*cztery miesiące później, dokładniej grudzień*
Elizabeth
-Liz.-usłyszałam jego głos, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.-Kochanie czas wstać.- ten cudowny głos koło mojego ucha.
-Daj mi jeszcze chwilę.-odparłam podnosząc jedną powiekę do góry.
-Chciałbym ale nie mogę.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Dlaczego?-zapytałam z wyrzutem.
-Mamy wizytę u lekarza, zapomniałaś?-zapytał.
-Dziś 4?
-Tak.-mówiąc to zaśmiał się.-Pójdę zrobić śniadanie.-powiedział i znów złożył na moim czole całusa.
-Kocham Cię.-wyszeptałam.
-A ja Ciebie.-odparł i położył rękę na moim już sporawym brzuch.-I Ciebie też kocham.-dodał i pocałował go.
-Jesteś głupi.-zaśmiałam się.
-Głupek który kocha Cię jak nikogo innego.-odparł i skierował się do wyjścia.
-Harry?-zapytałam, a on odwrócił się w moją stronę i patrzył na mnie pytająco.-Pomożesz mi wstać?-zapytałam lekko speszona.
-Oczywiście.-powiedział i wrócił z powrotem do łóżka.Lekko chwycił moje dłonie i pociągnął do góry.
-Dziękuję.-powiedziałam szeptem i ucałowałam jego usta.
-Nie ma za co.-odparł i wyszedł.
*
-Liz jak tam?-z kuchni słychać było donośny krzyk bruneta.
-Już schodzę.-odkrzyknęłam.
-Poczekaj, pomogę Ci.- od razu przy mnie pojawił się Lou.
-Ale ja spokojnie dam sobie radę.-odparłam.
-Nie wydaje mi się.-powiedział i złapał mnie pod rękę.
-Przecież ja nie jestem jakoś poważnie chora, to tylko ciąża.-powiedziałam.
-Albo aż ciąża.-poprawił mnie.
-Was już chyba wszystkich porąbało.-podsumowałam.
-Czy ja wiem, po prostu nie chcemy mieć na pieńku z Harrym.-powiedział, a ja popatrzyłam na niego pytająco.-Dba o Ciebie jak o jajko, a my musimy mu w tym pomagać.-dodał.
-Ale ja sobie doskonale sama radzę, nie potrzebuje waszej pomocy na każdym kroku.-starałam jakoś wbić mu to do głowy.
-Właśnie że potrzebujesz.-mówiąc to sadowił mnie na krześle w kuchni.-Pasażerka doprowadzona na miejsce!-podniósł głos i zasalutował jak w wojsku.
-To jak będę w dziewiątym miesiącu to chyba nie będzie mi wolno wstawać z łóżka.-powiedziałam.
-Ewentualnie na siku.-mówiąc to Lou zaczął uciekać bo chciałam go zabić.
-Nie!-krzyknął Harry kiedy zauważył że wstaje.-Siadaj i jedź.-dodał stawiając przede mną talerz wypełniony jadzeniem.
-Czy ty myślisz że ja to wszystko zjem?-zapytałam.
-No tak.
-Harry ja nie jestem słoniem.-mówiąc to zaśmiałam się.
-Ale teraz jesz za dwoje.-mówiąc to zrobił wybrzuszenie rękoma wokół swojego brzucha.-Nie marudź tylko jedz.
-Czy ktoś mówi o jedzeniu?-zapytał wpadając do kuchni Niall.
-Tak, ale nie dla Ciebie.-odparł mu brunet.
-Dlaczego ja nie mogę być w ciąży?-zapytał smutny siadając obok mnie.
-Bo jesteś facetem?-zapytał Willa wchodząc po chwili do pomieszczenia.
-Ale to jest nie sprawiedliwe!-krzyknął.-U nas to ja będę w ciąży.-dodał, a ja zachłysnęłam się kawałkiem pomarańcza.
-Że wy niby, ten tego?-zapytałam patrząc to na moją siostrę to na blondyna.
-Nie!-wykrzyknęli równo.
-Chodziło mi że kiedyś.-dodał Niall.
A ze mnie jakby spłyną cały stres, jeszcze niech Willa zaciąży to dopiero byłoby "cudownie".
Patrząc na mnie cała trójka wybuchnęła śmiechem.
-Nie lubię was!-powiedział i zabierając moje śniadanie ruszyłam do salonu.
*
-Harry?-zapytałam, chłopak podniósł na mnie swój wzrok.-Jedź.-powiedziałam.
-Nie.-odparł.
-Musisz, za pół godzinny masz koncert.-powiedziałam.
-Nie zostawię Cię.-powiedział i zaczął obracać swój telefon w palcach.
-Mi się nic nie stanie, a nie wiadomo ile tutaj jeszcze zejdzie.-oparłam.-Musisz tam być.
-Na pewno?-zapytał, a ja pokiwałam głową.-Dobrze.
-Jak wyjdę, wezmę taksówkę i dojadę do was.-powiedziałam, a on wstał, pocałował mnie w głowę i wyszedł.
-Elizabeth Higgins?-podeszłą do mnie kobieta koło trzydziestki, pokiwałam tylko twierdząco głową.-Proszę za mną.-szybko wstałam i poszłam w stronę drzwi z numerem 12.
-Nie.-odparł.
-Musisz, za pół godzinny masz koncert.-powiedziałam.
-Nie zostawię Cię.-powiedział i zaczął obracać swój telefon w palcach.
-Mi się nic nie stanie, a nie wiadomo ile tutaj jeszcze zejdzie.-oparłam.-Musisz tam być.
-Na pewno?-zapytał, a ja pokiwałam głową.-Dobrze.
-Jak wyjdę, wezmę taksówkę i dojadę do was.-powiedziałam, a on wstał, pocałował mnie w głowę i wyszedł.
-Elizabeth Higgins?-podeszłą do mnie kobieta koło trzydziestki, pokiwałam tylko twierdząco głową.-Proszę za mną.-szybko wstałam i poszłam w stronę drzwi z numerem 12.
*
- Chcesz znać płeć dziecka?-usłyszałam ze strony doktor Blum.
-Oczywiście.-odparła i zwróciła się w stronę monitora.-Widzisz tutaj ma główkę.-pokazała nie
wyraźny ślad na ekranie.-A tutaj rączki, tu nóżki i jest to bardzo dobrze rozwijająca się dziewczynka.-skończyła.
wyraźny ślad na ekranie.-A tutaj rączki, tu nóżki i jest to bardzo dobrze rozwijająca się dziewczynka.-skończyła.
-Będę mieć córkę?-zapytałam patrząc na nią wielkimi oczami.
-Tak.-powiedziała wycierając mój brzuch.-Wiesz już jak ją nazwiecie?-zapytała.
-Diana Anne.-odparłam.
-Ładnie, sami to wymyśliliście?-zapytała.
-Pierwsze imię jest po mojej mamie, a drugie po mamie Harrego.-powiedziałam z wielkim uśmiechem.
-O, to nie jest za bardzo spotykane.-powiedziała.-Pewnie babcie cieszą się.-dodała.
-Anne tak, a moja mam nie mam pojęcia.-odparłam, lekarka popatrzyła na mnie zdziwiona.-Umarła dziewięć lat temu.-wyjaśniłam.
-Przykro mi.-mówiąc to dotknęła mojego ramienia.
-Dziękuję.
-Zażywaj dalej te same witaminy i to chyba wszystko.-mówiąc to wręczyła mi receptę.-Do zobaczenia w przyszłym miesiącu.-dodała.
-Do widzenia.-odparłam wychodząc z gabinetu.
Założyłam płaszcz i wyszłam przed budynek.
Zbliżała się wieczór i robił się już zimno.
Stanęłam przy ulicy wypatrują jakieś taksówki, ale jak na moje nieszczęście nie jechała żadne.
W oddali zobaczyłam rozpędzony samochód, który jechała wprost na mnie.
Jak zahipnotyzowana patrzyłam na niego, nie mogłam się ruszyć.
Patrzyłam na reflektory które rzucały światło w moją stronę.
Naglę poczułam przeszywający ból.
-Za chwilę będzie karetka.-krzyknął ktoś po mojej prawej stronie, a tylko pokiwałam głową
Zanim zamknęłam oczy zobaczyłam gromadę ludzi wokół mnie.
A ostatnią moją myślą była Diana.
Zbliżała się wieczór i robił się już zimno.
Stanęłam przy ulicy wypatrują jakieś taksówki, ale jak na moje nieszczęście nie jechała żadne.
W oddali zobaczyłam rozpędzony samochód, który jechała wprost na mnie.
Jak zahipnotyzowana patrzyłam na niego, nie mogłam się ruszyć.
Patrzyłam na reflektory które rzucały światło w moją stronę.
Naglę poczułam przeszywający ból.
-Za chwilę będzie karetka.-krzyknął ktoś po mojej prawej stronie, a tylko pokiwałam głową
Zanim zamknęłam oczy zobaczyłam gromadę ludzi wokół mnie.
A ostatnią moją myślą była Diana.
***
Przepraszam za wszystkie błędy.
Zabijecie mnie?
Taki krótki i na szybko...
Co będzie dalej?
Taki krótki i na szybko...
Co będzie dalej?
Do następnego, który będzie szybciej niż ten ;)
Kocham Was ;**
Mam prośbę kto przeczyta doda komentarz, nawet jedno słowo, proszę to wiele do mnie znaczy ;)
Zapraszam na :
&
Four Other Worlds
Ps.
Co myślicie o nowym wyglądzie? :P
Wiem nie jest jakoś bardzo wymyślny, ale cóż...