaki tylko popatrzyli po sobie.-Już!-podniosłam głos.
-To kto mówi?-zapytał Zayn.
-Liam.-powiedzieli równo, a my razem z Willą patrzyłyśmy na niego wyczekująco.
-Więc?-zapytałam.
-Po tym jak Nialla i Willę wyrzucili z klubu...
-Że co?-zapytała moja siostra.
-Przykro mi tą historię musi odpowiedzieć Ci Niall bo my nic na ten temat nie wiemy.-powiedział do niej chłopak, a ona patrzyła w stronę blondyna.
-Później.-tylko tyle powiedział do niej.
-Liam dalej.-popędziłam chłopaka.
-Dobra to tak w skrócie ich wyrzucili, a my zostaliśmy. Na początku bawiłaś się z nami, ale później zaczęłaś tańczyć z różnymi typami.-powiedział.
-Wyglądali na dilerów albo gwałcicieli.-dodał Harry, popatrzyłam na niego, a on tylko spuścił głowę.
-Harry ma racje, tak właśnie wyglądali. Naglę zauważyliśmy, właściwie lokowaty zauważył że idziesz, a raczej jedne z tych typów ciągnie Cię w stronę łazienki, więc szybko tam pobiegliśmy. Ten gość chciał Cie wykorzystać, Harry wkroczył do akcji i jak widzisz ma po tym pamiątkę.
-Ale on też oberwał.-jak zawsze brunet musiał wtrącić swoje pięć groszy.
-Dobrze Harry.-odparła mu Lou.-Dalej Liam.
-I wtedy jak już przerwaliśmy zamiary tego gościa, wyszliśmy z klubu. Harry przyniósł Cię do domu bo tak jakby urwał Ci się film. To tyle.-skończył.
-To dlatego spałeś w moim pokoju?-zapytałam.
-No tak.-odparł, a ja podeszłam do niego.
-Dziękuję.-powiedziała i przytuliłam się do niego.
-Nie ma za co.-odpowiedział.
-Myślałam że mnie nie lubisz.-powiedziałam.
-Nie ma znaczenia czy Cię lubię czy nie, nie pozwoliłbym skrzywdzić nikomu jakiejkolwiek dziewczyny.
-Bardzo dobrze Harry.-odparłam ze łzami w oczach.
-Ej nie płacz, jest dobrze.-powiedział i przytulił mnie.
-Ale to przeze mnie masz limo.-odpowiedziałam.
-Spokojnie do wesela się zagoi.-mówiąc to zaśmiał się.
-To może teraz coś o moim powrocie do domu?-zapytała Willa, która ocierała łzy z policzków.-I przepraszam Liz nie powinnam była Cię spuszczać z oczu, przepraszam.-powtórzyła, a ja rozłożyłam ręce w jej stronę, a ta wtuliła się we mnie.
-Nie masz za co mnie przepraszać.-powiedziałam.
-Kocham Cię.-wyszeptała w moje włosy.
-Ja Ciebie też Willa.-odparłam.-A teraz wysłuchajmy co ty zrobiłaś.-dodałam i obie popatrzyłyśmy w stronę blondyna.
-Po tym jak nas wyrzucili z klubu, strasznie na mnie krzyczałaś że to moja wina i mówiłaś że sama wracasz do domu, później zrobił Ci się nie dobrze i zwymiotowałaś na środku ulicy, oczywiście nie chciałaś mojej pomocy ale jak nie dałem tak łatwo się spławić i trzymałam Twoje włosy. Następnie i tak ruszyłaś przed siebie, ale w pewnym momencie powiedziałaś że jesteś zmęczona, więc wziąłem Cię na ręce, a ty usnęłaś. Wróciliśmy do domu i przez całą noc czuwałem gdybyś znów wymiotowała albo coś.-powiedziała Niall, a Willa patrzyła na niego nic nie powiedziała.
-Willa może podziękujesz?-zapytałam.
-Nie.-powiedziała.
-Willa!
-Nie będę mu dziękować, bo pamiętam wszystko to co był przed wyrzuceniami nas z klubu.-odparła, wstała od stołu i wyszła.
-Co było przed tym?-zapytałam.
-Najpierw kazał przestać mi pić, jak mu się postawiłam i pokazałam jakoś tępą dzidę z którą bez problemu może się przylizać odpuścił.-odpowiedziała mi Willa która wróciła do kuchni, chyba po tym jak usłyszała moje pytanie.-Później zapaliłam papierosa, to znowu się przyczepił i zaczęliśmy się kłócić, w tym momencie chyba wywalili nas z tego pieprzonego kubu.-skończyła i znowu opuściła pomieszczenie, ale tym razem chyba na dobre bo słyszałam jak drzwi od jej pokoju zamykają się z hukiem.
-Niall?-zapytałam.
-Tak?
-To prawda?-znów zadałam pytanie.
-Mniej więcej.-odpowiedział.
-A Twoim zdaniem co jest prawdę?-tym razem zapytał Lou.
-Tak prosiłem ją żeby przestała pić, tak zabrałem jej papierosa i zaczęliśmy się kłócić i to dlatego nas wywalili z tego klubu.-powiedział.-Ale nie przelizałem się z tamtą dziewczyną, była za tępa.-dodał.
-Tak to że była tępa wiemy wszyscy, wystarczyło na nią spojrzeć.-powiedział Zayn.
-Malik!-podniósł głos Liam.
-No co tak prawda.-odpowiedział.
-Wiecie co ja pójdę do siebie.-powiedziałam i wstałam od stołu.
-Iść z Tobą?-zapytał Harry.
-Nie, dzięki.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego lekko.

*

-Willa?-zapytałam, lekko uchylając drzwi od jej pokoju. Zero odpowiedzi. Kiedy rozglądnęłam się po jej pokoju zauważyłam że jej tam nie ma. Szybko zeszłam na dół, był już wieczór. Trochę sobie pospałam.
-Widzieliście Wille?-zapytałam wchodząc do salonu, gdzie chłopaki grali w jakieś gry.
-Nie, a coś się stało?-odpowiedział pytaniem na pytanie Niall.
-Nie ma jej w pokoju.-powiedziałam i pobiegłam na górę po telefon. Za mną szli wszyscy.
Blondyn wparował do pokoju brunetki, kiedy zobaczył że mówię prawdę przeklną pod nosem.
Dopadłam do mojego telefonu i szybko wybrałam numer siostry.
-Hej Liz co tam?-usłyszałam jej radosny głos.
-Gdzie jesteś?-zapytałam, moje serce waliło jak młot.
-U znajomych.-odparła.
-Których?-zapytałam znowu, lekko podnosząc głos. Chłopaki stali w drzwiach i patrzyli na mnie wyczekująco.
-U dobrych znajomych, jeśli chcesz to wpadaj.-powiedziała i zaśmiała się głupkowato.
-Jesteś u Jeremy'ego?-zapytałam, miałam cicha nadzieje że jednak odpowie że nie.
-Bingo siostrzyczko, więc znasz adres możesz przyjechać.-powiedziała i wybuchła głośnym śmiechem.
-Co wzięłaś?-zapytałam, chłopaki popatrzyli na mnie jeszcze dziwniej.
-Nic takiego.-odparła.
-Willa! Mów!
-Jak przyjdziesz Jer na pewno da Ci to samo nie bój się.-odparła i rozłączyła się.
Wiedziałam że tak to się skończy. Bezradnie usiadłam na łóżku.
-Gdzie ona jest?-zapytał blondyn.
-U Jeremy'ego.-odparłam.
-Kto to Jeremy?-zapytał Harry.
-Nie znacie go?-zapytałam.
-Niby dlaczego mamy go znać?-zapytał Liam.
-Nie ważne.-odparłam. Wstałam, wzięłam kurtkę i skierowałam się na dół.
-Liz gdzie idziesz?-zapytał Lou.
-Ratować tyłek mojej siostry.-odparłam odwracając się.
-Idziemy z Tobą.-powiedzieli chórem.
-Lepiej nie.-odpowiedziałam.
-Dlaczego?-zapytał Niall.
-Lepiej żebyście nie wiedzieli.-powiedziałam znowu, Malik w dziwny sposób przyglądał mi się.
-Liz wiem o co Ci chodzi.-powiedział spokojnie.
-Słucham?-zapytałam.
-Wiem kim jest ten cały Jeremy.-odparł.
- To wiesz dlaczego muszę po nią iść, nie pozwolę wpakować jej się w bagno po raz kolejny.-odpowiedziałam.
-Jak to po raz kolejny?-zapytał mulat.
-Dwa lata temu tak samo się zaczęło, to dlatego ojciec wysłał najpierw mnie a później Wille to tej szkoły z internatem.-powiedziałam.
-Ale dlaczego najpierw Ciebie?-zapytał znów.
-Domyśl się.-odparłam, chłopak patrzył na mnie uważnie.
-Idziemy.-powiedział stanowczo.
-Nie, idę sama.-powiedziałam stanowczo.
-Gdzie idziecie?-zapytał tata wchodząc do domu.
Popatrzyłam na chłopaków, błagałam w myślach żeby tylko nie wydali gdzie jest Willa.
-Na spacer.-odpowiedział mu Liam.
-A ja przyszedłem po was żebyście wpadli na kolacje i opowiedzieli jak to było wczoraj na imprezie.-powiedział.
-Wiesz chcieliśmy się właśnie trochę przewietrzyć, może przełożymy tą kolacje na jutro?-zapytałam.
-Dobrze nie ma sprawy.-powiedział i uśmiechnął się w moją stronę.-Widzę że się dogadaliście, cieszy mnie to.
-Nas też.-opowiedzieliśmy chórem.
-Okej nie zatrzymuje Was już, idźcie.-powiedział i też odwrócił się w stronę drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Naglę odwrócił się z powrotem.-A gdzie jest Willa?-zapytał.
-Willa...-zaczęłam, ale przerwał mi Harry.
-Willa jest-patrzyłam na niego błagalnie, prosząc żeby nic nie powiedział.- już w parku, czeka tam na nas.-skończył wreszcie. Kamień spadł mi z serca.
-A chyba że tak, to na jutro umawiamy się na kolacje?-zapytał, a my wszyscy ochoczo pokiwaliśmy głowami.-No to wspaniale, pędźcie nie każcie jej czekać. Willa nie lubi czekać.-dodał, a my szybko wybiegliśmy z domu.
Z tym miał racje Willa nie lubi czekać, teraz czekała na mnie. Zdziwi się jak zobaczy razem ze mną piątkę chłopaków których wręcz nienawidzi.
-To gdzie idziemy?-zapytał Harry który próbował dotrzymać mi kroku.
-Do parku.-odpowiedziałam.
- Pytam serio.
-A ja odpowiadam serio.
-Liz powiedź.
-Chyba dziś pierwszy raz słyszę jak zdrabniasz moje imię.-powiedziałam.
-Elizabeth!-powiedział trochę głośniej.
-Aha, czyli się skończyło.
-To gdzie idziemy.-zapytał znowu lokowany.
-Ile razy mam powtarzać, do parku.-odparłam.
-Harry przestań, w parku jest taka jedna melina.- powiedziała do niego Zayn.-Właśnie tam jest Willa.
-Że co?-zapytał Niall.
-To!-odpowiedziałam, denerwowali mnie. Tacy ułożeni chłopcy, nie wiedzą co to prawdziwe życie. Tylko praca, praca, praca.
-Jaki mamy plan?-zapytał Liam.
-Wchodzimy bierzemy Wille za fraki i wychodzimy, pasuje?-zapytałam.
-Dlaczego jesteś tak?-zapytał Harry.
-Jak?
-Tak ostra.
-Bo nie chce żeby przechodziła przez to ponownie, obiecałam sobie że więcej na to nie pozwolę.-odparłam.
-Ale na co?-zapytał Lou.
-Nie pozwolę jej się stoczyć.-odpowiedziałam.
-W jakim sensie?-zapytał Liam.
-Ona brała i z tego co mogę się domyśleć zaczęła znowu.-powiedziałam, wszyscy naglę zamilkli.
-Kiedy to było?-zapytał naglę Niall, milczałam.
Co miałam im powiedzieć, że to przez nich moja siostra stoczyła się na samo dno?
Nie mogłam tego zrobić.
Do tego jeszcze śmierć Tony'ego. Nie dała rady, wszystko kumulowało się w niej jak w loterii wygrana, aż w końcu wybuchło.
-Nie pamiętam.-odparłam cicho.
-Takie rzeczy się pamięta.-powiedział do mnie Malik.
-Masz racje, ale wolałabym żeby zostało to w tamtym czasie i już nie wracało.
Oni tylko pokiwali głowami, że rozumieją o co mi chodzi.
W tym momencie znajdowaliśmy się obok wejścia do"domu". Popatrzyłam na moich towarzyszy, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do środka.
-Liz słońce Ty moje jak dobrze że już jesteś.-powiedziała Willa i rzuciła się na moją szyję.-Ale nie musiałaś brać ze sobą ogona.-dodała kiedy zobaczyła chłopaków.
-Willa wracamy do domu.-powiedziałam i złapałam ją za rękę.
-Nigdzie nie idę.-odparła wyrywając mi się.
-Willa!
-Nie, weź swoich nowych przyjaciół i wracaj skąd przyszłaś.-odpowiedziała, zabolało.
-Willa proszę chodź z nami.-powiedział do niej Niall.
-Po co?-zapytała, a w jej oczach zbierały się łzy, było pewne wykrzyczy mu to teraz w twarz.-Po co do cholery?
-Pomożemy Ci.-odparł, a ona wybuchła śmiechem.
-Dobry żart Horan, pomożecie?-zapytała, on tylko kiwnął głową na tak.-A wiesz przez kogo zaczęłam z tym gównem? Wiesz?-krzyknęła do niego.
-Nie.
-Przez Was.-powiedziała i otarła łzy z policzków, patrzyłam na nią i nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa.-To wszystko wasza wina!
-Nie mów tak.-powiedział do niej Liam.
-Niby dlaczego? To przez Was mój ojciec nie zwracał na mnie uwagi, bo kto był ważniejszy? Oczywiście cudowna piątka. To wszystko wasza wina, to prze was Tony nie żyje, to całe gówno jest waszą winą, waszą.-krzyczała na cały głos, wokół nas zrobił się wielkie zgromadzenie.
-Willa.-powiedziałam szeptem, ona popatrzyła w moje oczy.-Proszę przestań.-dodałam.
-Nie mogę Liz, bo on mógł żyć.-powiedziała.-On by żył gdyby nie to.-dodała i osunęła się na kolana, szybko do niej podbiegłam i przytuliłam ja do siebie.-On zasługiwał na to żeby żyć, to ja powinnam zginąć nie on.-powtarzała w kółko.
-Chodźmy do domu.-powiedziałam szeptem, a ona tylko pokiwała głową. Wstałyśmy i ruszyłyśmy do wyjścia, chłopaki za nami.
-Nie tak szybko.-na naszej drodze staną Jeremy.
-Czego chcesz?-syknęłam.
-Kasa.-odparł.
-Za co?
-Za to co Twoja cudowna siostra wzięła.-odpowiedział z wielkim uśmiechem.
-Spierdalaj.-powiedziałam przez zęby.
-Ej kochanie nie zadzieraj ze mną.-mówiąc to złapał mnie za lewą rękę.
-Puszczaj.
-Co już na mnie nie lecisz?-zapytał, przez ramię zerknęłam na Harrego patrzył na nas ze zdziwieniem.-Widzę że teraz masz lepszą zabawkę.-mówiąc to parzył w stronę bruneta.
-Jer daj spokój.-poprosiłam.
-Kochanie, ja nie dam Ci spokoju.-mówiąc to przejechał palcem po moim policzku.-A teraz kasa.-dodał.
-Liz idźcie ja to załatwię.-powiedział Zayn.
-O Malik co szukasz kuzyna?-zapytał z szyderczym uśmiechem chłopak, a my wszyscy patrzyliśmy w stronę mulata.
-Powiedziałem idźcie.-powtórzył nie odpowiadając na pytanie Jeremy'ego.
Nie chciałam dłużej tu być, pociągnęłam Willę za rękę i wyprowadziłam ją ze tej meliny.Czwórka chłopaków ruszyła za nami.
Czekaliśmy na Malika przez dziesięć minut. A ja już wiedziałam skąd znał Jera. Popatrzyłam na Wille, która bezwładnie siedziała na ławce, moje serce krwawiło. Modliłam sie tylko żeby tata nie zauważył jak wracamy do domu. To byłaby masakra.
Po chwili doszedł do nas Zayn.
-Możemy iść.-powiedział chowając portfel do kieszeni, przy tym delikatnie ruszając palcami lewej ręki.
-Coś Ty zrobił?-zapytałam.
-Dostał po mordzie.-odpowiedział.-Po prostu wyręczyłem kogoś, bo wiem że chciał to zrobić.-tu popatrzył na blondyna.
-Jesteście nienormalni.-powiedziałam.
-Wiemy, teraz wracajmy.-powiedział Lou.-Kto bierze Willę?-zapytał.
-Ja.-odpowiedział Niall, w tym samym momencie brunetka podniosła głowę do góry.
-Nie ma mowy, dam sobie radę.-powiedziała.
-Wczoraj mówiłaś to samo, nie przerabiajmy tego ponownie.-powiedział i bez uprzedzenia wziął ją na ręce.
-Jesteś kretynem.-syknęła.
-Wiem.-odparł.
Ona coś do niego czuła.
Widać to było w jej oczach, ale bała się tego że Tony będzie na nią zły.


***

Przepraszam za wszystkie błędy.


O masakra, jakoś ostatnio nie mogę skupić się na pisaniu....
Może potrzebuję przerwy?
Nie mam pojęcia.

Jak zawsze opinię pozostawiam Wam ;)

Postać Jeremy'ego jest już dodana do bohaterów ;P


Dziękuje za komentarze ;***
Kocham Was :D
Do następnego ;))



Oczywiście zapraszam na drugiego bloga gdzie pojawiła się już 2:

One day