Willa
-A Wy dokąd?-zapytał tata wchodząc do "naszego domu".
-Wychodzimy.-odpowiedziałam zerkając na niego przez ramię stojąc przed lustrem.
-Gdzie?-zapytał.
-Na miasto.-powiedziałam.
-Willa dokładnie!-podniósł głos.
-Z tego co wiem nie mieszkam już z Tobą więc mogę robić co chce.-mówiąc to stanęłam na przeciwko niego.
-Willa nie rób tego znowu.-poprosił.
-Niby czego?-zapytałam.
-Nie obwiniaj mnie za wszystko.-odparł.
-Przykro mi nie mogę tego zrobić.-odparłam.- I może lepiej zajmij się swoją cudowną piątką bo też gdzieś wychodzą.-kiedy to powiedziałam, jego mina była nie do opisania.
-Liam!-wydarł się na cały dom, to było pewne że oni są ważniejsi.
-Tak?-zapytała chłopak, schodząc z góry, dopinając guziki koszuli.
-Gdzie się wybieracie?
-A skąd to wiesz?- spojrzał na niego, a później na mnie. Uśmiechnęłam się wrednie i ruszyłam do pokoju po torebkę.
-Nie ma za co.-powiedziałam przechodząc obok bruneta, a ten tylko posłał mi uśmiech, on chyba nigdy nikomu nie powiedział nic niemiłego. Nie pasuję do tej czwórki debili.
-Paul to nie tak...-usłyszałam jak Payne chce wytłumaczyć zaistniałą sytuację mojemu ojcu.
-Willa?-usłyszałam głos Nialla.
-Tak?-zapytałam zrezygnowana, odwracając się w jego stronę.
-Wybierasz się gdzieś?-zapytał, mierząc mnie od góry do dołu.
-A jeśli tak, to co?-zdałam własne pytanie, nie odpowiadając na jego.
-Tylko pytam.-odparł
-Nie powinno Cię to interesować Niall.
-A jednak, interesuję.-powiedział.
-Nie wydaje mi się.-odpowiedziałam.
-Willa, martwię się.-mówiąc to zmusił mnie do tego aby spojrzała w jego oczy. Widać było w nich troskę, ale że niby o mnie? Nikt oprócz Liz nie troszczy się o mnie, to nie może być prawdziwe.
-Jestem już dużą dziewczynką, dam sobie radę.-powiedziałam przełykając głośno ślinę.- Znajdź sobie ktoś odpowiedniego do tego aby się o niego martwić. A teraz wybacz ale muszę iść po torebkę i zobaczyć jak tam Beth.-dodałam i odwróciłam się od niego.
-Willa!
-Dziękuję Niall że życzysz mnie miłej zabawy.-powiedziałam sarkastycznie.-Nawzajem.-dodałam i wchodząc do pokoju popatrzyłam na niego. Wyglądał na chłopaka który właśnie poniósł klęskę w próbie zdobycia dziewczyny. Był słodki, ale nie dla mnie.
-I jak gotowa?-zapytałam siostry.
-Można tak powiedzieć.-odparła.
-Co jest?-zapytałam.
-Mam dziwne przeczucia co to tego wyjścia.-odpowiedziała.
-Beth przestań, zawsze jak tak mówisz dzieje się coś niedobrego.-powiedziałam.
-To może zostaniemy w domu?-zapytała z nadzieją w głosie.
-O nie!-powiedziałam.-Idziemy i nie ma , nie.
-Oj Willa, dlaczego tak Ci na tym zależy?-zapytała mnie brunetka.
-Nie mogę dać satysfakcji ojcu i Niallowi.-odparłam, nie patrząc w jej stronę.
-Niallowi?-zapytała, ominęłam tatę, czyli coś przeczuwa.
-Yhym.-odparłam beznamiętnie, choć w środku coś się we mnie gotowało.
-Czy ja o czymś nie wiem?-zadała następne pytanie.
-Nie wiem o czym chcesz wiedzieć, to że nie lubię tej całej piątki wiesz doskonale.-mówiąc to popatrzyłam w na nią, mierzyła mnie wzrokiem.-Możemy już iść?-zapytałam chcąc zmienić temat.
-Tak, ale ta rozmowa Cię nie ominie nie myśl nawet o tym.-powiedziała, wzięła kurtkę, torebkę i wyszła z pomieszczenia. Wzięłam głęboki oddech i zrobiłam to co ona, skierowałam się do mojego pokoju, zabrałam potrzebę rzeczy i zeszłam na dół. Kiedy przystanęłam przy wejściu do salonu gdzie stała Liz, zobaczyłam że na kanapie siedzi cała "cudowna piątka" a nad nimi tata. Mało co nie wybuchłam śmiechem.
-O dobrze że raczyłyście zejść, proszę.-powiedziała i wskazał na wolne miejsca.-Siadajcie tutaj.-dodał.
-Ale my właśnie wychodzimy, więc nie będziemy przeszkadzać.-odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Willa to nie było zaproszenia, macie usiąść i to bez wymówek.-powiedział, a ja popatrzyłam w stronę siostry która delikatnie kiwnęła głową i obie ruszyłyśmy na wyznaczone miejsce.
-Podobno wszyscy gdzieś się wybieracie.-powiedział w końcu.
-Brawo!-przerwałam mu.-To możesz przejść do sedna Twojej wypowiedzi, trochę śpieszymy się.-mówiąc to wskazałam na siebie i Beth.
-Willa jeszcze raz a nigdzie nie wyjdziesz.
-Założymy się?-zapytałam i popatrzyłam prosto w jego oczy. Wiedziałam że nie lubi utrzymywać kontaktu wzrokowego ze mną, ponieważ moje oczy podobno przypominały mu oczy mamy. Zapadła cisz, ojciec wpatrywał się we mnie z wyrzutem w oczach. Nie wytrzymałam to ja pierwsza odwróciłam wzrok, teraz chwilę zatrzymałam się na osobie blondyna. Patrzył na mnie inaczej, jak jeszcze nigdy. To nie było takie spojrzenie jak ostatnie, był nie do rozszyfrowania. Przerażała mnie. Spuściłam oczy na moje dłonie i zaczęłam bawić się palcami. Cisza która miała miejsce była nie zręczna, nie lubiłam czegoś takiego.- Powiesz o co chodzi?-zapytałam delikatnie nie patrząc na ojca.
-Pójdziecie na imprezę, ale pod jednym warunkiem.-powiedział w końcu.
-Jakim?-zapytali na raz Liz i Harry.
-Pójdziecie do jednego klubu całą siódemką.-odparł.
-Chciałeś powiedzieć dziesiątką.-poprawił go Liam.
-No tak dziesiątką.-powtórzył tata.
-Żartujesz?-zapytałam.
-Nie.
-Nigdzie z nimi nie pójdę.-powiedziałam i założyłam ręce na piersi.
-Jeśli chcesz możesz zostać w domu, to nie jest problem.
Patrzyłam na niego z otwartymi ustami. Pokręciłam głową i popatrzyłam w stronę Liz, podniosłam jedną brew do góry w niemym pytaniu. Ona tylko pokiwała głową.
-Dobra, niech już tak będzie.-mówiąc to popatrzyłam na Niall, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Zgadzasz się?-zapytał zdziwiony ojciec.
-Impreza z tą piątką albo wieczór przed telewizorem?-
zastanawiałam się na głos.-Wiesz chyba jednak poświęcę się pójdę z
nimi.-odpowiedziałam.
-To dobrze.-mówiąc to skierował się do wyjścia.-Andy idzie z
wami.-dodała w progu.
-Że niby kto?-zapytałam.
-Andy, jeden z naszych ochroniarzy.-odpowiedział za niego
Liam.
-Jaja sobie ze mnie robicie?-zapytałam znów, a Liz pokręciła
głową.
-Uspokój się.-szepnęła mi do ucha.-Spróbujemy się jakoś
ulotnić, a teraz powiedź że się zgadzasz.
-Dobra niech stracę.-powiedziałam.-Na co czekacie, może tak
ogarnęlibyście się ja na was nie mam zamiaru czekać.-dodałam.
-Ale my już jesteśmy gotowi.-odpowiedział mi Zayn.
-Oj sorki nie zauważyłam.-mówiąc to zakryłam usta dłonią.
-Układałem te włosy przez godzinę, przecież są
idealne.-zaczął nawijać Malik, popatrzyłam po wszystkich przerażona, a kiedy
znów zatrzymałam wzrok na Niallu on pokręcił tylko głową.
-Co ja takiego powiedziałam?-zapytałam, kiedy czarnowłosy w
szybkim tempie wybiegł z salonu i skierował się na górę, jak mniemam do swojego
pokoju.
-Zayn ma fioła na punkcie swoich włosów, nie widziałaś o
tym?-zapytał mnie Lou.
-A niby skąd mam to wiedzieć?
-Wszyscy to wiedzą.-powiedział trochę głośniej.
-Ja nie jestem wszyscy.-odparłam mu takim samym tonem i
wyszłam z salonu. Wspięłam się po schodach i kiedy doszłam do drzwi sypialni
Malika lekko zapukałam.
-Co?-zapytał wściekłym głosem.
-To ja.-powiedziałam pomału uchylając drzwi.-Twoje włosy
wyglądają świetnie, powiedziałam tak bo widziałam że Twoje wyglądają dużo
lepiej niż moje, przepraszam.-dodałam, tak dobre kłamstwo nie jest złe.
-Wiedziałem że o to Ci chodzi.-powiedział już milszym głosem
chłopak.-To chodźmy już do tego klubu.-mówiąc to złapał mnie za rękę i
pociągnął na dół.-Ludzie jedziemy!-krzyknął a w korytarzu pojawiła się cała
piątka.
-Zayn tak szybko?-zapytał Nialla.
-Nie musiałem nic poprawiać, są idealne.-odpowiedział mu
chłopak i wyszedł na dwór.
-Coś Ty mu zrobiła?-zapytał mnie blondyn.
-Magia.-odparłam i posłałam mu krótki uśmiech złapałam Beth
pod rękę i razem wyszłyśmy przed dom.
-To jaki mamy plan?-zapytałam po cichu starsza siostrę.
-Nie mamy planu i to jest w tym wszystkim
najlepsze.-odpowiedziała i wyszczerzyła w moją stronę zęby.
-Liz Higgins nie ma żadnego planu?-zapytałam trochę za
głośno, bo cała piątka popatrzyła w naszą stronę. Ups!
-A po co wam plan?-zapytał Harry.
-Nie twój zakichany interes.-opowiedziała mu brunetka.
-Wiesz masz racje, nic mnie to nie
obchodzi.-powiedział.-Zapytałem tylko z grzeczności.
-Z grzeczności?-zapytała i prychnęłam ze śmiechu.-Ty w ogóle
wiesz co to grzeczność?
-Wyobraź sobie że wiem, ale nie używam jej w stosunku do
osób które na to nie zasługują.-powiedział brunet, widziałam że w Liz już się
gotowało.
-Spokojne.-złapałam ją za rękę.-Nie warto.-dodałam.
-Masz racie Willa.-popatrzyła na mnie i ruszyła w stronę
samochodu, a ja za nią.-Nie warto.-powtórzyła moje słowa przechodząc obok
chłopaka.
-Ty…-zaczął, ale nie skończył.
-Słyszałaś?-zapytała mnie Liz.
-Co takiego?
-Jakaś mucha brzęczała mi koło ucha.-ledwo co powstrzymałam
śmiech, ona potrafi być wredna tak jak ja. To jest straszne.
*
-To co robimy?-zapytałam kiedy wchodziłyśmy do klubu.
-Idziemy do łazienki, a później jakoś przemkniemy.-odparłam mi Liz.
-Musimy do toalety.-powiedziałam do chłopaków sztucznie uśmiechając się.
-Już?-zapytał Lou.
-Jesteśmy kobietami, to normalne.-odparłam mu.
-Nie bo jeden przypadek to nie kobieta.-powiedział Harry.
-Oj znowu jakaś mucha, to jest straszne muszę w końcu ją zabić.-mówiąc to Liz patrzyła w oczy bruneta.
-Jestem ciekawy czy jesteś do tego zdolna.
-Chodź Willa.-mówiąc to złapała mnie za rękę.
-Czekajcie my tez pójdziemy!-powiedziała wesoło Danielle.
-Kurwa!-przeklęłam pod nosem, nie żeby jej czy dziewczyn nie lubiła, po prostu w ten sposób popsuły nam plany.
-Spokojnie.-szepnęła w moja stronę Beth. W pięć ruszyłyśmy w kierunku łazienki.
-Chciałyście zwiać?-zadała pytanie Perrie.
-Co? Skąd przyszło wam to do głowy?-zapytałam, kurde jak to zrobiła.
-Przecież to widać z daleka.-powiedziała Eleanor.
-Pomożecie nam?-zapytała Liz.
-Przykro mi ale nie.-odparła Dan, popatrzyłam na nią wzrokiem jakbym chciała ja zabić.-Chciałybyśmy ale nie, wiecie dlaczego?-zapytała, popatrzyłyśmy na siebie i obie przecząco pokręciłyśmy głowa.-To jest proste, musimy mieć kogoś normalnego przy sobie żebyście pomogły nam ogarnąć tą zgraje idiotów i tak mówię tu też o Liamie.-powiedziała.
-Nibym czemu mamy wam pomagać z nimi?-zapytałam.-Ja nawet ich nie lubię.-dodałam.
-Willa czy aby na pewno nie lubisz ani jednego z tych chłopaków?-zapytała mnie Perrie.
-Na pewno.-odparłam.
-A Niall?-zapytały wszystkie cztery na raz.
-Co niby Niall?- zapytałam choć tak naprawdę nie chciałam usłyszeć tego co mają mi do powiedzenia.
-Nie będziemy Ci tego tłumaczyć bo sama dobrze wiesz o co chodzi.-powiedział do mnie Liz.
-A może Ty masz coś do Harrego?-odparłam.
-To tej much? Chyba żartujesz.-prychnęła, a my patrzyłyśmy na nią.-Nic do niego nie mam!-podniosła głoś.
-Ja i tak wiem swoje.-odparła jej, a ona tylko wystawiła mi język jak małe dziecko.
-To ja zostaniecie?-zapytała El.
-Dobra jak już muszę, to zostanie.-odparła Beth.
-A jednak chcesz coś od Harrego!-krzyknęłam.
-Zamknij się mała zołzo.-powiedziała.
-A Ty Willa?-teraz do mnie zwróciła się Dan.
-Nie mam innego wyjścia, ona zostaje-tu pokazałam na siostrę.-To ja zostaje.-pokazałam na siebie.
-No to super!-zapiszczała radośnie Pez.
-Chodźmy się czegoś napić.-zaproponowała Liz, a my ochoczo pokiwałysmy głowami.
*
-Uwierz sama dobrze wiem kiedy mam skończyć i mogę Cie zapewnić że jeszcze mogę dużo.-
odparłam mu i chciałam wstać. Lekko zachwiałam się i usiadłam z powrotem.
-Na pewno?-zapytał.
-Tak.-odparłam i teraz bez względu na to czy kręci mi się w głowie czy nie ruszyłam do naszego boksu, wcześniej zabierając z baru mojego nowego drinka.
-Willa proszę Cie nie pij już.-mówiąc to szedł obok mnie.
-Niby dlaczego mam przestać? Dlaczego mam Cię posłuchać? Kim dla mnie jesteś żebym to zrobiła?-zapytałam, stając w połowie drogi. Patrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami, ale nie odezwał się ani słowem.-Właśnie, nie wierz kim dla mnie jesteś, a ja dla Ciebie i może lepiej zostańmy na tym etapie.-dodałam.-A widzisz tamta blondynka ma na Ciebie ochotę.-pokazałam na jakoś pustą laskę z toną tapety na twarzy.-Zabaw się!-powiedziałam trochę głośniej, lekko popchnęłam go do tyłu i odeszłam.
*
Siedziałam na kanapie i mimowolnie wzrokiem po całej sali szukałam chłopaka o blond włosach. Kiedy już go znalazłam, pokręciłam głową.
-Poszedł do niej.-powiedziałam, nie myślałam że ktoś może siedzieć obok mnie, szczerze nie obchodziło mnie to.
-Sama mu kazałaś.-powiedział do mnie Liam, popatrzyłam na niego.
-Masz papierosa?-zapytałam, chcąc zmienić temat.
-Palisz?-zapytał.
-Masz czy nie?
-Nie.-odpowiedział, do stolika podszedł Zayn i Perrie.
-Macie fajkę?-zapytałam.
-Palisz?-powiedzieli równo.
-To takie dziwne?-już mnie denerwowali, nie wyglądam na taką czy co?-Macie?
Czarno włosy wyciągną z kieszeni paczkę papierosów i skierował w moją stronę.
-Zayn! Ona nawet nie ma 18 lat.-powiedział Liam i wyrwał mu paczkę.
-Ja też nie miałem jak zacząłem, daj spokój Liam to jej życie jeśli chce umrzeć na rak niech pali, to nic takiego. Ogarnij!-powiedział do niego.
-Róbcie co chcecie.-powiedział brunet i skierował się do baru gdzie stała Danielle. Ja w tym momencie wyciągnęłam już papierosa z pudełka i włożyłam go do ust.
-A ogień?-zapytałam trochę nie wyraźnie.
Mulat złapał zapaliczkę i podpalił papierosa. Zaciągnęłam się dymem, który łagodnie drapał moje płuca.
-Co Ty odwalasz?-kolejny raz tego wieczora usłyszałam jego głos za plecami.
-Nie Twój interes.-odparłam, ponownie zaciągnęłam się. Naglę ktoś wyrwał mi papierosa z ręki, nie ktoś tylko Niall.
-Oddaj!-zapowiedziałam wstając.
-Nie!-odparł takim samym tonem.
-Co blondynka już Ci się znudziła?-zapytałam sarkastycznie.
-A co zazdrosna?-zapytał.
-Marzenie mój drogi.-odparłam.-A teraz oddaj to co moje!-powiedziałam.
-Nie wydaje mi się żeby to-pokazał w moja stronę fajkę.-było Twoje.
-Niall proszę oddaj mi tego papierosa!-podniosłam jeszcze bardziej głos. A obok nas pojawił się ochroniarz.
-Niech państwo opuszczą klub.-powiedział.
-Nie mam zamiaru stąd wychodzić, niech on opuści klub.-powiedziałam i pokazałam na chłopaka.
-Oboje teraz!-podniósł głos niski przypakowany facet i złapał mnie za rękę.
-Dobra, tylko te łapy przy sobie.-powiedziałam i wyrwałam się, zabrałam kurtkę i torebkę. Skierowałam się do wyjścia, a za mną blondyn.
-To wszystko Twoja wina!-krzyknęłam do chłopaka kiedy znajdowaliśmy się na ulicy.
-Moja?!
-A co może moja?!
-W pewnym sensie tak.-odparł.
-Chyba żartujesz?-zapytałam.
-Nie.
-Cham!-podsumowałam i odwróciłam się do niego plecami, było mi strasznie nie dobrze. Zaczęłam iść w stronę domu.
-Co robisz?-zapytał mnie Niall.
-Idę.-odparłam.
-To widzę, ale dokąd?-zapytał znów.
-Do domu, a gdzie mogę iść.-odparłam.
-A co z resztą?-zapytał po raz trzeci.
-Nie bój się dadzą sobie radę.-odpowiedziałam, martwiłam się tylko o Liz która nie wiem gdzie się podziała. Nie no poszła na parkiet z Lou, więc nic złego jej się nie zdarzyło, mam nadzieje.
Popatrzyłam na blondyna który pisała coś zawzięcie na telefonie.
-Co robisz?-zapytałam delikatniej.
-Wysyłam wiadomość do Liam że wracamy do domu.-odparł.
-Wracamy?-zapytałam.-Że niby razem? Ty i ja?
-Nie kurwa, osobno.-odparł.-Oczywiście ze razem.
-A kto powiedział Ci że chce z Tobą wracać?-zapytałam.
-Nie masz wyjścia złotko.-powiedział.
Szliśmy w milczeniu. A mi było coraz bardziej nie dobrze.
-Chyba zaraz zwymiotuje.-powiedziałam i nachyliłam się w dół. Moje włosy bardzo mi przeszkadzały. Naglę poczułam jak chłopak zbiera je wszystko i trzyma w swojej ręce. Druga delikatnie gładził moje plecy.
-No to dawaj.-powiedział i lekko zaśmiał się. Na mojej twarzy też pojawił się lekki uśmiech.
-Po chwili jednak znikną bo wszystko co dziś zjadłam, wypiłam zwróciłam.
-Dobra to chyba koniec.-powiedziałam i odwracając się do blondyna, uśmiechnęłam się lekko.-Dziękuje.-dodałam.
-Nie ma za co.-odparł i również uśmiechnął się.
-Jestem tak bardzo zmęczona.-powiedziałam i ruszyłam dalej.
-Chodź.-naglę na biodrach poczułam ręce Nialla. Wziął mnie na nie, objęłam go mocno rękoma i wtuliłam się w niego. W pewnym momencie po prostu zasnęłam.
***
Przepraszam za wszystkie błędy
O masakra, strasznie przepraszam że tak późno ;P
Nie miałam kiedy pisać ;(
Za dużo na głowie mam przez ostanie dni, ale mam nadzieje że mi wybaczycie ;))
Co do rozdziału, opinię jak zawsze pozostawiam Wam ;)
Dziękuję za komentarze ;**
Kocham Was ;D
Do następnego ;))
I oczywiście zapraszam na:
One day
Rozdział 1 powinien pojawiać się niebawem ;)